28

349 17 1
                                    

Mega się cieszę, że mimo mojej długiej nieobecności ktoś nadal tu zagląda ♥

Jak co dzień zostałam obudzona przez Justina. Było pięć po piątej, a ja jakby strzelił we mnie piorun energii wstałam i zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie czekając aż chłopak wyjdzie z toalety i pójdzie spać. 

-Znów nie śpisz? -Zapytał otwierając oczy szerzej. 

-Znów nie śpię. -Odpowiedziałam krzyżując ręce. Chłopak pokiwał głową kierując się na górę. -Justin? 

-Hm? -Mruknął będąc już na schodach. 

-Miałam przyjechać tu z tobą dla towarzystwa. -Powiedziałam patrząc na niego. 

-No tak. -Odpowiedział zdziwiony.

-Tymczasem ja zostałam bez towarzystwa. -Przełknęłam ślinę. 

-Ugh. -Westchnął. -Pogadamy o tym rano, okey? 

-Tak się skład, że nie mam czasu, bo zdobyłam pierdoloną pracę i wiesz co? Musiałam świętować to sama. -Syknęłam wstając z kanapy. 

-Jak to pracę? -Zbiegł ze schodów idąc za mną do kuchni.

-Pracę. Prawdziwą pracę. Nie taką jak twoja "praca". -Powiedziałam tworząc w powietrzu z palców cudzysłów.

-Przecież jej nie potrzebujesz, mamy pieniądze. -Zmarszczył czoło, a na jego twarzy pojawił się grymas.

-Potrzebuje kontaktu z ludźmi Justin. Pieniądze nie są najważniejsze. -Powiedziałam, odwracając się w stronę okna. Słyszałam tylko jak przeklina pod nosem idąc w stronę sypialni. 

Wypiłam kawę, po czym wzięłam prysznic. Założyłam na siebie czarną, lekko obcisłą sukienkę i czarny snapback z Lackers'ów do tyłu daszkiem. Nałożyłam czarne, niskie trampki na nogi. Na koniec umyłam zęby, wzięłam torbę i wyszłam z domu. 

Przechodząc przez zielone, drewniane drzwi usłyszałam dźwięk dzwonka. 

-W sumie nie ma różnicy między szóstą trzydzieści parę i siódmą. -Na wejściu usłyszałam śmiech Nico. 

-Nie denerwuj mnie. -Syknęłam kiwając głową.

-Chcesz tu siedzieć od rana do nocy? -Zapytał zaskoczony.

-I tak nie mam co innego robić. -Skierowałam się na tył, gdzie odłożyłam torbę. 

-Nie masz humoru? Woah, jaka z Ciebie kolorowa dziewczyna. -Zawołał mierząc mój żałobny strój od góry do dołu. 

-Nie, nie mam humoru. Ty też byś nie miał na moim miejscu. -Odpowiedziałam sucho. 

-Tu twoja plakietka. -Podał mi plastik z wypisanym imieniem. -Natalia, ładnie. -Uśmiechnął się nie patrząc na mnie. 

-Dzięki. -Odebrałam plakietkę wpinając ją w sukienkę. 

-Więc co się stało, że jesteś taka poddenerwowana? -Zapytał patrząc w moje oczy. 

-Jesteś naprawdę uroczym chłopakiem Nico, ale nie chcę mi się mówić o tym jak nieodpowiednio dobieram sobie przyjaciół. -Posłałam mu lekki uśmiech, który po chwili mi odwzajemnił. 

W pomieszczeniu znów rozbrzmiały dzwonki - Mój pierwszy klient. Byłam wręcz podekscytowana, dopóki nie zobaczyłam doskonale mi znanej twarzy mojego przyjaciela.

-Dzień do...co? -Zatrzymał się w połowie drogi do kasy. Spojrzałam na jego zdziwienie, później na zakłopotanie Nico, później znów na Justin'a.

-To jest ta twoja świetna praca, którą musiałaś świętować sama? -Zapytał zniesmaczony. 

-Czego sobie życzysz? -Zapytałam zachowując się profesjonalnie.

-Żebyś teraz wyszła i wróciła ze mną do domu. -Rzucił, chowając ręce do kieszeni. 

-Niestety nie ma tego w naszej ofercie. -Powiedziałam całkiem poważnie co wywołało śmiech Nico. Chłopak poklepał mnie po ramieniu i wyszedł na zaplecze. 

-Kogo ty grasz? -Podszedł bliżej.

-Jestem w pracy Justin, więc teraz jesteś moim klientem. -Uświadomiłam mu. 

Do środka weszła trójka ludzi. Nico wrócił do mnie szepcząc mi na ucho, że jeśli chcę mogę wyjść na zewnątrz pogadać. Tak też zrobiłam, jednak przed tym pomogłam w obsłudze. 

Wyszliśmy na zewnątrz. Odpaliłam papierosa patrząc na ocean.

-Czemu jesteś taka oschła? -Zapytał, zasłaniając mi piękne widoki. 

-A jaka mam być? Mam skakać z radości, bo nie rozmawiamy dziennie nawet godziny? -Zapytałam spokojnie. 

-Zmienię to, ale wróć do domu i zjedz ze mną śniadanie. -Powiedział biorąc mnie za jedną rękę. Pokiwałam negatywnie głową.

-Ile ty w ogóle spałeś? -Spojrzałam w jego zjarane, zmęczone oczy. 

-Nie spałem.

-Więc wróć do domu i się prześpij. -Zaproponowałam biorąc buszka. 

-Pójdziesz dzisiaj ze mną na imprezę? -Zapytał powoli odchodząc, lecz wciąż trzymając moją dłoń.

-Muszę wcześnie wstawać. -Oznajmiłam. 

-Więc wrócimy wcześniej. -Odpowiedział z uśmiechem, po czym pocałował mnie w policzek i poszedł. Zgasiłam papierosa i weszłam do środka. W kawiarni zaczęły powoli robić się tłumy. Przyjęłam kolejne zamówienia, które podałam Nico. 

-Wstawię wodę, co? -Zaproponowałam widząc jaką harówką będzie ta praca.

-Jesteście uroczy. -Odpowiedział rozdrabniając truskawki. 

U don't care, so [J.B ff]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz