Baekhyun's POV
Następnego dnia czekała nas masa roboty. Zbliżały się święta i to nie byle jakie a Bożego Narodzenia. A że byliśmy zaangażowani w karny projekt od dyrektora to ten stwierdził, że przecież nie zaszkodzi nam zająć się jeszcze świętami, bo co. Przecież jesteśmy młodzi, pełni energii i pomysłów. Ta, srutututu majtki z drutu. No ale skoro dyrektor każe, to trzeba zrobić, zwłaszcza, że zagroził nam wydaleniem, znowu.
Razem z chłopakami uzgodniliśmy, że nasze "emergency meeting" odbędzie się w pieczarze smoka, czytaj w pokoju Krisa. Godzina operacji była ustalona na 18:05, czemu pięć po? Bo Tao powiedział, że on musi się modnie spóźnić. Nie zrozumiecie umysłu divy i przyszłej Miss Universe. Ku mojemu zdziwieniu, podczas swoich przygotowań do wyjścia - musiałem wyglądać co najmniej dobrze, bo wiecie, Yeol tam będzie, a ja z chęcią się nim zajmę, albo raczej on mną - usłyszałem jak ktoś napierdala w moje piękne drzwi, które niedawno Luhan przyozdobił brokatem. Osobą za drzwiami okazał się być nie kto inny, a właśnie obiekt moich westchnień Park Chanyeol. Zaraz, wróć, żaden obiekt westchnień, to już nieaktualne, mój chłopak, mój mężczyzna. Co nie zmienia faktu, że gdy tylko go zobaczyłem uśmiechnąłem się do niego najlepiej jak potrafiłem. Odpowiedział mi tym samym, chociaż chyba powinienem powiedzieć, że próbował odpowiedzieć. To co zagościło na jego twarzy było raczej wyrazem niesamowitego zmęczenia niż szczęścia, że mnie widzi. Bez słowa zrobił krok do przodu, przyciągając mnie do siebie. Wiedziałem, że potrzebuje mojej bliskość, więc zarzuciłem ręce wokół jego szyi i ufnie się w niego wtuliłem. Staliśmy w takiej pozycji ładnych kilka minut, kiedy telefon Yeola zaczął wibrować w jego kieszeni. Odsunąłem się od chłopaka, by dać mu chwilę na rozmowę, a sam poszedłem przygotować się do wyjścia. Stojąc przed lustrem zastanawiałem się czy robić sobie kreski. Wyglądałem w nich zabójczo, ale z drugiej strony narysowanie ich pochłaniało sporo czasu, a dla tych kutafonów nie miałem zamiaru aż tak się szykować. Zdążyłem poprawić włosy, gdy zza drzwi wychylił się mój Yoda.
- Zmiana planów, spotkanie jest u ciebie.
- O, spoko. Nie, czekaj, CO?! - czy mój mózg musi zawsze przyjmować każdą istotną wiadomość z dwudziestosekundowym opóźnieniem?! - Chanyeol odwołaj to!
- Czemu? - nie no ja z nim też nie wytrzymam.
- Czy ty nie widzisz jaki tu jest rozpierdolnik? Normalnie burdel, gdzie dziwki latają! - przepchnąłem się koło rozbawionego chłopaka - ciekawe, co go tak kurwa śmieszy - by chociaż w niewielkim stopniu uprzątnąć ten śmietnik w pokoju.
Kiedy ja biegałem po pomieszczeniu jak szalony, by doprowadzić je do stanu używalności, ten idiota dalej stał w miejscu najwidoczniej nie mając ochoty mi pomóc.
- Może byś tak łaskawie ruszył swoje cztery litery i mi pomógł, zanim zlezie się tu ta banda z dżungli?!
- Wiesz, nie wydaje mi się, żebyś miał tu jakiś wielki bałagan. Powinieneś wpaść do Kaia. Tam jedyne ogarnięte miejsce to ołtarzyk Kyungsoo.
- Jongin ma ołtarzyk dla Kyunga?
- Ano.
- Masz dziwnych znajomych, Chanyeol. - zaśmiał się na moje stwierdzenie, przez co i ja się uśmiechnąłem. Mimo że wewnętrzny głos mi podpowiadał nie pytaj się, to ja jakby na złość sam sobie spytałem:
- A co on tam ma na tym ołtarzyku? Zdjęcie Do?
- Jesteś pewny, że chcesz wiedzieć? - niestety, błysk w jego oczach jeszcze bardziej mnie sprowokował, no bo co tam może się znajdować?!
CZYTASZ
1+1=1
FanfictionDwunastu chłopaków podzielonych na dwie podgrupy. Dwa różne światy, dwa różne charaktery. Ale czy każdy z nich stworzy jedno z drugą połówką? Zdradzę wam jedno. Los to kawał sukinkota. Paring: baekyeol, hunhan, kaisoo, taoris, xiuchen, sulay Gatunek...