Twelve

586 33 10
                                    

JEŚLI CI SIĘ PODOBA ZOSTAW GWIAZDKĘ I KOMENTARZ!!!

Wciąż sądziłam, że ten cały bal to totalna głupota, jednak to że idę na niego z jednym z naprawdę bardzo przystojnych chłopaków z naszej cudownej szkoły poprawiał mi humor. 

-A może ta? -Zawołała Eliza pokazując mi kolejną sukienkę. Tak moi drodzy byłam właśnie na zakupach. Całkiem fajny pomysł, ale nie w sobotę rano, gdzie mogę się w końcu wyspać. Zostałam brutalnie wyciągnięta z łóżka przed dziewiątą, a teraz siedzę w jasnym z przesadzoną słodkością sklepie, na głowię mając *delikatnie mówiąc* gniazdo bocianie, krótkie spodenki z jasnego dżinsu i przy dużą, czarną bluzę z czerwonym napisem BABY 23. W ręku trzymałam kubek kawy ze starbucks'a, który miał mnie rozbudzić. Przynajmniej miałam taką nadzieje. 

Skrzywiłam się widząc sukienkę w ogóle nie w moim stylu. Nie chciałam być wybredna, po prostu nie lubię niebieskiego. 
-Natalia, pomóż mi trochę. Tu chodzi o twoją sukienkę. -Westchnęła przyjaciółka przeglądając dalej. 

-Pomóc w czymś? -Zapytała blondynka, średniego wzrostu. Miała na sobie idealnie dopasowaną granatową sukienkę do połowy łydek. Wydęłam usta chcąc sobie przypomnieć skąd znam tą delikatną twarz z perfekcyjnie zrobionymi lokami. MAMA JENNIFER, prawie oplułam się kawą. 
-Tak, tu będzie potrzebna pomoc. -Zaśmiała się El wskazując na mnie palcem. -Zdecydowała się w ostatniej chwili iść na bal i szukamy sukienki. To już chyba setny sklep. -Odparła zmęczonym głosem.

-W sumie to drugi. -Poprawiłam czerwonowłosą z lekkim uśmiechem.

-Masz jakiś typ sukienki, który sobie wymarzyłaś? -Zapytała pocierając dłońmi o materiał sukni.

-Jeśli chodzi o typ to nie bardzo, ale wole stonowane kolory. -Odpowiedziałam przypominając sobie różne kreacje, które pokazywała mi El.

-Wolisz krótsze czy dłuższe do kostek? -Pytała chodząc pomiędzy wieszakami. 

-Zdecydowanie krótszą. -Moją wypowiedź wyprzedziła przyjaciółka siadająca obok mnie. 

-A ty jaką masz? -Zapytałam patrząc na nią. 

-Długą, czarną. -Odpowiedziała. 

-Też chcę długą. -Pokiwałam w stronę ekspedientki. 

-Chcesz, masz. -Zaśmiała się idąc w moją stronę z toną wieszaków w rękach. 

Spędziłam w przymierzalni około godziny męcząc się z każdą sukienką, która i tak leżała na mnie beznadziejnie, przynajmniej według mnie, bo El była zachwycona. Zostały mi dwie ostatnie. Przymierzałam długą, kremową suknię z diamencikami na ramiączkach i dekolcie. Nie byłam do niej przekonana dopóki nie miałam jej na sobie. Wyszłam z przymierzalni z delikatnym uśmiechem, bo to pierwsza sukienka, która aż tak mi się spodobała. 

-I jak? -Przygryzłam wargę przerywając rozmowę Przyjaciółki ze starszą blondynką. 

-Jest wspaniała, wyglądasz uff cudnie. -Sprzedawczyni złapała się za głowę, chodząc wokół mnie. 

-Ślicznie ci leży. -Powiedziała Spokojnie Eliza ze łzami w oczach. 

-Aż tak? -Zaśmiałam się ironicznie widząc ich zdziwienia.

-Tak. -Odpowiedziały chórkiem. -Bierzesz ją. -Zawołała po chwili El, kierując się ze mną do przymierzalni. Pomogła mi ją zdjąć, po czym zerknęła na metkę. -Eww. -Mruknęła.

-Ile kosztuje? -Zapytałam zmartwiona, zakładając bluzę przez głowę. 
-150 funtów na przecenie. -Odpowiedziała z niesmakiem. 

-Co? -Jęknęłam ze smutkiem. -Mam tylko 100, albo aż. -Pokiwałam głową, będąc w połowię ubranych spodenek. 
-Pożyczę ci. -Powiedziała po chwili dziewczyna, wychodząc z przymierzalni. 

-Kurwa, Eliza. -Warknęłam wychodząc za nią. Widziałam jak idzie z moją sukienką do kasy. -Nienawidzę cię szepnęłam, kiedy ona płaciła za mnie kartą. 

-Drobiazg skarbie. -Zaśmiała się podając mi papierową torbę. -Idziemy na gofry. -Zawołała klaskając w ręce. 

Wróciłam do domu po czternastej. W kuchni słyszałam dźwięk tuczonej szklanki, więc postanowiłam sprawdzić co się tam dzieje. Zerknęłam przez futrynę widząc moją mamę zbierając części szkła z podłogi. 

-Co się stało? -Zapytałam pomagając jej zbierać resztki wypadku. 

-Nic, córciu. -Powiedziała wstając. Spojrzałam na jej uśmiech i pełne łez oczy. 

-Co się stało? -Zapytałam marszcząc brwi. 

-Dostałam nową pracę. Już nie będę pielęgniarką z nadgodzinami. -Zaśmiała się. -Będę sekretarką w salonie urody. -Dodała z uśmiechem. -Będziemy mieli więcej pieniędzy. -Przytuliła mnie. 

-Gratulacje. -Odpowiedziałam z uśmiechem, wyrzucając ręce w górę. 

-Dziękuję. -Przetarła twarz rękoma. -Justin jest na górze. Czeka na ciebie. 
-Och, okej. -Wzruszyłam ramionami. Uśmiechnęłam się po czym skierowałam się schodami do mojej sypialni. Otwarłam drzwi widząc jak Bieber pali na balkonie. 

-Wreszcie. -Powiedział, gdy usłyszał zamykane drzwi. Odłożyłam torbę do szafy. Podeszłam do chłopaka, chcąc się przywitać. Nagle jego usta mocno przywarły do moich. Poczułam jak lewe ramie przytrzymuje mnie w pasie, żebym nie poleciała do tyłu. Po chwili odsunął się ode mnie, gasząc papierosa. 

-Co to miało być? -Zapytałam zdziwiona. To nie tak, że jeszcze się z nim nie całowałam. Po prostu zazwyczaj byliśmy oboje pijani i nie wiedzieliśmy co robimy. 

-Chciałem być bardziej zaskakujący. -Wzruszył ramionami poprawiając czapkę odwróconą tyłem na jego głowie.

-Ou, nie wpadłam na to. -zaśmiałam się delikatnie wciąż będąc zdziwiona.Wyszło mu to dość dobrze. Co ja gadam? To było idealne, jak smak papierosów na jego wargach. Oblizałam usta. To było miłe. 

-Jestem taki nie przewidujący. -Powiedział z sarkazmem, zdejmując okulary przeciw słoneczne. -Pokaż mi lepiej co kupiłaś. -Odparł rzucając mną przez łóżko. 

-Nie? -Odpowiedziałam z uśmiechem wspinając się z powrotem na pierzynę. 

-Czemu? -Zapytał piszcząc. 

-Zobaczysz na balu. -Machnęłam ręką, biorąc do niej telefon. Napisałam do Dana jaki mniej więcej powinien mieć krawat, po czym odłożyłam iphone na półkę.

U don't care, so [J.B ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz