Rozdział 11

2.2K 174 14
                                    

Ledwo Noctis nabazgrała, że Hogsmead jest w połowie grudnia do dormitorium wpadła Dafne.

- Chyba jasno dałam do zrozumienia, że macie mi nie przeszkadzać. - warknęła. Greengrass od razu skuliła się ze skruchą. - No dobrze. Mów.

- Lady. Teodor Nott (Ślizgon z naszego roku) rozpowiada wszystkim, że Draco Malfoy jest z Harrym Potterem. Myślałam, że ta informacja nie jest oficjalna. Poprosiłam go żeby się przymknął a on powiedział, że co to za Dark Lady, która nie wie takich rzeczy. Zakwestionował twoją Czystość Krwii i pytał dlaczego jestem ci wierna skoro sama mogłabym być panią. Zasugerował, że twoja potęga magiczna to jedno, wielkie łgarstwo. Ogólnie rzecz biorąc chce wywołać coś na kształt buntu. Ale spokojnie. Nikt za nim nie pójdź więc wkrótce się zamknie.

- No to idziemy zrobić porządki. Nie mogę pozwolić na zamieszanie. Nie teraz gdy coś ma zacząć się dziać. Wojna nadchodzi. Potrzebuję wiernego i dumnego Domu Węża. Czy Draco o tym wie?

- Nie sądzę. Zamknął się w dormitorium jak tylko wrócił.

- Kurwa. Zachowuje się jak dziecko. No dobra. Idziemy. - z westchnieniem wyszła z pokoju. Na JEJ fotelu siedział wygodnie rozparty i otoczony wianuszkiem słuchających chciwie Ślizgonów Teodor.

- Noctis. Czy moje oczy dobrze widzą? On siedzi na twoim miejscu? - to Pansy podeszła cichutko do blondynek.

- Tak Pan. On tam siedzi. - wyszeptała ze zgrozą Greengrass. Obie wiedziały co się stało gdy tydzień temu jakiś siódmoklasista tam usiadł. Oberwał tak paskudną klątwą, że jej skutki są widoczne do teraz. Chłopak jest pokryty zielonymi bąblami z których wydobywa się paskudnie śmierdząca ciecz. - Co zamierzasz zrobić? - zwróciła się do brązowookiej.

- Z pewnością tego tak nie zostawię. A teraz czas na małe przedstawienie. - jej skóra nagle zrobiła się bledsza niż zwykle, włosy zafalowały jakby muśnięte wiatrem a oczy przybrały barwę świeżej krwi. Dwie dziewczyny stojące po jej bokach skuliły się czując potężną magię, której źródłem była Księżniczka Slytherinu.

- Ja pizgam. Ona go wypatroszy jak kurczaka. - wyszeptała Dafne.

- Boję się, że wypatroszy go dopiero pod koniec tego show pełnego bólu. Jako zwieńczenie dzieła. - odszepnęła Pansy.

- Ja to słyszę drogie panie. On jest wykazał, że jest kompletnym debilem podskakując mi. Myślę, że skończonego kretynizmu nie da się uleczyć wypruciem flaków. Chociaż może w ostateczności... - uśmiechnęła się potwornie i bez cienia wesołości. - Teodorze Nott. - powiedziała to stosunkowo cicho ale i tak była doskonale słyszalna w gwarze Pokoju Wspólnego. Machnęła ręką i fotel, na którym siedział chłopak przysunął się do stóp schodów, na których stała. - Czy możesz mi wyjaśnić dlaczego siedzisz w tym fotelu?

- To nie twój fotel.

- Ech. Kochany. Nie udawaj idioty. - po tych słowach postawiła jedną nogę na siedzisku pomiędzy udami Teodora. Chłopaka przeszedł dreszcz. Nic nie idzie zgodnie z jego planem. Blondynka powolutku wyciągnęła różdżkę i zaczęła się nią bawić. - Czy mam ci udowodnić dlaczego to jest mój fotel? - chłopak przełknął ślinę. - No właśnie. A teraz zjazd z fotela.

- Ja.. ja wiem coś o twoim kumplu Draco.

- Że jest gejem? Też mi odkrycie. - parsknęła.

- On chce zerwać z Harrym. - Teodor uśmiechnął się przebiegle. Noctis zaczęła się śmiać. W duchu pogratulowała sobie, że rzuciła przed sekundą niewerbalne Mufliato.

- Myślisz, że o tym nie wiem?

- I całował się z dziewczyną. Z Pansy Parkinson. - po tych słowach Noctis zamarła. Zdjęła zaklęcie i zerknęła w górę schodów. Stał tam Draco Malfoy.

Córka PanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz