Rozdział 13

2.2K 174 15
                                    

Uwaga. Rozdział zawiera scenę dość brutalną. Starałam się ją złagodzić do granic możliwości ale i tak może ona komuś nie odpowiadać.

Harry Potter wrócił tej nocy do dormitorium około 4 nad ranem. Był wykończony. Przedwczorajsza impreza i dzisiejsze zlecenie dały mu się ostro we znaki. Złapał się z jękiem za ramię. Dopiero teraz zauważył krew. Do tej pory nic nie czuł przez równoczesny wpływ adrenaliny i zmęczenia. Delikatnie zdjął z siebie czarny kostium i obejrzał ranę. Była dość płytka ale Harry nie miał pojęcia jak ją wyleczyć. Tym zawsze zajmował się Onyx albo ktoś inny z gangu gdy wracał pokiereszowany po zleceniu. A zdarzało się to bardzo rzadko gdyż Czarny był piekielnie zdolny. Kiedy ten grubas zdążył go skaleczyć?
Zręcznie przeskoczył płot i cicho jak kot wspiął się na drzewo. Na piętrze luksusowej wili paliło się światło. Cień tęgiego mężczyzny przesunął się powoli w oknie najprawdopodobniej łazienki. Po kilku minutach światło zgasło aby po chwili zapalić się w następnym oknie. Chłopak na drzewie czekał cierpliwie. Ciekawe co jego ofiara teraz robi. Może czyta książkę albo pisze coś na laptopie? Może rozmyśla nad swoim wstrętnym życiem pełnym oszustw i manipulacji? Przecież klientka Czarnego zleciła mu robotę z jakiegoś powodu. Miała jeden warunek. Grubas miał cierpieć. Harry przystał na jej żądanie bardzo chętnie szczególnie dlatego, że kobieta zaoferowała podwójną stawkę. Facet w willi chyba uznał, że czas iść spać. Właśnie na ten sygnał czekał Czarny. Szybko zlazł z drzewa i zręcznie omijając kamery wszedł do środka. Wspiął się na schody i stanął przy drzwiach zza których dochodziło już głośne chrapanie. Uśmiechnął się i poprawił czarną chustę na szyi. Wyciągnął różdżkę.

- Alohomora. - szepnął. Wszedłszy do urządzonej z przeogromnym przepychem sypialni rzucił jeszcze tylko niewerbalne Mufliato na cały pokój i wyciągną nóż. - Francesca mnie do ciebie przysłała Vigo. Niezbyt spodobało się jej to, co jej zrobiłeś w gabinecie. Zgwałciłeś własną siostrę. Nie ładnie.

- Aale ja byłem naćpany. To nie moja wina!

- Milcz skurwielu. Teraz ja mówię. Byłeś naćpany powiadasz? Ona nie uważa tego za okoliczność łagodzącą. Zresztą tak samo jak ja. - po tych słowach unieruchomił faceta. Wbił mu sztylet w brzuch i rzucił Cruciatusa - Boli? Bardzo? No to zaraz będzie jeszcze mocniej. - ponowny Cruciatus i sztylet tym razem wbity w udo wydarły z ust mężczyzny nieludzki krzyk. Po godzinie takiej zabawy pozbawioną wszystkich palców, oczu i uszu ofiarę Harry zrzucił z łóżka na ziemię i wbił nóż aż po rękojeść w jej plecy. Spojrzał na niego z pogardą. Ten człowiek za bardzo przypominał mu wuja. Może i był Włochem ale ta cała zwalistość i postawa były tak podobne do Vernona. Czarny zabrał kilka cennych rzeczy, rozwalił sejf i zostawił otwarte drzwi na taras. Teraz sobie przypomniał, że wyskakując przejechał ramieniem po ostrych, ozdobnych zakończeniach płotu. No trudno. Przemył ranę wodą i owinął bandażem mając nadzieję, że to wystarczy. Usnął koło 5.

- Harry. Ogarnij dupę. Snape się na ciebie gapi. Pobudka. - warknęła Noctis na drugiej już godzinie eliksirów dzisiejszego dnia.

- Co? Gdzie? Jak? - wymamrotał czarnowłosy. Dziewczyna siedząca koło niego przewróciła oczami.

- Coś ty w nocy robił? Draco był przecież w naszym dormitorium i gadał z Blaisem i Imogen o Quidditchu.

- Paszczur z ciebie. Kobieto daj spać.

- Panie Potter. Minus dziesięć punktów za spanie na lekcji i minus kolejne dziesięć za rozmawianie.

- Sevuś, daj spokój. - wymamrotał cichutko Harry ale Snape to usłyszał.

- Szlaban. - wysyczał.

- Jak on to..? Ach no tak. Nietoperze mają genialny słuch. - szepnął do Noctis.

Córka PanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz