— Meg, co się stało?
Nic mu nie odpowiedziałam tylko wybrałam do taty, który odebrał dopiero za trzecim sygnałem.
— Coś nie tak Meg?
— Dzwoniła Conny.
— Co jest?
Spojrzałam się w stronę Harrego, po czym pędem wyszłam z domu, kierując się ku plaży.
— Simon chce ze mną podpisać kontrakt.
— To super.
— Tak, tylko że wszystko muszę załatwić jutro.
— Co!
Na chwilę na linii nastała cisza, obydwoje nie wiedzieliśmy, co powiedzieć. Z jednej strony super, bo dostałam kontrakt w jednej z najlepszych wytwórni na świecie, z drugie jednak ja jestem na wakacjach. Miałam tu odpoczywać, a tymczasem wychodzi na to, że nici z tego. Nie tak to sobie wyobrażałam, no ale życie znowu pokazało kto ma większą siłę przebicia. Widać nie zawsze można wszystko zaplanować.
— No nadal nic nie wie?
— Nie.
— Kiedy masz zamiar mu powiedzieć?
— Nie wiem.
— Wiesz, że kiedyś będziesz musiała to zrobić?
— Wiem tatko — powiedziałam wzdychając cicho.
— Jutro o piątej rano masz wylot, a powrót o dziesiątej — powiedział.
— Dzięki, tatko.
— Nie ma za co. Lecę do Annie.
— Jasne. Bawcie się dobrze.
— Wy też i pogódźcie się.
— O dzień się spóźniłeś.
— Mądry chłopak — odparł, zaśmialiśmy się, by po chwili zakończyć połączenie.
Westchnęłam cicho i ruszyłam w kierunku domu. Właściwie nie wiem czemu stamtąd wyszłam, przecież chciałam mu powiedzieć prawdę. Czego więc się wystraszyłam? Niczego się nie wystraszyłam! Po prostu mam takie przeczucie, że to jeszcze nie czas by powiedzieć Harremu prawdę. Wiem to dziwne, ale mam złe przeczucie w stosunku do powiedzenia mu teraz prawdy.
Nie mając pojęcia jak mu to wyjaśnić, weszłam do domu. Chłopak siedział w salonie i z cierpliwością na mnie czekał.
— Powiesz mi teraz, co się stało?
— Dzwoniła asystentka taty, powiedziała, że jeden z moich projektów zostanie zrealizowany.
— To super.
— Tak, tylko jest mały problem, muszę jutro być w Londynie, by podpisać papiery.
Mina chłopakowi momentalnie zrzedła. Wiem nie tak to planowaliśmy, ale ja nic nie poradzę na tą pieprzoną pracę.
— Na jak długo lecisz?
— Będę o pierwszej po południu, ale wylatuje o piątej rano.
— Odwiozę cię i odbiorę — powiedział.
— Dzięki. Jesteś zły?
— Tylko trochę rozczarowany — wyznał. Nie mogąc dłużej patrzeć na to, jak cierpi, szybko i zwinnie usiadłam mu na kolanach, łącząc nasze wargi. Harry od razu odwzajemnił pocałunek, zakończyliśmy go, gdy nam obu zaczęło brakować tlenu. Wtuliłam się w chłopaka, chowając twarz w jego klatce piersiowej.
— Kocham cię.
— Ja ciebie też. Pamiętaj o tym – mruknął całując mnie w czoło.
*********
Dzień wylotu, strasznie mi się dłużył. Mina Harrego, gdy zostawiał mnie na lotnisku wyrażała wszystko. Obwodowej nie chcieliśmy się rozstawać, ale wiedzieliśmy, że musimy. Niech to cholera weźmie, miały być super wakacje, a tu nic z tego. Westchnęłam ciężko i starałam się skupić na rozmowie. Nie było to wcale takie łatwe, kiedy ciągle wracałam myślami do wyspy i chłopaka, który tam na mnie czeka. To wszystko jest takie chore i dziwne.
— Więc sprawy mają się tak. Jeśli podpiszesz ten kontrakt, wydamy dwie płyty i czeka cię tyle samo tras koncertowych – wyjaśnił.
— Bez problemu, ale mam swoje warunki.
— To wiemy.
— Wiem, ale chce do nich dołączyć warunek bym mogła skończyć te wakacje bez pracy.
— Ale najlepiej by było zacząć już.
— Nie jestem robotem i też potrzebuję wakacji.
— Niech ci będzie — odparł.
Uśmiechnęłam się szeroko. Nareszcie, ktoś zrobi tak jak chciałam. Przynajmniej mam pewność, że będę miała całe wakacje dla siebie i Harrego. No, ale potem zacznie się praca i szkoła. Mam nadzieję, że dam to radę pogodzić ze sobą, bo inaczej będzie źle.
Podpisałam wszystkie potrzebne papiery, pożegnałam się z Simonem, Conny oraz Dariusem (asystentem Simona) i wyszłam ze studia. Udałam się na lotnisko, gdzie musiałam poczekać na samolot. Wylot miałam za dwadzieścia minut, więc ta chwila to dla mnie nic. Usiadłam na jednym z krzeseł i postanowiłam napisać do Harrego.
Meg: Za dwadzieścia minut wylatuję.
Harry: To dobrze. Udało się?
Meg: Tak, do końca wakacji mam spokój.
Harry: Fajnie. Turkus czy rubin?
Meg: Szmaragd. A czemu pytasz?
Harry: Jak moje oczy? Chcę się po prostu dowiedzieć, który z tych kolorów lubisz ;)
Meg: O tak, szczególnie, jak masz je zamglone pożądaniem. Po co ci to?
Harry: Hee, wiedziałem! Brakuje ci tego, co?. Niespodzianka!
Meg: Harry!
Harry: Do czego to Harry?
Meg: Do obu.
Harry: Wiedziałem!
Meg: Cholera. Jak nie przestaniesz to zostanę w Londynie!
Harry: Tylko byś spróbowała.
Meg: Ta, już.
— Pasażerowie Lotu na Madagaskar, proszeni są o przejście do sali odpraw!
Meg: Wylatuję.
Harry: Jasne, do zobaczenia mała ;)
Zablokowałam telefon i udałam się do sali odpraw. Pół godziny potem byliśmy już w powietrzy. Z każdą chwilą, coraz bardziej czułam się wolna i szczęśliwa.
********
Po pięciu godzinach lotu, w końcu moje stopy, dotknęły wyspy. Szczęśliwa jak dziecko w święta, udałam się do wyjścia z lotniska. Gdy to zrobiłam usiadłam na jednej z ławek i wyjęłam telefon.
Meg: Siedzę na ławce i czekam.
Harry: ok, będę za pięć minut.
Schowałam telefon do kieszeni i wzięłam głęboki oddech. Powietrze tutaj to nie to samo, co toksyny w Londynie. Pomimo tego, że kocham mój kraj, uważam, że powinno się w nim mniej zanieczyszczać powietrze. Tutaj czuć bryzę morską, a tam same toksyny. O matko, czyżbym stała się ekologiem? Nie, po prostu tylko marudzę.
— Stella, skarbie nigdy więcej mi tego nie rób — powiedział jakiś mężczyzna i mnie przytulił. Zaskoczona, odepchnęłam go od siebie, ten spojrzał się na mnie jak na idiotkę.
— Wybaczy pan, ale chyba mnie pan z kimś pomylił.
— Nie drocz się ze mną skarbie i chodź do domu — powiedział chwytając mnie za rękę i ciągnąc za sobą. Szarpałam się, co go trochę zirytowało więc stanął.
— Nie jestem żadna Stella, nazywam się Megan i na pewno nie znam pana – warknęłam. Facet popatrzył się na mnie dziwnie.
— Przestań, robisz tak zawsze. Wiem, że to ty więc nie spinaj dupy i wracaj ze mną do domu – krzyknął, właśnie w tym momencie podjechał Harry. Musiał widzieć naszą szarpaninę, bo szybko znalazł się koło mnie.
— Skarbie?
— Ten pan uważa, że jestem jakąś Stellą — powiedziałam patrząc się na Harrego.
— Wybaczy pan, ale chyba zaszła jakaś pomyłka. To nie jest Stella, a moja dziewczyna Meg, więc mógłby ją pan puścić – powiedział spokojnie chłopak.
Facet spojrzał się to na mnie to na Harrego, po czym mnie puścił.
— Przepraszam, ale jesteś identyczna z moją narzeczona – powiedział i odszedł.
Autorka: Kolejny rozdział ;)
No i mamy 1 Września, czyli? Początek roku szkolnego. Nie mam jeszcze pojęcia jak będzie wyglądało dodawanie rozdziałów, ale mam nadzieję, że do piątku wszystko się wyklaruje.
Jak wrażenia po rozdziale? Co sądzicie o kłamstwach Meg? A ta końcowa sytuacja?
Całuski
CZYTASZ
Love Of Princess ( book two )
FanfictionWszystko zaczęło się od zakładu, jednak ani Harry, ani Meg nie pomyśleli by, że połączy ich uczucie. Mijają dwa tygodnie od felernego ranka. Przez cały ten czas Meg nie kontaktowała się z nikim. Zamknęła się w swoim pokoju, jedyną osobą która miała...