Rozdział 4

2.7K 184 30
                                    

Stali we dwójkę przed peronem 9 i 3/4. Harry starał się nakłonić Noctis aby przeszła przez barierkę.

- No dawaj. Cykasz się?

- Po prostu uważam, że mnie wkręcasz. Jakoś nie mam ochoty otrzymać kolejnego siniaka. Twoje żarciki zazwyczaj tak się kończą. Pamiętasz jak przekonałeś Toma, żeby zeżarł tego cukierka? Zmienił się w ogromnego, puchatego i oczojebnie żółtego kanarka. Jak mu pokazałeś zdjęcie to tak się z tego śmiał, że nie zauważył latarni i rozwalił sobie nos. Chociaż to było nawet zabawne. - zachichotała.

- Hahaha. No bardzo śmieszne. Nawet nie wiesz jak się wtedy przestraszyliśmy. A ty oczywiście rżałaś wtedy jak koń. No dobra. A jak przejdę pierwszy?

- Zastanowię się. - uśmiechnęła się wrednie. - Z wielką chęcią zobaczę jak rozwalasz się o tę barierkę. - Ale Harry nie musiał wcale przechodzić przez barierkę aby coś udowadniać bo w tym momencie zjawili się Weasleyowie.

- Harry! - krzyknął Ron. Noctis spojrzał na niego kpiąco. Tom zdążył jej powiedzieć o tych zdrajcach krwi. Potter o dziwo również się skrzywił.

- Tak tak. Hej Ron. - burknął ale od razu się rozchmurzył. - Hej Gin! - W jego ramiona wpadła śliczna, ruda osóbka. Gdy się od niego odkleiła zobaczyła Noctis.

- Hej. Jestem Ginny Weasley.

- A ja Noctis. Noctis Castle. - Ginny rzuciła się blondynce na szyję. Dziewczyna skamieniała na moment ale po chwili również ją przytuliła. Ron rzucił całej trójce śmiejących się czarodziejów wściekłe spojrzenie. Noctis od razu zrozumiała, że z tej dwójki stanowczo bardziej lubi Gin a ten rudzielec ma szansę szybko stać się osobą, którą znienawidzi. Tacy byli najgorsi. Idioci, zadzierający nosa i uważający się za królów. Na dokładkę byli zazwyczaj tacy piekielnie zazdrośni.

- Och kochaneczku. Gdzieś ty się podziewał przez ostatni miesiąc?! Wysyłaliśmy ci mnóstwo sów! - usłyszała po oswobodzeniu się z uścisku rudowłosej. Harrego lekko przyduszała jakaś tęga kobieta, sądząc po kolorze włosów była ona matką rodzeństwa.

- Najważniejsze, że nic mi nie jest proszę pani. Chciałbym pani przedstawić Noctis Castle, moją przyjaciółkę.

- Witaj moja droga. Miło mi cię poznać. Jesteś koleżanką Rona? Nigdy o tobie nie słyszałam, ani twojego nazwiska. Kim są twoi rodzice? To czarodzieje?

- Moja matka. Ona... - pani Weasley jej przerwała.

- Och tak. Rozumiem. Zapomnij, że pytałam. A teraz pośpieszmy się bo spóźnimy się na pociąg. - tym razem Noctis bez wahania popchała wózek za panią Weasley. Jej oczom ukazał się tłum ludzi i czerwony pociąg. W uszy uderzył gwar.

- Moi kochani. Lepiej wsiadajcie. Zostało wam 5 minut. - Noctis posłusznie pociągnęła swoją naprawioną walizkę za Harrym. Pożegnawszy się z panią Weasley, "zgubiwszy" Rona i odłączywszy się od Ginny zaczęli szukać przedziału dla siebie.

- Tu jest wolne. - powiedział Harry drżącym głosem. Od początku dzisiejszego dnia był zdenerwowany ale teraz to był już szczyt. On wyglądał jakby miał się zaraz rozpłakać albo wybuchnąć. Albo jedno i drugie. Wskazał na przedział, który wcale nie był wolny. Siedział w nim blondyn rozparty wygodnie na fotelu wraz z swoimi znajomymi czyli brązowowłosą dziewczyną troszkę przypominającą mopsa i czarnoskórym, bardzo przystojnym chłopakiem. Mieli na sobie szaty z herbem Slytherinu co nie uszło uwadze Noctis. Nie zwracając uwagi na niepewność dziewczyny otworzył drzwi.

- Czego chcesz Potter? - przywitał ich niezbyt miły głos blondyna. Noctis o mało nie upadła z wrażenia. Chłopak był piekielnie przystojny.

- Draco. Koniec z tym. Ja już nie chcę udawać. - po tych słowach usiadł na kolanach blondyna. Ten go objął.

- Już Harry. Spokojnie. - powiedział Draco Malfoy.

Córka PanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz