Rozdział 2

1.2K 127 26
                                    

~Baekhyun's POV~

Jeśli kiedykolwiek myślałeś, że fizyka kwantowa, całki, czy rachunek różniczkowy są potwornie trudne to nigdy nie spędzałeś czasu z Park Chanyeolem. A już na pewno z nim nie pracowałeś. Chłopak miał dwieście zmian nastroju na minutę. Jeśli tak mają baby podczas okresu, czy ciąży to ja wam naprawdę z całego serca współczuję. Wyobraźmy sobie taką panią, której znudziła się drama w telewizji i chce się przejść na spacer. Mieszka na ósmym piętrze, nie ma windy. Ubiera się, schodzi, jest już przy klatce i nagle się rozmyśla. Nie chce iść na spacer. Weź teraz wracaj na ósme piętro. No ja to bym chyba kurwicy dostał, gdybym musiał tak zapierdalać z góry na dół, bo mi się odwidziało.  Wracając. Taki był Park. Przynajmniej przy mnie tak się zachowywał. Raz kazał mi się zamknąć i czekać, aż sam stworzy melodię, za drugim razem darł ryja, że mu nie pomagam, a ja siedziałem na podłodze jak ta ciota nie wiedząc co zrobić. Zaraz po wydarciu mordy przepraszał oraz zmieniał się w puchowego Yeolka, jak zacząłem go nazywać. Zawsze wtedy pytał mnie o zdanie, dzięki czemu udawało mi się nawiązać z nim konwersację. Czasem dawałem się ponieść i  udawało mi się go rozśmieszyć. Ma piękny śmiech.... Szkoda, że nie śmieje się częściej, ale tak właśnie minęły mi trzy tygodnie. Na krzykach, na przeprosinach, na śmiechu. Wydaje wam się teraz pewnie, że ruszyłem coś dalej z moim planem zdobycia Chanyeola. Ni chuja. Park spędzał ze mną czas tylko wtedy, kiedy musiał. Czyli jakieś dwie, czasem trzy godziny w dziennie, podczas gdy pracowaliśmy nad piosenką. W pozostałych przypadkach mnie unikał. Warto wspomnieć, iż nie dane mi było zobaczyć jego pięknego, PRAWDZIWEGO uśmiechu. Z tego co dowiedziałem się od Luhana, Chanyeol unikał również swoich kumpli, a nawet nie pojawił się na ostatniej imprezie, co było hańbą dla członka ekipy Mocnego Melanżu. Nie wiem czemu, ale czułem, że to wszystko ma jakiś związek z Minsą. Minęły trzy tygodnie listopada, niedługo święta, a ten chodzi jakby miał zaraz dostać kulkę w łeb. Nie chodzi o to, by teraz rzygał tęczą, bo idą święta, ale choć trochę mógłby się rozchmurzyć albo chociaż wrócić do dawnego stanu używalności.

- Baekhyun słuchasz mnie w ogóle? - usłyszałem koło siebie głos Luhana. No tak musiałem się wyłączyć akurat podczas lunchu z chłopakami.

- Słucham cię, Lu. Cały czas. - błagam nie pytaj o to co powiedziałeś.

- Tak? To co powiedziałem. - kurwaaaaaa.

- Dobra, nie słuchałem.

- Znowu myślisz o Chanyeolu? - czułem spojrzenia wszystkich, Laya, Tao, Do, na sobie. Martwili się o mnie, bo przeżywałem humorki Yeola bardziej niż on sam, czy jego kumple. Luhan nie raz musiał mnie pocieszać,  gdy wracałem do pokoju zapłakany po tym Park coś na mnie krzyknął.

- Dobrze wiesz, że tak. - odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Jeśli chodzi o Xiao to najlepiej od razu powiedzieć mu co cię gryzie. Wyciągnie to z ciebie siłą, bądź torturami, ale wyciągnie.

- Znowu wydarł na ciebie ryja?! Nie no zapierdolę mu za chwilę. Skurwysyn nie będzie mi męczył mojego przyjaciela. Rozjebię mu tę pieprzoną buźkę na kawałki, a potem posklejam. I ponownie rozjebię!!! - Kyungsoo natychmiast doskoczył do Jelonka, by go powstrzymać przed masakrą jakiej chciał dokonać na biednym Parku. Ja też podniosłem się z krzesła i przytuliłem Lu. Dobrze było wiedzieć, że jest ktoś, kto jest gotów zniszczyć wszystko i wszystkich, by dorwać Park Chanyeola.

- No już, Luhan. Uspokój się. Chan nic mi nie zrobił, po prostu się o niego martwię. Jest jakiś taki zamknięty. Rozumiesz? - starałem się go jakoś uspokoić.

- Bożeeee - jęknął, gdy tylko usiadł. Do na wszelki wypadek wciąż pozostawał za chińczykiem. - Czemu musiałeś zakochać się w Park Chanyeolu?! - wykrzyczał.

1+1=1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz