~Luhan's POV~
Bardzo proszę bez krytyki moich działań, których sam do końca nie rozumiem. Podzielę się z wami kilkoma cennymi radami. Po pierwsze, jeśli kiedykolwiek powiecie swojemu prześladowcy, że być może, ale być może, coś do niego czujecie, to kupcie bilet na prom do Afryki, gdzieś w okolice Kotliny Kongo najlepiej, i uciekajcie z kraju. Gdybym nie był takim idiotą i nie rozkleił się przy Sehunie tego dnia, wszystko byłoby świetnie. No i przede wszystkim nie musiałbym siedzieć w schowku na środki czystości, których nikt od wieków nie używał.
Zapewne zastanawiacie się, co tak właściwie robię w tym oto ogromnym pomieszczeniu. Odpowiedź jest zaskakująco prosta. Unikam Oh Sehuna. W sumie unikam go od tamtego feralnego dnia, ale przymknijmy na to oko.
Dziś zdecydowałem się w końcu udać na uczelnię, niestety bez mojego kochanego Byuna, bo ten wolał ryczeć w poduszkę i przeżywać brak wieści o Chanyeolu. Ogólnie mój plan na dzisiejsze dwadzieścia cztery godziny był prosty.
Punkt 1. Przeżyć.
Na punkt pierwszy składały się trzy podpunkty.
a) zjeść coś dobrego,
b) iść siusiu
c) iść spać.
Wydawałoby się, że nic skomplikowanego. Faktycznie, może i byłoby łatwo, gdybym już w pierwszych sekundach mojego spacerku po uniwerku, nie spotkał tego prześladowcy. Ciągle wymagał ode mnie odpowiedzi na różne debilne pytania i zachowywał się gorzej niż zwykle.
Na przykład, przywitał się ze mną słowami "Hej, skarbie.", po czym odprowadził mnie pod samą salę wykładową. Co więcej, przez całą drogę trzymał mnie za rękę, gdy ktokolwiek rzucił w naszą stronę zaciekawione spojrzenie, Oh, chcąc chyba coś udowodnić, przyciągał mnie do siebie jeszcze bliżej, przez co musiałem się co jakiś czas od niego odsuwać. Ale to nie wszystko! Wyobraźcie sobie, że kiedy już miałem wejść do sali, ten cymbał oplótł mój pas swoimi wielkimi ramionami, docisnął usta do mej szyi, a na koniec szepnął mi do ucha: "Do zobaczenia później, skarbie." Aż drgawek jakichś dziwnych dostałem i próbowałem się wyszarpać z silnego jak stal uścisku, kiedy on, od tak, bez wysiłku, obrócił mnie przodem do siebie i wpił się gwałtownie w moje usta.
Nosz myślałem, że gościa roztrzaskam. Żywcem rozerwę na strzępy, a potem podpalę. Jak on śmiał?! Wciąż miałem w głowie ten jego chytry uśmieszek i to, w jaki sposób oblizał oraz delikatnie przygryzł swoje usta.
I on myśli, że jest seksowny?! Phi, dobre sobie. Już poduszkowy Gdragon Baeka ma więcej seksapilu niż tamten idiota. Nienawidzę go.
Wracając do tematu jak znalazłem się w składziku. Wydaje mi się, że będzie to teraz dla wszystkich jasne. Zaraz po skończonym wykładzie, jako pierwszy opuściłem salę i niczym zawodowy sprinter rzuciłem się do ucieczki. Komórka sprzątających wydawała się idealnym miejscem. Nie oceniajcie.
W każdym razie, zbliżał się koniec przerwy między wykładami, a to oznaczało, że musiałem ruszyć swoje cztery litery. Zebrałem swoje rzeczy do torby i delikatnie uchyliłem drzwi, by sprawdzić, czy nikogo nie ma na korytarzu. Szczęście mi chyba dopisywało, gdyż w zasięgu wzroku nie było nawet jednej żywej duszy. Świetnie!
Pewny siebie zacząłem kierować się na kolejną porcję nudy, kiedy nagle usłyszałem za sobą kroki. Stanąłem w miejscu, a wszystkie mięśnie się we mnie napięły. Zachowywałem się jak jeleń, w kierunku którego właśnie zbliżał się rozpędzony tir.
Tak, Oh Sehun był dla mnie takim tirem.
- Hejka, Lu.
Tyle wystarczyło by wszystko puściło, a na moich ustach pojawił się niewielki uśmiech.
CZYTASZ
1+1=1
FanfictionDwunastu chłopaków podzielonych na dwie podgrupy. Dwa różne światy, dwa różne charaktery. Ale czy każdy z nich stworzy jedno z drugą połówką? Zdradzę wam jedno. Los to kawał sukinkota. Paring: baekyeol, hunhan, kaisoo, taoris, xiuchen, sulay Gatunek...