~Chanyeol's POV~
-Co?! - nasz krzyk słychać było chyba na drugim końcu kuli ziemskiej. Wszyscy razem staliśmy w ciężkim szoku przed mahoniowym biurkiem naszego kochanego dziekana.
- To co słyszeliście. Ta decyzja jest nieodwołalna.
- Nie może nas Pan karać za to co oni zrobili? - Baekhyun wyglądał jakby zdiagnozowano u niego raka, blady, roztrzęsiony i wyraźnie załamany.
- Tak właściwie to nie była nasza wina. - odpowiedziałem.
- Park Chanyeol to była wasza impreza. Chcesz mi powiedzieć, że nie wiedzieliście kto przyjdzie?! - cóż wygląda na to, że to co uznałem za załamanie przerodziło się w czystą wściekłość.
- Zaprosiliśmy te same osoby co zwykle. Teraz tylko pozwoliliśmy im wziąć ze sobą znajomych. Wiem, że jesteśmy popularni, ale to nie znaczy, że znamy każdego w kampusie. Poza tym ciebie nie zapraszałem, chłopaki też nie, więc co tam robiłeś?
Byłem wściekły tę małą flądrę obarczała o wszystko mnie. Czy ja wyglądam na pieprzonego Matejkę, co sobie kurwa na ścianach rysuje?!- Panie Byun, pan również był w tym momencie w miejscu, gdzie dokonano zamachu. - na słowo zamach wszyscy się skrzywiliśmy.
- Psorze, nie przesadzajmy. Zaraz zamach? - obawiam się, że YiFan jeszcze nie wytrzeźwiał.
- A zna pan inne określenie na to co się stało, panie Wu?
- Wypadek? - spytał ZiTao, wzruszając ramionami. Po drugiej stronie pokoju słychać było jak Suhy zalicza facepalm.
- Boże... - Baekowi chyba zakręciło się w głowie, bo na chwiejnych nogach dotarł na krzesło, po czym zwalił się na nie całym ciężarem.
- Projekt będzie miał miejsce po egzaminach końcowych. Skończyłem, możecie odejść.
Wytoczyliśmy się z gabinetu dziekana i stanęliśmy na środku korytarza. Po chwili Jednorożce odwróciły się, odmaszerowały w sobie tylko znanym kierunku, a my staliśmy jak te krowy nie wiedząc co ze sobą zrobić. Dopiero teraz dopadła mnie idiotyczność sytuacji. Cholera, to nie była nasza wina! A teraz przez jakichś kretynów cała nasza dwunastka może wylecieć. Ale zacznijmy od początku.*dzień wcześniej, godzina 18:34*
Razem z Suho rozkładaliśmy stół, sprzęt grający i kilka innych pierdół m. in. balony i serpentyny, na które uparł się Kai, bo był przekonany, że spodobają się Do. Jakby w ogóle miał się tu zjawić. Początek imprezy był przewidziany na 21. Spodziewaliśmy się tłumów, dlatego urządziliśmy wszystko na ogromnym tarasie należącym do Sehuna. Dobrze było się z nim zadawać, dzięki niemu dostaliśmy najlepsze pokoje w kampusie plus zero współlokatorów. Spodziewaliśmy się masy ludzi, ale wiedzieliśmy kogo NIE będzie. ZGJ. Oni nie lubili imprez, czasem tylko widziałem Tao i Luhana. Ze względu na to, że "apartament" należał do Oh musiał on przeznaczyć pokój dla niezaspokojonych przejezdnych, if you know what I mean. Przed 21 siedzieliśmy już u Sehuna, czekając na gości i Krisa z towarem. Oczywiście na stole było już pełno różnego rodzaju trunków, ale Krisus miał przynieść te bardziej pożądane rzeczy. Niewiele po 21 zaczęli schodzić się ludzie. Chłopaki postawili mnie przy drzwiach, żebym witał gości. Część znałem, większej części nie, ale to nie miało znaczenia.
- Witajcie na jednej z najlepszych impre...- już miałem się odwrócić do nowo przybyłych z moim firmowym uśmiechem, kiedy zobaczyłem burzę brązowych włosów, szczęka mi opadła. W moich, znaczy Sehuna, ale moich, drzwiach stało całe ZGJ. Z prędkością światła pozbierałem się do kupy, wykonałem zamaszysty ruch ręką, zapraszając ich do środka. Kiedy tylko mnie minęli złapałem jakąś wytapetowaną laskę, postawiłem pod drzwiami, podczas gdy sam udałem się na poszukiwania chłopaków. Jak można się było spodziewać spotkałem Jongina przy wodopoju.
- Joł, Kamjong, zgadnij kto nas zaszczycił swoją obecnością.
- Widziałem kilka ciekawych osób, ale nie aż tak, by się nimi przejmować.
- Skoro się nimi nie przejmujesz to chyba cię jednak nie obchodzą. - powiedział Sehun, sięgając po kolejny kieliszek.
- Być może. No więc co to za wspaniali goście? Modelki Victoria's Secret? Czy seksowni faceci Playboy'a?
- Pierwsza opcja odpada. Ale jeden z nich, według ciebie, nadaje się na okładkę Playboy'a. - powiedziałem z uśmiechem. Dosłownie widziałem jak trybiki w głowie Kaia łączą informacje. A kiedy ten biedny, szary neutron dotarł na miejsce jego oczy omal nie wyleciały z orbit.
- Gdz....Gdzie?
Pokazałem ręka kierunek, gdzie ostatnio widziałem Kyungsoo i Jongina już przy nas nie było.
- Trzeba znaleźć Suho. - spojrzałem na maknae z pytaniem w oczach.
- Nie sądzę, żeby Kai szybko się podniósł po 265 porażce.
- Czemu od razu zakładasz porażkę? - spojrzeliśmy sobie w oczy i wybuchnęliśmy śmiechem. - O Boże... Biedny Do.
- Dałby mu dupy i miałby problem z głowy. - Sehun podsunął mi pod nos kieliszek, który z przyjemnością przyjąłem.
- Błagam cię, Do prędzej rzuci studia i poleci w kosmos niż da Jonginowi. Tacy jak on czekają na miłość. - usłyszałem ciche prychniecie - Co jest Sehunnie? Czyżbyś się nigdy nie zakochał?
- Jakoś nie było okazji. - odpowiedział, odwracając wzrok. - A ty?
Zamyśliłem się. Przewertowałem ostatnie lata mojego życia. Wniosek nie był zbyt budujący.
- Kiedyś się zakochałem. - odpowiedziałem - ale to nie była miłość.
Między nami zapadła cisza, ale nie taka niezręczna, po prostu każdy z nas udał się z myślami w najgłębsze zakamarki pamięci.
- Co tak stoicie, panowie? - poczułem jak czyjeś ramię ląduje na moich plecach.
- Już ci leję. - och nasz Sehunnie mnie rozczula, tak bardzo dba o swoich hyungów.
- Dzięki, młody. Też mam coś dla was. - zobaczyłem przed sobą dwa skręty, które obaj przyjęliśmy z wdzięcznością.
- Yifan widziałeś kto nas dzisiaj odwiedził? - spytałem.
- Widziałem grupę Jednorożców. Ktoś ich zapraszał? Bo wątpię, żeby przyszli tu jako osoby towarzyszące. Szczególnie Byun Baekhyun. - nie chciałem kontynuować tego tematu, więc grzecznie odpowiedziałem:
- Dobra, nie wiem jak wy, chłopcy, ale ja idę rozejrzeć się w tłumie. - poinformowałem moich szanownych kolegów, po czym zacząłem lawirować wśród zebranych. W miarę upływu czasu impreza rozkręciła się w najlepsze, po wybiciu pierwszej w nocy 99% ludzi już odpłynęło. Wracałem z mojego obchodu, rozglądając się w poszukiwaniu znajomych twarzy. Jak do tej pory widziałem dwie laski rzygające pod drzewem, parę sekszącą się w kącie i zmaltretowaną rolkę papieru toaletowego.
- Gdzie oni są? - byłem lekko poirytowany. Niemożliwe, żeby wszyscy zniknęli jak jeden mąż. I jeszcze zabrali ze sobą gejorożce! Zrezygnowany posadziłem swój zgrabny tyłeczek na jednej z puf, kiedy znikąd pojawił się przy mnie Suho.
- Jest problem, ruszaj dupe.
Nie zdążyłem nawet zapytać o co chodzi, a ten już mnie gdzieś ciągnął. No nie wytrzymam, najpierw gdzieś znikają, a teraz mam się za nimi wlec, bo jest problem.
- Może chociaż powiedz mi co to za problem?
- Duży. Bardzo duży.
- Łoooł, chłopie, zwolnij. Umrę od nadmiaru informacji. Mózg mi tego nie przyjmie. - wywróciłem oczami. Się, kurwa, dowiedziałem. Po chwili stałem przed tym problemem. Pierwsza myśl? O kurwa... Myśl numer dwa: co tu do chuja pana robią Baekhyun i jego paczka? I długo oczekiwana myśl numer trzy: mamy przejebane. Na zewnętrznej ścianie budynku szkolnego widniał piękny napis: Ekipa Mocnego Melanżu rządzi!!! I nasze karykatury z podpisami. Ogólnie to było naprawdę dobrze wykonane, a w innych okolicznościach z pewnością aktualizowałbym status na portalu społecznościowym tyle, że to była ściana należącą do szkoły. Z naszymi twarzami. Każdy głupi oskarży najpierw nas. Wciąż jednak nurtowała mnie jedna kwestia. Co robiła tu grupa anty-party?!
- Ej, Byun Baekhyun! Co wy tu robicie? To coś was nie dotyczy, więc...
- Nie dotyczy?! Nie dotyczy?! Spójrz na drugą stronę, kretynie!!! - naprawdę nie miałem ochoty na żadne kontakty z tym małym człowieczkiem. Posłusznie poszedłem zerknąć na drugą ścianę.
- Do cholery, kiedy ktoś to zrobił?! - przede mną rozciągał się bardzo podobny obrazek do poprzedniego z tą różnicą, że tutaj przedstawiał ZGJ.
- Kto to zrobił?! - usłyszałem krzyk Byuna.
- Skąd mam wiedzieć? - odburknąłem.
- Chcesz mi powiedzieć, że nie wiesz, kto był na tej pieprzonej imprezie?!
- Słuchaj, nie sprawdzałem dowodów, legitymacji, czy innych dokumentów przy wejściu. Poza tym jaki by to miało wpływ na naszą sytuację?
- Kurwa, po prostu powiedz, kto z twoich cholernych gości jest artystą-plastykiem, że stworzył takie coś na budynku szkoły?! Przecież jak dziekan to zobaczy to wylecimy wszyscy. A niektórym tu zależy na studiach. Ja chce mieć jakąś przyszłość. A nie bawić się i pieprzyć z byle kim po kątach!
Prychnąłem. Nic nie wiedział o moim życiu. Niech spierdala. Posłałem mu spojrzenie z wyraźnym przekazem. Chłopak chyba zrozumiał, bo spuścił wzrok na swoje buty. Przyznam szczerze, zdziwiło mnie to, Byun Baekhyun nie ma nic do powiedzenia? Już miałem się odezwać, kiedy zza rogu pojawiła się postać naszego dziekana. Czułem jak wszystko wokół mnie zamiera. Nie jestem pewny czy w ogóle oddychałem. Miałem wrażenie, że w ciszy jaka zapadła bicie mojego serca brzmiało jak młot pneumatyczny. Dyrcio zaciskał i rozluźniał dłonie, na twarzy można było dostrzec wszystkie kolory tęczy, gdy patrzył na oba "obrazy".
- Do swoich pokoi, JUŻ!!! A jutro cała wasza dwunastka ma się z samego rana zgłosić do mnie do gabinetu. - odwrócił się na pięcie i odszedł. Staliśmy jak te słupy jeszcze przez dobre 10 minut. Jako pierwszy obudził się Byun.
- PARK CHANYEOL!!!! - cholera, jak z tego małego ciałka wydobył się taki ryk, prawie mnie z butów wyrwało.
- Czego?- aż sam byłem w szoku ile jadu udało mi się przelać do tego jednego słowa. Może i go nienawidzę, ale nie jestem kretynem i wiedziałem, że jest źle, kiedy tylko na niego spojrzałem. Baek wyglądał jakby chciał się na mnie rzucić i zabić tu na miejscu.
- DOBRZE CI RADZĘ, ZEJDŹ MI Z OCZU, BO TEN TRAWNIK ZAMIENI SIĘ W TWÓJ GRÓB!!! - spoko, dwa razy nie musiał powtarzać. Wziąłem swoje cztery litery i spierdoliłem do pokoju. Po drodze słyszałem jeszcze jak Baek wydziera się na resztę mojego towarzystwa, przez co miałem ochotę się zaśmiać, ale mój wybuch powstrzymał drugi, różniący się od poprzedniego głos.
- KIM JONGIN, ZBLIŻ SIĘ DO MNIE NA PIĘĆ METRÓW, A POWIESZĘ CIĘ ZA JAJA NA SZKOLNYM DZIEDZIŃCU! - niestety nie słyszałem odpowiedzi Kaia, ale znając jego palnął jakaś głupotę, bo wciągu sekundy minął mnie i popędził na swoje piętro. Ja podjąłem się dalszej drogi do mojego pokoju, w międzyczasie przygotowując się mentalnie na jutro.

CZYTASZ
1+1=1
FanfictionDwunastu chłopaków podzielonych na dwie podgrupy. Dwa różne światy, dwa różne charaktery. Ale czy każdy z nich stworzy jedno z drugą połówką? Zdradzę wam jedno. Los to kawał sukinkota. Paring: baekyeol, hunhan, kaisoo, taoris, xiuchen, sulay Gatunek...