Rozdział 11

7.3K 505 126
                                    

Promienie słoneczne niemiłosiernie zakuły mnie w oczy mimo zamkniętych powiek. Byłam strasznie zdrętwiała, sztywna. Pod palcami mojej dłoni wyczułam materiał pościeli, ale jednak coś było nie tak. Mimo zamkniętych oczu wiedziałam, że jestem w swoim pokoju, we własnym łóżku, ale dookoła unosił się jakiś inny niż zwykle zapach. Nie chciałam jeszcze otwierać oczu, nie chciałam się w ogóle ruszać. Niestety moje mięśnie aż płakały z bólu i w końcu musiałam zmienić pozycję.

Uniosłam powieki i zobaczyłam sufit mojego pokoju z moim kolorowym żyrandolem. Mrugnęłam kilka razy przyzwyczajając oczy do jasnego światła, po czym spróbowałam się podnieść.

- Nie ruszaj się.

Spojrzałam w bok kompletnie wystraszona czyjąś obecnością. Kątem oka zauważyłam, że do mojej dłoni przyczepiona jest kroplówka, a mnie zdobi moja niebieska piżama w misie. Na fotelu, zaraz przy moim łóżku siedział JongIn. Miał na sobie ciemne spodnie od garnituru, białą koszulę i czarny krawat. Włosy idealnie zaczesane do tyłu, marynarka przewieszona przez oparcie fotela, nieodgadniona mina jak zawszę. Był ubrany inaczej niż gdy go ostatnio widziałam.

- Byłaś nieprzytomna dwa dni, lepiej żebyś nie ruszała się zbyt gwałtownie.- dodał.

Dwa dni.

- Co tutaj robisz?

- Wracając z pracy pomyślałem, że zajrzę i zobaczę czy już wszystko w porządku.- wyjaśnił przeciągając się w fotelu. Teraz zrozumiałam dlaczego miał na sobie garnitur.

Ponownie spróbowałam się podnieść do pionowej pozycji, ale siły jeszcze nie do końca mi wróciły. Jednak po przespaniu dwóch dni człowiek czuje się strasznie skołowany. Poczułam ręce chłopaka pod moimi pachami. Zręcznie podciągnął mnie do góry i usadowił wygodnie pomagając mi oprzeć się o wezgłowie łóżka.

- Dziękuje.- szepnęłam lekko zawstydzona. Przed oczami stanęły mi obrazy z tego co zaszło. Nie mogłam mu spojrzeć w oczy po tym jak widział mój atak. Nikt nie miał prawa widzieć mnie w takim stanie, poczułam się kompletnie upokorzona.- Przepraszam za to co widziałeś.- powiedziałam tak cicho jak tylko mogłam. Mimo to wiedziałam, że słyszał.

- Jadłaś już coś dzisiaj?- zapytał jakby unikając tematu. Nie przeszkadzało mi to, chciałam zapomnieć o tym co się stało. Wiedziałam, że to niemożliwe, wiedziałam że będę to pamiętać do końca życia, ale mimo to chciałam spróbować.

Pokręciłam głową przecząco. Wcale nie chciało mi się jeść tak naprawdę, ale wiedziałam że muszę. Inaczej kolejne omdlenie nadejdzie bardzo szybko. Chłopak wstał, wyszedł z pokoju po czym wrócił po kilku minutach. Ponownie zajął miejsce obok mojego łóżka i z lekkim uśmiechem mi się przyglądał.

- Jak długo będziesz musiała być pod kroplówką?

- Pewnie kilka dni.- wzruszyłam ramionami. Uśmiechnęłam się pod nosem nieco wymuszonym uśmiechem.- To dla mnie nic nowego.

- Od zawszę tak masz?

Chłopak wyglądał na szczerze zainteresowanego tym o co pytał. Nigdy wcześniej nie dopytywał o moją chorobę, czasem tylko ratował słodyczami. Nie było to coś co musiałam przed nim ukrywać, nie było to coś czego się wstydziłam. Tak po prostu już było.

- Od dziecka miałam problemy ze skaczącym cukrem.- zastanowiłam się.- Ale nasiliło się to trochę w okresie dojrzewania. Zazwyczaj wystarczy jak zjem coś słodkiego, najlepiej działa czekolada. Ale kiedy...- zająknęłam się.- Kiedy zdenerwuje się trochę bardziej to zdarza mi się stracić przytomność.

Po kilku minutach naszej zwyczajnej rozmowy do pokoju weszła nasza kucharka. Z wielkim uśmiechem położyła na łóżku tackę z jedzeniem. Powiedziała, że cieszy się że w końcu się obudziłam i ma nadzieje, że szybko wyzdrowieje. Była to bardzo miła kobieta więc podziękowałam jej szczerze i nawet się uśmiechnęłam. Nie miałam ochoty na nic co znajdowało się na talerzu. Ani tosty, ani jajecznica nie sprawiły, że zaburczało mi w brzuchu.

Not DeservedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz