Rozdział 16

150 8 1
                                    

- Zobaczysz, ani się obejrzysz, a już będziemy razem w domu na święta.- powiedziała Jane i uściskała swoją młodszą siostrę - poza tym, ty zaraz wyjeżdzasz do Charlotte, więc nawet nie zauważysz mojej nieobecności.
- Bez ciebie w tym domu nie zapanuje porządek. Cieszę się twoim szczęściem i na prawdę chcę żebyś się dalej rozwijała, ale bez ciebie to na prawdę nie będzie to samo- odparła Lizzie tuląc siostrę po raz kolejny
- Och, nie dramatyzuj tak Lizzie. Ludzie się patrzą. Ona jedzie Nowego Jorku, a nie na Syberię. Poza tym, to tylko kilka tygodni, a znowu się zobaczycie- powiedziała Lydia i wywróciła oczami, ale też uściskała najstarszą siostrę.
Jane uśmiechnęła się i poszła do swojego bramki z kontrolą bagażu. Przechodząc, jeszcze raz się obróciła i pomachała na pożegnanie.

Brak Jane oznaczał dla Lizzie mniej czasu dla siebie. Musiały jakoś z Lydią podzielić się obowiązkami. Wyszło jednak na to, że to Lizzie robiła większość. Lydii albo nie było, albo leczyła się z kaca, albo wykręcała się pokrętnie bólem głowy. Lizzie to wcale nie zdziwiło, a nawet cieszyła się z dodatkowej roboty. Nie musiała słuchać wykładów matki o jej rychłym staropanieństwie i jodze, która okazała się nową fascynacją pani Benton. Praca powstrzymywała ją też od myślenia o Georgu, który się nie odezwał odkąd wyjechał z miasta. Nie było jej jakoś smutno, ale zaczynała się niepokoić. Nie martwiła się za to o Jane, która regularnie dzwoniła i dawała sprawozdania ze swojej nowej pracy.
Lizzie cieszyła się też, że zaraz ona sama wyjedzie. Kilka tygodni u przyjaciółki dobrze jej zrobią.

Nastał dzień wylotu Lizzie do Chicago. Z ciepłym, lecz lekko wymuszonym uśmiechem żegnała całą rodzinę. Lydia była śmiertelnie obrażona, bo ona będzie musiała przejąć obowiązki sióstr. Na domiar złego zepsuła się zmywarka, więc Lydia z nieszczęśliwą miną łypała na Lizzie. Po czułych pożegnaniach ze strony rodziców i raczej obojętnym ze strony Lydii, Lizzie wsiadła na pokład samolotu. Cały lot przespała, za co pózniej pluła sobie w brodę, bo w nowych miejscach zawsze miała kłopoty ze snem.

Na lotnisku czekała już na nią uśmiechnięta od ucha do ucha Charlotte, której radosna paplanina towarzyszyły im całą drogę do mieszkania. Mieszkanie, które wynajmowała Charlotte nie było duże, ale jej w zupełności wystarczało. Lizzie zajęła salonową kanapę zanim Charlotte wyszłaby z propozycją odstąpienia swojego łóżka. Przez kolejną godzinę Charlotte zapoznawała przyjaciółkę z jej nowymi obowiązkami jako stażystki. Poza zwykłym przynoszeniem kawy i usługiwaniem Collinsowi, miała też zająć się redakcją książki jakiegoś mało znanego autora z Indii. Po wyczerpującym wieczorze z winem i starymi melodramatami ( Charlotte miała słabość do Casablanki) przyjaciółki poszły spać, wiedząc, że czeka je jutro pracowity dzień.

Pierwsze WrażeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz