Mega się cieszę, że mimo mojej długiej nieobecności ktoś nadal tu zagląda ♥
Jak co dzień zostałam obudzona przez Justina. Było pięć po piątej, a ja jakby strzelił we mnie piorun energii wstałam i zeszłam na dół. Usiadłam na kanapie czekając aż chłopak wyjdzie z toalety i pójdzie spać.
-Znów nie śpisz? -Zapytał otwierając oczy szerzej.
-Znów nie śpię. -Odpowiedziałam krzyżując ręce. Chłopak pokiwał głową kierując się na górę. -Justin?
-Hm? -Mruknął będąc już na schodach.
-Miałam przyjechać tu z tobą dla towarzystwa. -Powiedziałam patrząc na niego.
-No tak. -Odpowiedział zdziwiony.
-Tymczasem ja zostałam bez towarzystwa. -Przełknęłam ślinę.
-Ugh. -Westchnął. -Pogadamy o tym rano, okey?
-Tak się skład, że nie mam czasu, bo zdobyłam pierdoloną pracę i wiesz co? Musiałam świętować to sama. -Syknęłam wstając z kanapy.
-Jak to pracę? -Zbiegł ze schodów idąc za mną do kuchni.
-Pracę. Prawdziwą pracę. Nie taką jak twoja "praca". -Powiedziałam tworząc w powietrzu z palców cudzysłów.
-Przecież jej nie potrzebujesz, mamy pieniądze. -Zmarszczył czoło, a na jego twarzy pojawił się grymas.
-Potrzebuje kontaktu z ludźmi Justin. Pieniądze nie są najważniejsze. -Powiedziałam, odwracając się w stronę okna. Słyszałam tylko jak przeklina pod nosem idąc w stronę sypialni.
Wypiłam kawę, po czym wzięłam prysznic. Założyłam na siebie czarną, lekko obcisłą sukienkę i czarny snapback z Lackers'ów do tyłu daszkiem. Nałożyłam czarne, niskie trampki na nogi. Na koniec umyłam zęby, wzięłam torbę i wyszłam z domu.
Przechodząc przez zielone, drewniane drzwi usłyszałam dźwięk dzwonka.
-W sumie nie ma różnicy między szóstą trzydzieści parę i siódmą. -Na wejściu usłyszałam śmiech Nico.
-Nie denerwuj mnie. -Syknęłam kiwając głową.
-Chcesz tu siedzieć od rana do nocy? -Zapytał zaskoczony.
-I tak nie mam co innego robić. -Skierowałam się na tył, gdzie odłożyłam torbę.
-Nie masz humoru? Woah, jaka z Ciebie kolorowa dziewczyna. -Zawołał mierząc mój żałobny strój od góry do dołu.
-Nie, nie mam humoru. Ty też byś nie miał na moim miejscu. -Odpowiedziałam sucho.
-Tu twoja plakietka. -Podał mi plastik z wypisanym imieniem. -Natalia, ładnie. -Uśmiechnął się nie patrząc na mnie.
-Dzięki. -Odebrałam plakietkę wpinając ją w sukienkę.
-Więc co się stało, że jesteś taka poddenerwowana? -Zapytał patrząc w moje oczy.
-Jesteś naprawdę uroczym chłopakiem Nico, ale nie chcę mi się mówić o tym jak nieodpowiednio dobieram sobie przyjaciół. -Posłałam mu lekki uśmiech, który po chwili mi odwzajemnił.
W pomieszczeniu znów rozbrzmiały dzwonki - Mój pierwszy klient. Byłam wręcz podekscytowana, dopóki nie zobaczyłam doskonale mi znanej twarzy mojego przyjaciela.
-Dzień do...co? -Zatrzymał się w połowie drogi do kasy. Spojrzałam na jego zdziwienie, później na zakłopotanie Nico, później znów na Justin'a.
-To jest ta twoja świetna praca, którą musiałaś świętować sama? -Zapytał zniesmaczony.
-Czego sobie życzysz? -Zapytałam zachowując się profesjonalnie.
-Żebyś teraz wyszła i wróciła ze mną do domu. -Rzucił, chowając ręce do kieszeni.
-Niestety nie ma tego w naszej ofercie. -Powiedziałam całkiem poważnie co wywołało śmiech Nico. Chłopak poklepał mnie po ramieniu i wyszedł na zaplecze.
-Kogo ty grasz? -Podszedł bliżej.
-Jestem w pracy Justin, więc teraz jesteś moim klientem. -Uświadomiłam mu.
Do środka weszła trójka ludzi. Nico wrócił do mnie szepcząc mi na ucho, że jeśli chcę mogę wyjść na zewnątrz pogadać. Tak też zrobiłam, jednak przed tym pomogłam w obsłudze.
Wyszliśmy na zewnątrz. Odpaliłam papierosa patrząc na ocean.
-Czemu jesteś taka oschła? -Zapytał, zasłaniając mi piękne widoki.
-A jaka mam być? Mam skakać z radości, bo nie rozmawiamy dziennie nawet godziny? -Zapytałam spokojnie.
-Zmienię to, ale wróć do domu i zjedz ze mną śniadanie. -Powiedział biorąc mnie za jedną rękę. Pokiwałam negatywnie głową.
-Ile ty w ogóle spałeś? -Spojrzałam w jego zjarane, zmęczone oczy.
-Nie spałem.
-Więc wróć do domu i się prześpij. -Zaproponowałam biorąc buszka.
-Pójdziesz dzisiaj ze mną na imprezę? -Zapytał powoli odchodząc, lecz wciąż trzymając moją dłoń.
-Muszę wcześnie wstawać. -Oznajmiłam.
-Więc wrócimy wcześniej. -Odpowiedział z uśmiechem, po czym pocałował mnie w policzek i poszedł. Zgasiłam papierosa i weszłam do środka. W kawiarni zaczęły powoli robić się tłumy. Przyjęłam kolejne zamówienia, które podałam Nico.
-Wstawię wodę, co? -Zaproponowałam widząc jaką harówką będzie ta praca.
-Jesteście uroczy. -Odpowiedział rozdrabniając truskawki.
CZYTASZ
U don't care, so [J.B ff]
FanfictionPotraktuj mnie jak kolejną ze swoich zabawek. Przecież wiem, że niczego nie mówisz poważnie. Wspólnie plany i marzenia - nie do spełnienia. A wiesz dlaczego? Bo robisz wszystko pod publikę, pod swoich głupich kumpli? Kim byś był bez nich? Może wtedy...