Rozdział 22

1.2K 100 10
                                    

Dzisiaj krótko bo specjalnie dla Was nockę zarwałam. No ludzie... za dobra dla was jestem. Co napiszę to wstawię a potem wena mi się skończy i co będzie?  W medii macie Toma.

- Zabini!!! - po całym zamku rozległ się wściekły wrzask Dafne. Czarnoskóry chłopak aż podskoczył na leżaku obok basenu.

- Co jest księ.... aaaaaa! - przerażony zaczął się cofać. Na progu tarasu stała wściekła, zielono-włosa Dafne. ciemne strąki swisały jej do ramion i wyglądały na mokre. Kilka pasemek przykleiło się do jej twarzy. Jasne oczy ciskały błyskawice.

-  Wykastruję cię i dam ci twojego chuja do zjedzenia. Będę cię powolutku obdzierała ze skóry a kawałki dam psom. Zabiję cię. Podepczę twoje zwłoki. Ożywię i znowu zabiję. Jak śmiałeś tknąć moje włosy? - przy każdym słowie podchodziła o krok bliżej do chłopaka.

- Ja... ja... to nie ja! - usiłował się bronić.

- Taak. Oczywiście, że to nie ty. Jakaś wróżka chrzestna mi to zrobiła. Nie wykręcisz się tym razem. - i w tym momencie Zabini wpadł do basenu. Noctis ze śmiechu spadła z kamiennego lwa, na którym leżała, a leżak pod Harrym zamknął się i uwięził chłopaka. Cała reszta wyła ze śmiechu. To zwabiło na taras Toma.

- Nie za wesoło wam? - zapytał takim samym tonem jak wczoraj Noctis. Podobieństwo było uderzające.

- Tatuś! - pisnęła dziewczyna, poderwała się z podłogi, śmignęła w stronę Toma i chwyciła go w pasie.

- Chyba za długo przebywaliście na słońcu. Panno Greengrass. Nie powinna pani spać do południa bo temu tutaj takie rzeczy zawsze przyjdą do głowy. - wskazał na Harrego.

- Ej! Skąd wiesz? - bliznowaty był co najmniej zdumiony.

- Phi! Przecież jemu nic nie umknie uwagi, prawda tatusiu? - Noctis zatrzepotała rzęsami, a Czarny Pan poczuł się mile połechtany pochwałą. - Niczyje zamiary nie są mu obce. - kontynuowała ze słodkim uśmiechem. - Zawsze wie kiedy ktoś coś planuje. - i w tym momencie wepchnęła Toma do basenu. Harry zaczął się tak opętańczo śmiać, że znowu leżak pod nim się złożył. Wściekły Voldemort wyszarpnął różdżkę i niewerbalnie wciągnął córkę również do basenu.

- Wam trzeba znaleźć jakieś zajęcie bo zaczynacie wariować. - mruknął gdy już wszyscy byli osuszeni a Dafne miała normalny kolor włosów.

- Ej! A gdzie Hermi? - zapytał nagle Teodor. Zapałał nagłą sympatią do dziewczyny gdy dowiedział się, że jest czystej krwi.

- Od wczorajszego przyjazdu siedzi albo w swoim pokoju albo w bibliotece. Martwię się o nią. - westchnęła Imogen.

- Dobra dzieciaki... - zaczął Tom ignorując wściekłe spojrzenia "dzieciaków". - Od jutra macie treningi.

- Że co proszę? - zapytał z niedowierzaniem Harry.

- Przeliterować? T-R-E...

- Doobra. Kumam. Ale po co nam to?

- Jako moi przyszli Śmierciożercy macie w końcu coś umieć. Noctis i Harry je poprowadzą jako jedni z najzdolniejszych. Pomoże im Lucjusz. - na dźwięk imienia ojca Draco się skulił.

- Chyba jednak nie wiesz wszystkiego, ojcze. - mruknęła cichutko Noctis. - Nie chcę Lucjusza. Daj mi młodego Croucha.

- Ale Lucjusz jest ważniejszy i umie więcej. Crouch jest jak... - urwał w połowie zdania.

- Bellatrix? - podpowiedział Harry.

- Tak... - odparł zmieszany Tom.

- I bardzo dobrze. - Noctis prychnęła jak rozjuszona kotka. - Będę z tobą musiała pogadać za chwilę. - zerknęła na Voldemorta.

- A zatem spotykamy się przed głównym wejściem o 5 rano. - powiedział Potter z uśmiechem.

- Co? Czy ciebie pogięło? - warknął Zabini.

- Ja nie wstanę. - jęknęły równocześnie Pansy i Dafne. Imogen zrobiła zbolałą minę.

- A Hermiona? - zapytał Nott.

- Ona jest w ciąży więc ją zwalniam. Ale może przychodzić i oglądać treningi.

- Ta to ma dobrze. - Zabini miał minę zbitego psa.

- A co? Też chciałbyś być w ciąży? - zapytał żywo zainteresowany Harry. Wszyscy się roześmiali. Korzystając z zamieszania Noctis szarpnęła Toma za rękaw.

- O co ci chodzi z Lucjuszem?

- Och. Nic. Zamierzam go tylko zamordować wyjątkowo okrutnie.

- Rany. Co ci zrobił? Jeżeli to coś poważnego to sam osobiście się nim zajmę. - na usta Toma zawędrował zimny uśmiech.

- Zabił Narcyzę i katował Dracona. - twarz Noctis nie wyrażała komoletnie nic.

- Przecież Narcyza zginęła w wypadku. Spadła z klifu w letniej rezydencji Malfoyów. Poza tym jak to możliwe? Katował syna?

- Pobił ją na śmierć. Tak mi powiedział Draco a ja mu wierzę. Nie widziałeś jak się skulił na dźwięk imienia swojego ojca?

- Lucjusz mówił mi, że wychowuje syna twardą ręką ale żeby aż tak... Nie możliwe. Bardzo przejął się chorobą Severusa. Człowiek nie może równocześnie katować żony i tak troszczyć się o przyjaciela.

- A czemu by nie? - mruknęła dziewczyna. - Ja wierzę Draco. Widziałam co sobie zrobił. Musiał mieć powód.

- Co sobie zrobił?

- Nie udawaj głupiego bo ci to nie wychodzi.

- Przepraszam. Masz rację. Ale nie rób nic póki nie sprawdzę czy to co mówisz ma jakiekolwiek odzwierciedlenie w rzeczywistości. Sam mu podsunąłem Narcyzę po śmierci Dorothy. Jeżeli tak traktuje moje prezenty... a w dodatku bić syna? Przecież utoczenie najmniejszej kropli czystej krwi to straszne marnotrastwo.

- Dobrze. Nie zrobię nic ale lepiej niech ten blondwłosy, niedorobiony karaluch nie pokazuje mi się na oczy. - warknęła dziewczyna.

- Czyżbyś pałała sporym uczuciem do młodego Malfoya? - jej ojciec roześmiał się.

- Czyżbyś pałał sporym uczuciem do młodego Pottera? - odgryzła się. Voldemort spochmurniał.

- Ten chłopak to dla mnie ogromna zagadka. Czy mogę ci zaufać?

- Oczywiście, ojcze. - od razu wiedziała, że zaraz padną ważne słowa.

- Podoba mi się. Jego blizna na czole. Jego włosy. Cudne oczy koloru Avady. Sylwetka i to jak walczy. Jak się śmieje albo skupia. - Tom ukrył twarz w dłoniach. - Chcę go chronić i trzymać blisko siebie i gryźć każdego kto chciałby go dotknąć i skrzywdzić. Nigdy tak się nie czułem... - Noctis zaczęła się śmiać. - I czego rżysz koniu jeden. Ja ci tu moje uczucia wyjawiam.

- Ja.. hahahha... przepraszam... ale wizja ciebie usiłującego ugryźć Dumby'ego była bezcenna. A tak na serio. Czuję to samo do Draco. Boję się, że niechcący go skrzywdzę ale cholernie mam ochotę go przytulić i pocałować. Błagać żeby nigdy mnie nie opuścił. Nie wiem jak ci pomóc bo jestem tak samo w kropce jak ty. - podeszła do niego i objęła go. - Ale mam dla ciebie radę. Olać konsekwencje. Jeżeli nie spróbujesz to możesz pożegnać się z happy end'em.

- Masz rację mała. Ty też tak zrób. - pogładził ją po czarnych włosach.

- Ja tylko taka mądra jestem w cudzych sprawach. Sama wszystko zawsze spieprzę. - Tom prztulił ją jeszcze mocniej. - Ale Lucjusza i tak zabiję. - warknęła w jego pierś.

Córka PanaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz