Rozdział 10

199 14 0
                                    

Następnego dnia, lekko skacowana Lizzie analizowała poprzedni wieczór. Zachowanie Georga było co najmniej dziwne. Lizzie nigdy nie widziała żeby się tak zachowywał. Postanowiła że jak najszybciej go o to zapyta. Może jednak nie dziś, bo głowa jej pękała. A jak dopiero musiał się czuć George, który wypił co najmniej dwa razy tyle co ona. Wzięła dwie tabletki aspiryny, by jakoś okiełznać ból. Właśnie schodziła na dół, żeby wziąć sobie coś do jedzenia, gdy zobaczyła swojego kuzyna śpiącego w fotelu na korytarzu. Miał dorysowane wąsy i chrapał tak, że aż Lizzie się zdziwiła dlaczego nie obudził całego domu. Minęła go uśmiechając się pod nosem.
Zeszła do kuchni, gdzie zastała Lydię, która patrzyła tępo w swoją miskę owsianki. Od razu było widać, że dużo wypiła i że przez najbliższe 12 godzin lepiej jej nie drażnić. Nie odpowiedziała też na pytanie Lizzie o to jak się czuje, tylko rzuciła jej nienawistne spojrzenie i wróciła do grzebania w owsiance. Lizzie właśnie nalewała sobie soku pomarańczowego, gdy do kuchni wparowała pani Benton.
- I co dziewczynki, jak było na imprezie? Poznaliście jakichś bogatych i przystojnych facetów?- powiedziała, a potem zaczęła długi monolog o roli małżeństwa w życiu kobiety. Lizzie miała dość tej paplaniny, wiec wyszła pooddychać świeżym powietrzem. Położyła się na leżaku na tarasie. Wiatr delikatnie rozwiewał jej włosy, a słońce grzało w twarz. Było jej tak dobrze że aż zasnęła.
Obudził ją telefon, który dzwonił bez przerwy, tak że Lizzie nie mogła go zignorować. Niechętnie odebrała.
-Halo?
-Cześć, piękna- usłyszała głos Georga po drugiej stronie słuchawki.
-Hej- odpowiedziała ponurym głosem.
-Widzę że nie tylko ja jestem skacowany. Słuchaj mała. Może byśmy się jakoś spotkali. Chciałbym trochę wyjaśnić tą sytuację wczoraj w klubie. Co ty na to?
- Może być, ale byle nie dzisiaj. Piątek?
-Spoko. Może być ta kawiarnia co ostatnio?
-Jasne. Do zobaczenia. Pa.
Lizzie rozłączyła się. Z zadowoleniem stwierdziła że głowa ją już tak nie boli. Poszła na górę, pouczyła się trochę, a potem poszła spać.

Nadszedł feralny piątek i Lizzie stawiła się na umówioną godzinę w kawiarni. George oczywiście się spoźnił. Czekała na niego 10 minut. Na powitanie cmoknął ją w policzek. Zamówili kawę i usiedli przy jednym ze stolików.
- To o czym chciałeś ze mną pogadać?- zapytała Lizzie
- Opowiem ci historię mojego dzieciństwa i kontaktów i Williamem Darcym.
- Zamieniam się w słuch.
- Mój ojciec pracował u starego pana Darciego, ojca Williama. Darzył on mojego ojca sympatią i zaufaniem. Dlatego ja i William często bawiliśmy się razem. Byliśmy przyjaciółmi. Zawsze opiekował się mną mój tata. Moja mama zostawiła nas, gdy miałem 3 lata. Ledwo ją pamietam. Pózniej mój ojciec zachorował na raka żołądka. Nie udało się go uratować.
- Przykro mi.
-Miałem 12 lat. Nie miałem się gdzie podziać, a jedyna rodzina jaką mam nie mogła sobie pozwolić na przyjęcie mnie. Wiec przyjął mnie stary pan Darcy. Pokochał mnie jak własnego syna. Opiekował się mną i dał mi dobrą edukację. Rodzice Williama byli rozwiedzeni i nie utrzymywali ze sobą kontaktu. Byliśmy we czwórkę. Ja, dwóch Darcych i jego siostra Georgiana. Dobrze mi tam było. Tak jak mówiłem stary Darcy mnie kochał. Zaczynało to bardzo irytować Williama. Stracił część uwagi swojego ojca i nie podobało mu sie to. Nie okazywał jednak swoich uczuć wobec mnie bardzo wylewnie, tylko zaczął traktować mnie z chłodną obojętnością. Nie przejmowałem się tym za bardzo. Moim największym marzeniem wtedy było zostać historykiem sztuki. Teraz już mi przeszło, ale wtedy robiłem wszystko w tym kierunku co się dało. Kursy, chodziłem na zajęcia i miałem wielkie albumy z obrazami. Pewnego dnia jednak nadszedł straszny dzień. Starszy Darcy wracał właśnie ze spaceru, gdy w okolicy pojawił się samochód. Pijany kierowca. Darcy zginął na miejscu. Zostaliśmy tylko we trójkę. Ja, William i Georgi. Starszy Darcy większość rzeczy przepisał na swoje dzieci, ale mi też przypadła niemała sumka. Mogłem się jej podjąć dopiero, gdy osiągnę pełnoletność. Gdy to się stało poszedłem do Darciego po należne pieniądze. Chciałem za nie zbudować własną galerię. Jednak Darcy odmówił Dania mi należnej kwoty.
- Odmówił spełnienia ostatniej woli swojego ojca?
-Tak. Nie spełniłem marzeń o galerii. Wyjechałem do Kanady. Chwytałem się różnych dorywczych prac, aż za zarobione pieniądze udało mi się zrobić kurs instruktora piłki nożnej. Wróciłem do kraju i trenuje drużynę młodzików w klubie sportowym, a nasze drogi ponownie się krzyżują. Resztę opowieści już znasz.
- To okropne. Nie sądziłam że Darcy jest taki zły. Myślałam że to tylko pozory. Ale jednak myliłam się.
-To już znasz moją historię. Odprowadzić cie do domu?- Wstali i zaczęli zbierać swoje rzeczy. Pokonali drogę w milczeniu. Zatrzymali się pod domem Lizzie. George pochylił się i złożył na jej ustach delikatny pocałunek. Lizzie przyciągnęła go do siebie, a on z uśmiechem całował ją dalej. Gdy oderwali się od siebie, Lizzie weszła do domu z szerokim uśmiechem na ustach.

-------------------------------------------------------------------------------------------------------
Hej!
Kolejny rozdział za mną. Ten był jakoś wyjątkowo długi, ale całkiem przyjemnie mi się go pisało. Co myślicie o takim obrocie spraw? Piszcie w komentarzach.
Całusy
Minka

Pierwsze WrażeniaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz