Rozdział 9

2.4K 184 8
                                    

Harry już od miesiąca spał normalnie. Od czasu gdy wygadał się Tomowi, że ma koszmary przestały go one nawiedzać. Czarny Pan zamknął dostęp do swojego umysłu. Czasami, gdy miał dobry humor wysyłał mu sny pełne puchatych jednorożców, kolorowych tęcz i puchatych chmurek. Tej nocy, pierwszej nocy w Hogwarcie Potter nie umiał zasnąć. Nie przeszkadzało mu chrapanie Wieprzleja bo zdążył się już do niego przyzwyczaić. Harry Potter myślał (dop.aut. tak dla zainteresowanych Harry jednak umiał myśleć xD). Przed godziną skończył rozmawiać ze swoim chłopakiem. Musiał kolejny raz przywołać w pamięci najgorszy lipiec swojego życia. Zdążyli się też pokłócić o Noctis Castle. To chyba nie Dracona sprawa z kim on się kumpluje. Całe szczęście, że blondynka nie powiedziała nic o Tomie. Swoją drogą musi jej powiedzieć czym tak naprawdę się zajmuje. Ona nie miała przed nim tajemnic. Chyba. W tym momencie zadzwonił telefon. Harry rzucił się odebrać.

- Czarny? To ty? - zapytał głos w słuchawce.

- A znasz kogoś innego kto by odbierał ten pieprzony telefon o trzeciej nad ranem, Onyx?

- Nie. Dobra, stary masz zlecenia.

- Czy ciebie pogięło? Ja mam szkołę.

- A myślisz, że Tatusia coś to obchodzi?

- Tatuś dzwonił?

- No a jak. Masz czas do niedzieli. Informacje tam gdzie zwykle. No to pa, Czarny.

- Hej Onyx. - wymamrotał Harry do milczącej już słuchawki. Tym razem już zasnął od razu a śnił mu się różowy jednorożec pląsający wesoło po tęczy. Noctis obudziła się w środku nocy zlana zimnym potem. Śnił jej się Harry Potter. Jej przyjaciel trzymał w ręce zakrwawiony, długi sztylet. Gdy uśmiechnął się do niej upiornie obudziła się.
Następnego dnia wszyscy byli piekielnie niewyspani. Nauczyciele jakby wiedząc co się działo w nocy przyjmowali nawet takie wymówki jak złe samopoczucie po podróży. Ślizgoni we wtorki mieli pierwszą Obronę razem z Gryfonami. Nowym nauczycielem w tym roku został Mark Corvus - łowca wampirów. Gdy weszli do klasy zauważyli zmiany jakich dokonał nowy nauczyciel. Nie było ławek a na podłodze leżały maty. Pod jedną ścianą leżał stos puf a na drugiej wisiała różnego rodzaju broń.

- Moi drodzy. Zauważyliście pewne zmiany. Otóż w tym roku dla klas czwartych wzwyż została wprowadzona nowa podstawa programowa. Oprócz zaklęć zajęcia będą zawierać walkę wręcz jak i z użyciem broni białej. Zajęcia te są obowiązkowe. Wymagam odpowiedniego stroju do ćwiczeń. - Harry i Noctis transmutowali swoje szaty. Teraz Harry miał długie, czarne spodnie i czarną koszulkę z krótkim rękawem, a Noctis takie same dresowe spodnie i obcisłą koszulkę na ramiączkach. Oboje mieli też wysokie buty. - Widzę, że dwójka z was wie o czym mówię. Walczyliście już? Może nawet ze sobą?

- Tak proszę pana. Ja jestem Harry Potter a to Noctis Castle.

- Może chcielibyście pokazać nam swoje umiejętności? Tylko proszę nie zabijcie się. Wybierzcie broń. - dwójka uczniów pokiwała głowami. Nikt nie wiedział, że spotkania z Tomem nie odbywały się tylko w lodziarni. Pewnego razu otrzymali zaproszenie do Riddle Manor, a tam walczyli nie jeden raz i to nie tylko na zaklęcia. Brunet zdjął ze ściany sztylet, a blondynka dwa, krótkie miecze. Stanęli na przeciw siebie. Harry zaatakował pierwszy. Dziewczyna odparowała cios jednym nożem a drugi spróbowała wbić w jego brzuch ale napastnik zrobił unik. Teraz on chciał podciąć jej nogi ale podskoczyła. Teraz to ona przejęła kontrolę. Serią szybkich ciosów dopchnęła Pottera do ściany. Odrzuciła jeden z mieczy i sięgnęła błyskawicznie do buta. Przyszpiliła go nim do ściany za koszulkę. Odwróciła się i już miała się ukłonić gdy poczuła ostrze tuż przy swoim gardle. Usłyszała szept tuż przy swoim uchu.

- Nie odwracaj się tyłem póki nie masz pewności, że przeciwnik nie żyje.

- Złapałeś mnie tak już kilka razy. Ja już się nauczyłam ale oni nie. - uśmiechnęła się i machnęła ręką na salę. Harry opuścił sztylet.

- No tak. Jak zwykle masz rację.

- Brawo! To był świetny pojedynek. Naprawdę. - to profesor Mark Corvus. - Resztę proszę o transmutowanie swoich szat i 20 kółek wokół sali. Wasza dwójka zostaje. Harry, tak? Włóż koszulkę i zapraszam do mojego gabinetu.

- Nic ci nie zrobiłam tym sztyletem? - zapytała z troską w głosie.

- Nie. Nic. Ale to było piekielnie sprytne. Wczuwasz się w rolę Ślizgona. - w odpowiedzi blondynka zachichotała. Gabinet Carvusa był elegancki. Wszystko leżało na swoim miejscu. Zero bałaganu. Przyjaciele usiedli na dwóch krzesłach przed dużym biurkiem.

- Moi drodzy. Nie mam najmniejszego zamiaru ograniczać waszej dwójki. Oboje macie do tego piekielnie duży talent. Co powiecie na lekcje w innym terminie? Z tych zostalibyście zwolnieni. Doskonalilibyście wasze umiejętności. Byłbym bardzo zadowolony mając tak zdolnych uczniów. Co wy na to? - zapytał. Gryfon i Ślizgonka spojżeli na siebie i kiwneli głowami. Przecież Tom nie mógł ich nauczyć wszstkiego.
Reszta tygodnia minęła Noctis spokojnie. Na prawie wszystkich lekcjach była powtórka materiału z zeszłego roku i dziewczyna odkryła, że nie odstaje od Hogwartczyków a nawet przewyższa ich umiejętności w transmutacji i zaklęciach. Wszystko dzięki sierpniowi pełnemu treningów. Szlaban ze Snapem minął spokojnie. Nauczyciel przyglądał jej się badawczym wzrokiem gdy czyściła kociołki. Pytał o jej rodzinę ale ona uparcie milczała. Przed ostatni szlaban minął w dziwnej atmosferze jakby strachu. Na ostatnich eliksirach Noctis straciła nad sobą panowanie gdy wstrętny rudzielec, Weasley wrzasnął do Harrego: "A ty znowu siadasz koło tej Ślizgońskiej dziwki?". Potter rzucił się na rudzielca ale Draco i Blaise go odciągnęli. Oczy blondynki momentalnie stały się czerwone. Niestety nie zdążyła Ronowi nic zrobić bo do klasy wszedł Snape. Chyba go lekko zamurowało gdy zobaczył swoją uczennicę wyglądającą tak podobnie do Czarnego Pana. Wlepił Gryfonowi szlaban z Filtchem i usiadł jak gdyby nigdy nic.
Przez ten tydzień Noctis przekonała do siebie nie tylko swoje dormitorium ale też resztę szóstoklasistów z domu Węża. Teraz zawsze zajmowała zaszczytne miejsce przy stole i w Pokoju Wspólnym tym samym zmiatając Malfoya na drugie miejsce w hierarchii. Wiadomo, że roszady na szczycie przyciągają inteligentnych z niższych stref. Takie osobniki zawsze chcą uszczknąć choć trochę władzy dla siebie. Takim osobnikiem był niewątpliwie Teodor Nott.

Córka PanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz