Seven.

672 43 11
                                    

WHAT DO YOU MEAN TEŻ PODBIŁO WASZE SERCE JAK MOJE? ZAKOCHAŁAM SIĘ NOOO!

Odrabiam swoją pracę domową kiedy do mojego pokoju wszedł Cody z Jacksonem. 

-Już lepiej Jack? -Zapytałam zamykając książkę od matematyki. Spojrzałam na brata z lekkim uśmiechem. Westchnął po czym pokiwał twierdząco głową. Moja twarz rozpromieniała. 
-Może ten wieczór filmowy nie był złym pomysłem? Mama i tak ma nocną zmianę w szpitalu. -Wzruszył ramionami Jackson. Skrzywiłam się na myśl, że mogłabym opuścić dzień nauki. Zerknęłam na Cody'ego, który puścił mi oczko. 
-Zadzwonię po Elize. -Rzuciłam zaczynając pakować wszystkie książki do plecaka leżącego obok łóżka. Dziewczyna odebrała po jednym sygnale. Była bardzo podekscytowana, że spędzi noc w gronie z Simpsonem. 
-Nie zapraszaj Justin'a. -Odparł Jackson wychodząc przez drzwi. 
-Nie miałam zamiaru. -Odpowiedziałam od razu, zdziwiona czym mówi. 

Wieczór minął miło. Śmiałam się na komediach, bałam na horrorach. O oglądaniu dramatu mogłam zapomnieć. Chłopacy by się na to nie zgodzili.

-Tak po za tym jutro jest impreza. Idziecie? -W przerwie na 'siusiu' usłyszałam głos Cody'ego z salonu. Po chwili popcorn z mikrofali był gotowy. Wysypałam przysmak z papierowej torby do dwóch misek i skierowałam się do pokoju obok. 
-Ja bym z chęcią poszła. -Skinęła El, trzepocząc rzęsami w stronę chłopaka. 
-Natalia? Idziesz? -Blondyn zignorował moją przyjaciółkę, kierując wzrok na mnie. 

-Nie. -mruknęłam. -Nie jestem typem imprezowej laski. -Zaśmiałam się podając mu miskę. 

-Przedstawię ci moją siostrę Cod, ok? -Zaśmiał się Jackson na co chłopak pokiwał głową z uśmiechem. -Cześć jestem Natalia Olivia Blanck. -Wstał poprawiając nie widoczne okulary. Czy to, że noszę okulary korygujące moją wadę podczas czytania, odrabiania prac domowych i oglądania telewizji to a tak upokarzające? Nie odbierałam wcześniej tego w taki sposób. -Urodziłam się w ostatni dzień czerwca. Ale przejdźmy do rzeczy. -Położy ręce na biodrach. -Jestem ułożona, dobrze się uczę i według mojej mamy jestem pieprzonym ideałem. Oj, przepraszam czasem przeklnę, ale nie zwracajcie na to uwagi. Gdy miałam pięć lat zaczęłam chodzić na balet i jakąś sztukę walki. Chyba nie byłam w tym za dobra, bo po roku moja historia z tańcem się skończyła. Teraz nadrabiam to ocenami, żeby wszyscy myśleli jaka to ja nie jestem mądra i wspaniała. Zawsze miałam dobry kontakt ze swoim bratem, ale ostatnio zaczęłam za bardzo wpierdalać się w jego życie i teraz jest najlepiej jak nie gadamy. W dodatku z czasem będę przyprowadzać jego największych wrogów do naszego rodzinnego domu. Odchudzam się, chociaż widać mi kości, nie śpię, bo kuje, nie pale, nie pije, nie jaram, nie uprawiam seksu, nie naginam żadnych zasad, bo to nie w moim stylu. A ponad to...
-Jesteś kutasem. -Syknęłam kiedy miałam dość wysłuchiwania takich rzeczy na swój temat. -Miłego oglądania. -Rzuciłam przez ramię i poszłam do siebie. Co jest złego w tych wszystkich rzeczach? W tym, że nie biorę używek? Że dobrze się uczę? Odwróciłam się w stronę okna, szczypiąc delikatnie moje usta. Moja klatka zaczęła unosić się szybciej, a obraz lekko się rozmazywał. Nie chciałam płakać, więc szybko otarłam twarz. 

-Hej wszystko w porządku? - Usłyszałam męski głos. Po chwili Cody usiadł obok mnie na łóżku. -Nie przejmuj się, za dużo wypił i nie wiedział co mówi. 
-Słyszałam, że myśli trzeźwych to słowa pijanych czy jakoś tak. -Patrzyłam przed siebie. 
-To nie tak.
-Kurwa, Cody to jak? Przecież mówił prawdę. Nie znam się na tym co lubią chłopacy, nie chodzę na większe imprezy. Całymi dniami jestem w domu i się uczę. -Wyrzuciłam z siebie wstając z łóżka. -Jak ja w ogóle wyglądam...Porażka. Spójrz na te włosy, na te worki pod oczami. Potrzebuje odpoczynku. -Dodałam po chwili.

-Wyglądasz pięknie jak zawsze. -Odpowiedział patrząc na mnie. Zaśmiałam się z ironią pod nosem. 

-Idź już Cody. Do zobaczenia w szkole. -Przewróciłam oczami, otwierając drzwi, o które się oparłam. 
-Do zobaczenia na imprezie. Pójdziesz tam ze mną. -Powiedział z uśmiechem, następnie całując mój policzek. -Dobranoc. -Zszedł schodami w dół. 

Ciekawe gdzie podziewała się moja przyjaciółka, która powinna być teraz przy mnie. 

Rano obudził mnie budzik. Długo rozmyślałam nad tym, aby odpuścić sobie dzisiaj szkołę, jednak moje poczucie winy zwyciężyło. Wstałam, ścieląc za sobą łóżko. Z okna widziałam zachmurzone niebo, lecz wydawało mi się, że nie będzie padać. Nałożyłam na siebie jasne dżinsy i czarną bluzę z kapturem. Przed lustrem rozczesałam włosy i nałożyłam lekki makijaż składający się z rozświetlacz pod oczami i tuszem do rzęs. Przetarłam bezbarwną pomadką usta, po czym schowałam ją do kieszeni bluzy. Spakowałam odpowiednie książki do torby załatwiłam potrzeby toaletowe. Widząc, że na korytarzu nie ma butów mamy, sięgnęłam po kluczyki Jacksona i wyjechałam do szkoły. 

Lekcje cholernie się dłużyły. Nie pamiętam kiedy ostatnio przesiedziałam na wszystkich lekcjach cicho, na nic nie odpowiadając. Nie którzy pytali mi się czy dobrze się czuję. Odpowiadałam, że jestem zmęczona. 

*-*-*

JEŚLI PRZECZYTAŁAŚ/EŚ PROSZĘ ZOSTAW PO SOBIE GWIAZDKĘ I NAJLEPIEJ KOMENTARZ

Ulala Jackson co się z tobą dzieje? Może jest przed lub w trakcie okresu :p Jak rozdział/ Podoba się wam?

U don't care, so [J.B ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz