20

465 27 9
                                    

2 tygodnie później

Leżałam w łóżku od godziny myśląc czy na pewno wszystko przyszykowałam. Nigdy tak nie denerwowałam się tak bardzo spełnieniem swoich najskrytszych marzeń. Europa, Francja, Paryż to wszystko było nie do przewidzenia. Oczywiście planowałam "w dalekiej przyszłości" zarabiać tyle pieniędzy, że bez problemu na największym spontanie będę mogła wyjechać gdziekolwiek zapragnę. 

Usłyszałam dźwięk budzika, który po chwili postawił mnie na równe nogi. Zastanawiałam się dlaczego nie wstałam wcześniej aby zacząć się już powoli szykować, no ale cóż- było za późno. Załatwiłam poranną toaletę w niespodziewanie szybkim tempie. Rozczesałam włosy przed lustrem w sypialni, następnie ubierając czarne legginsy, czarny crop top i biały zapinany sweter sięgający mi do połowy łydek. Wszystko miałam uszykowane dzień wcześniej. Wzięłam do ręki moją torbę podręczną i zeszłam do kuchni. Zagotowałam kawę do termosu, po czym nałożyłam na nogi czarne niskie trampki. Wyszłam na ogród, aby powietrze jeszcze bardziej mnie orzeźwiło. Usiadłam na bujanej huśtawce, wyciągając z kieszeni sweterka paczkę Marlboro Gold. Odpaliłam papierosa. Zaciągnęłam dym do płuc.

-Palenie zabija skarbie. -Usłyszałam damski głos, dzięki któremu zaczęłam się potwornie dusić. Momentalnie zgasiłam peta pod butem chcąc zacząć się tłumaczyć mamie. -Myślała, że nie wiem. -Zaśmiała się idąc w moim kierunku. Usiadła obok, obejmując mnie ramieniem. Zrobiło mi się wstyd, bo zawsze uciekałam od nałogów, a mama doskonale o tym wiedziała. -Gdy byłam w twoim wieku też próbowałam, też paliłam. Nie zabiorę Ci twojej paczki, bo pewnie była za twoje kieszonkowe. Nie zabronię Ci palić, bo wydaje mi się, że coś masz w tej główce i zrozumiesz ten błąd. -Powiedziała spokojnie, wstała i ruszyła w stronę domu. -Zaraz zawołam Cię na kanapki. -Dodała. Patrzyłam jak się jej ciemne włosy podmuchują na wietrze kiedy wchodziła do środka domu ubrana w różowy szlafrok. Serce wciąż biło mi jak oszalałe. Myślałam, iż zabroni mi jechać, zacznie potwornie jazgać i wyrzuci mnie z domu, a przyjęła to z taką wyrozumiałością. Ufa mi. Po prostu mi ufa. 

Po trzech godzinach, odprawie i kiedy zszedł ze mnie cały stres siedziałam już na swoim miejscu w samolocie. Słuchałam muzyki na słuchawkach, gdy Eliza szturchnęła mnie informując, że idzie skorzystać z toalety. Kiwnęłam głową, z powrotem wkładając słuchawkę. Chwilę później poczułam pocałunek w ramię. Odwróciłam się w stronę miejsc pasażerskich. Obserwowałam bez żadnych emocji mimikę twarzy Justina, z którego ust wyczytałam krótkie "przepraszam", następnie czując jak dotyka nosem mojej szyi składając delikatne pocałunki. Położył głowę na moim ramieniu. Wzięłam głęboki wdech i odwróciłam buzie w stronę okna, myśląc że mogłam sobie darować przygodę z Paryżem. 

U don't care, so [J.B ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz