Rozdział 1

570 20 4
                                    

-Moja droga Lizzy, prawdą powszechnie znaną jest, że samotnemu, lecz bogatemu mężczyźnie brak do szczęścia tylko żony- powiedziała Pani Benton do swojej środkowej córki Lizzie.- Zaczynasz ostatni rok na studiach. To twoja szansa słonko. Jesteś miła, a na świecie na pewno są faceci, który lubią intelektualistki.- ciągnęła Pani Bennet.
-Dobrze wiesz, że nigdy nie chciałabym kogoś głupszego od siebie. Więc szanse, że znajdę idealnego faceta w tej dziurze są znikome. Idę na górę- odpowiedziała Lizzie i wyszła z pokoju.

Lizzie udała sie do swojej sypialni w której w wieku 24 lat nadal mieszkała. Pani Bennet miała racje. Lizzie była rzeczywiście mądra i całkiem ładna. Jednak perspektywa staropanieństwa nie przerażała jej tak jak matkę. W końcu kogoś znajdzie, a jeśli nie, to trudno. W swoich poglądach bardzo się różniła od swoich sióstr. Lydia, jej młodsza siostra, była gwiazdą swojego roku. Przebojowa, wygadana, może nie grzeszyła inteligencją, ale jej wygląd i styl ubierania zupełnie to rekompensował. Zawsze otaczał ją wianuszek chłopców. Starsza siostra Lizzie, Jane była jej zupełnym przeciwieństwem. Miła, piękna, jak delikatny kwiatek. Wierzyła w prawdziwą miłość, która jeszcze dla niej nie nadeszła. Podsumowując, pani Benton załamywała ręce nad prawdopodobnym staropanieństwem wszystkich trzech córek.

Następnego ranka Lizzie zeszła jak zwykle na dół na śniadanie. Gdy  weszła do pokoju jadalnego jej matka wykrzyknęła- Lizzie! Nie zgadniesz! Netherfield Park został kupiony. Za prawie 12 milionów! Słyszałam od pani Long, że dwóch bardzo miłych, młodych i bogatych mężczyzn się tam wprowadza. To taka szansa dla ciebie i Jane. Twój ojciec musi jak najszybciej złożyć im wizytę -  mówiła pani Benton.
- A co jeśli to geje? Nie wydaje ci się podejrzane, że dwóch samotnych i przystojnych mężczyzn mieszka samych? - spytała Lizzie i rzuciła rozbawione spojrzenie matce
- Och kochanie, jest z nimi kobieta. Podobno siostra jednego z nich.
- To chyba jeszcze gorzej- powiedziała Lydia konspiracyjnym szeptem. Siostry zachichotały i wróciły do śniadania.

-Lizzie! Lizzie! Odłóż te ksiazki i mnie posłuchaj!- krzyknęła Lydia wbiegajac do pokoju Lizzie tego samego dnia po południu.
- Tobie Lydia przydało by sie trochę książek. Może byś nie była taką wkurwiająca.- odpowiedziała Lizzie.
- Powinnaś być dla mnie miła, bo wiem coś o czym ty nie wiesz Lizzie. Wiem coś o naszych nowych sąsiadach! Więc jeden z nich ma na imię Charles Bingley i jest studentem prawa na Harvardzie- ciągnęła Lydia
- Jak wyglada?- zapytała Lizzie.
- Nie wiem nie widziałam go, ale widziałam jego siostrę jak wysiadała z samochodu. Jest piękna. Może nawet ładniejsza od Jane. No i jest jeszcze jego przyjaciel na którego wołali Darcy, ale zgaduje że to nie jest jego prawdziwe imię. On jest prezesem jakiejś gigantycznej firmy. Ale co to za różnica czym sie zajmują. Ważne,  że są niesamowicie gorący i przystojni i że mają pojawić się na urodzinach pani Young.
- Tej co za każdym razem stara się nieco za bardzo, żeby jej urodziny były udane? Liczyłam, że uda mi się z niej wykręcić.- powiedziała Lizzie
- Właśnie tej. Dobra ja uciekam do miasta moja niesamowicie nudna środkowa siostro. Jane kazała mi ci powtórzyć, że skróciła dla ciebie ta zieloną sukienkę na urodziny -tym oświadczeniem Lydia skończyła rozmowę i wyszła z pokoju.

Pierwsze WrażeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz