Three.

862 35 15
                                    

Obudziłam się cała spocona. Nie wiem co mi się śniło, ani kiedy zasnęłam. W pokoju było ciemno. Mój oddech był nie równy, nie mogłam się uspokoić. Coś spadło na podłogę. Serce jakby przestało mi bić. Sięgnęłam po telefon i załączyłam latarkę. 
-Goffie, prawie umarłam ze strachu. -Westchnęłam widząc yorka miniaturkę wychodzącego z szafy, walając za sobą wszystkie kartony. 
Przetarłam twarz rękoma, wstałam po czym zapaliłam światło. Wzięłam Goffie'go na ręce i ułożyłam na łóżku. Ponownie spojrzałam na ekran mojego iphone. Za dwanaście piąta rano. Zgasiłam światło, następnie kładąc się koło pupila. Ponownie powędrowałam w krainę snów. 

Tym razem zaspałam. Wyciągnęłam z szafy białą bluzkę z czarnymi długimi rękawami i czarną spódniczkę. Pobiegłam do łazienki gdzie obmyłam twarz, nakładając nowy lekki makijaż, przeczesałam włosy i ubrałam się. Wróciłam do pokoju po torbę oraz telefon. Zeszłam po schodach nakładając na stopy te same trampki co wczoraj. 
-Mogę zabrać twój samochód? -Zapytałam szybko, błagalnym głosem widząc siedzącego na kanapie Jackson'a. 
-Oszalałaś? -Parsknął. 

Nie tracąc czasu pobiegłam po jego kluczyki i wybiegłam z domu. Odpaliłam samochód, wyjeżdżając na drogę. 

Przed szkołą już nikogo nie było. Zaparkowałam i szybkim tempem ruszyłam w stronę szkoły. Korytarz pusty, ani żywej duszy. Przełknęłam ślinę i weszłam do środka sali anglistycznej.

-Przepraszam za spóźnienie. To się nie powtórzy. -Powiedziałam zadyszana, patrząc jak pan Carris spogląda na mnie spod okularów. 

-Nie sprawdzałem jeszcze obecności. Siadaj. -Przez jego twarz przebiegł cień uśmiechu, jednak wciąż miał zachowaną surową minę. 
Pokiwałam głową, zwracając się do swojej ławki. Moje brwi uniosły się gdy zobaczyłam w niej siedzącego Justin'a. Nie chcąc robić większego zamieszania usiadłam dwie ławki przed nim, jak gdyby nigdy nic. 
-Dobrze, jako że na dzisiaj mieliście przygotować się z lektury i jako że Bieber pojawił się na lekcji z czego bardzo się cieszę, jakże skorzystam. -Rzucił nauczyciel opierając się o bok drewnianego biurka. Do moich uszu doszło mnóstwo cichych przekleństw kierowanych do średniego wieku mężczyzny. -Justin, opowiedz mi co sądzisz o Fanny Hill? -Zapytał po chwili.
Lekko odwróciłam się przez ramię. Jego szczęka była zaciśnięta, przez co idealnie podkreślał swoje kości policzkowe, a jego wzrok był pusto ud kwity na tablicy. Wiedziałam, że nawet nie wie o istnieniu takiej książki, jednak ja znałam ją prawie na pamięć. Zacisnęłam zęby na dolnej wardze, po czym uniosłam rękę w górę. Nauczyciel skinął głową w moją stronę. 

-Dostałam ostatnio parę złych ocen i chciałabym je poprawić. Mogę odpowiadać? -Zapytałam zaciskając usta w cienką linię. profesor Corris westchnął, przytakując jednocześnie. -Celem dla Fanny Hill była prawda, dążyła do niej jak do niczego innego.

Lekcja dobiegła końca. Chwyciłam do ręki zeszyt i przerzuciłam torbę przez ramię. Wyszłam z klasy i skierowałam się na stołówkę. Gdy przechodziłam przez dziedziniec poczułam mocny uścisk na ręce, momentalnie wyrywając się z niego.
-co do cho...
-Po co to zrobiłaś? -Mój wzrok utkwił w brązowych tęczówkach Justin'a.

-Zrobiłam co? -Uniosłam brew, pocierając obolały nadgarstek.
-Uratowałaś mnie od odpowiedzi? -On również uniósł brew, opierając łokieć o ścianę.
-Uratowałam? -Parsknęłam. -Chciałam poprawić swoje oceny bo się ostatnio opuściłam w nauce. -Rzuciłam patrząc na chłopaka z ironicznym uśmiechem. Och, dobra tak na prawdę chciałam go uwolnić od odpowiedzi, bo wiadomo jakby się to skończyło, a tak przynajmniej zyskałam dobrą ocenę, więc w czym widzisz problem chłopaku?
-Wiem, że nie. -Pokręcił głową oblizując usta. 
-Skąd możesz wiedzieć? Jest kwiecień. Pierwszy raz cię widziałam na zajęciach u Carris'a. -Odpowiedziałam, marszcząc brwi. Chłopak westchnął, pocierając swoje ręce. 
-Natalia? Wszystko w porządku? -Usłyszałam zza siebie głos swojej przyjaciółki. Wzrok bruneta przeniósł się na nią, po czym wrócił na mnie.
-jesteś zadziorna jak na taką skromną dziewczynę. -Stwierdził z uśmiechem i odszedł. Moja szczęka lekko opadła. Co to miało być?

-Blanck, do cholery?
-Hmm? -Odwróciłam się na pięcie.
-Dobrze widziałam? To był Bieber? -Zapytała mierząc mnie dwa razy wzrokiem.
-co? -Poprawiłam pasek torby spadający z mojego ramienia.
-nie wiedziałam, że się znacie.
-Bo w sumie się nie znamy. -Rzuciłam.


U don't care, so [J.B ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz