Rozdział 7

7K 502 51
                                    

Winda którą jechałam po brzegi wypełniona była ludźmi w garniturach, z teczkami, papierami i telefonami przyrośniętymi wręcz do boku twarzy. Z głośnika w prawym rogu pomieszczenie wydobywała się nieco irytująca melodyjka, zaczynało mi brakować powietrza. Nigdy nie lubiłam takiego tłoku. Odetchnęłam z ulgą kiedy w końcu wysiadłam na ósmym piętrze.

Przeszłam korytarzem, który wił się niczym labirynt aż w końcu dotarłam do celu. Wielkie szklane drzwi z grawerowaną tabliczką „Prezes Kim".

Nie miałam pojęcia dlaczego byłam w tej części firmy. Pan Kim nigdy nie rozmawiał ze mną, nigdy nie dzwonił. Zdziwiłam się więc gdy poprosił abym przyszła z nim porozmawiać. Ubrałam się w szarą sukienkę z rękawami trzy czwarte, dobrałam do niej czarne botki i torebkę. Chciałam wyglądać elegancko, ale wygodnie jednocześnie. Zostawiłam mój płaszcz w firmowej szatni, poprawiłam włosy i w końcu stanęłam przed biurkiem sekretarki.

- Dzień dobry. W czym mogę pani pomóc?- zapytała z uśmiechem na twarzy. Była młoda, chyba dopiero po studiach. Jej twarz zdobiły okulary w grubej, czarnej oprawce, włosy ściągnięte w ciasny kok.

- Przyszłam do prezesa Kim.- wyjaśniłam.

- Jest pani umówiona?- dopytała otwierając swój wielki kalendarz książkowy. Zdziwiłam się i od razu przecząco pokręciłam głową.- Niestety pan prezes jest teraz bardzo zajęty. Proszę się umówić i przyjść wtedy.- wyjaśniła.- Najbliższy wolny termin jest... za trzy miesiące.

Patrzyłam na nią z niedowierzaniem. Chciało mi się trochę śmiać więc po prostu to zrobiłam. Kobieta spojrzała na mnie jak na umysłowo chorą. Zresztą każdy tak na mnie patrzył na pierwszym spotkaniu.

- Zapewniam panią, że dla mnie prezes ma czas. Sam prosił abym przyszła.

- Jeśli nie jest pani umówiona nie mogę pani wpuścić. Bardzo mi przykro.- wstała ze swojego krzesła i wyglądała jakby chciała zawołać ochronę. Znacząco spoglądała w stronę swojego biurowego telefonu.

- AhYeon!- wykrzyknął za mną radośnie jakiś męski głos.- Nareszcie jesteś. Dlaczego nie wchodzisz?

Zaraz obok sekretarki pojawił się przystojny pan w średnim wieku. Ojciec JongIna jak zwykle ubrany w idealnie skrojony garnitur, prezentował się dumnie i elegancko.- Sekretarka nie chciała cie wpuścić?- zapytał spoglądając na dziewczynę za biurkiem. Od razu widać było, że zaczęła się bać.

- To nic takiego.- powiedziałam uśmiechając się.

- To moja synowa.- zwrócił się do młodej dziewczyny, która od razu energicznie kiwnęła głową.- Może przychodzić kiedy tylko chce, zrozumiano?

Jego ton był nieco zbyt surowy jak na tą okoliczność. W końcu dziewczyna robiła tylko to co jej kazano, nie można było jej winić, że wykonuje należycie swoje obowiązki. Podreptałam za prezesem Kim do jego gabinetu. Był on olbrzymi i bardzo nowoczesny. Jedną ścianę stanowiły same okna ukazujące panoramę Seulu. Na samym środku stało masywne, nowoczesne biurko i krzesło, zaraz naprzeciwko kanapa, która ze spokojem pomieściła by z piętnaście osób. Miejsce było trochę przerażające, ale nic nie powiedziałam w tym temacie. Na skórzanej kanapie siedział JongIn ubrany w zwykłe czarne jeansy i koszule w czarno granatową kratę. Na jego głowie widniał czarny fullcup spod którego wystawały ciemne włosy. W tym momencie jeszcze bardzie przypominał JongIna z obozu.

Kiedy go zobaczyłam ukłoniłam się lekko i przywitałam grzecznie.

- Dzień dobry JongIn-ssi.- uśmiechnęłam się delikatnie. Chciałam żeby jego ojciec zobaczył mnie uśmiechniętą, a nie wystraszoną.

Not DeservedOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz