Rozdział 10

2.6K 23 4
                                    

Tatuś pov:

16 lat wcześniej:

- Skarbie, nie dam rady. - mówi do mnie Miracle
- Ależ oczywiście, że dasz. - prôbuje ją pocieszyć. Wiem, że jest wykończona ciążą. I jeszcze ta cholerna choroba, która nie daje jej żyć.
- Val, ja rodzę! - krzyczy moja kobieta. Jesteśmy już przy szpitalu. Jeszcze tylko 2 przecznice. Dasz rade, Miracle.

2 godziny później:

Coś musiało się stać. Musiało. Nie słyszę już krzyków żony. Może urodziła? Tylko czemu nikt do mnie nie przyszedł?
Z zamyśleń wyrywa mnie podchodzący lekarz. Spogląda na mnie jak na skazańca. Patrzy tak jakieś 30 sekund i mówi:
- Przykro mi panie Fiber. Rak był zbyt zaawansowany, nie udało nam się uratować matki. - patrzy na mnie. O czym on do cholery gada? To nieprawda! Miracle żyje!
- Chce pan zobaczyć dziecko? - pyta. Niby po co? I tak nie jest moje, a już na pewno nie mam zamiaru mieć z nim coś wspólnego. Czuję się jakby mi ktoś wyrwał serce i rzucił na pożarcie rekinom. Nie płaczę. Tylko stoję jak słup. Po chwili trzeźwieję i mówię do lekarza:
- Mogę zobaczyć żonę? - pytam. Chcę się z nią pożegnać. Ten ostani raz.
Lekarz kiwa głową i prowadzi mnie do sali. Wchodzę tam pewnym krokiem. Przyzwycziłem się, że wszyscy wokół mnie umierają. To nie jest pierwszy raz kiedy widzę zwłoki ukochanej osoby.
Podchodzę do łóżka i dotykam dłoń Miracle. Jest zimna. Spoglądam na nią. Po moim policzku spływa samotna łza. Całuję, po raz ostani, moją ukochaną i wychodzę. Pożegnania nie są moją dobrą stroną.

Wychodzę z porodówki. Kierując się do wyjścia wpadam na lekarza, który odbierał poród. Trzyma na rękach małe zawiniątko.
- To pana córka. - mówi i podaje mi dziecko. Niepewnie biorę małą na ręce. To nie jest moja córka. To córka tego gnojka, który był wcześniej z Miracle. Zdradzała mnie z nim. Jednak i to jej wybaczyłem. Razem zdecydowaliśmy, że wychowamy dziecko, chociaż nie do końca wiem czy to dobra decyzja.
Patrzę na małą. Smacznie śpi w moich ramionach. Mimowolnie się uśmiecham, ponieważ dziecko jest podobne do Miracle. Do mojej Miracle, zanim mnie zdradziła.
- Dziecko przeszło wszystkie badania pomyślnie. Myślę, że może pan zabrać małą do domu. - odzywa się doktor. Jestem pewien, że ona ze mną nie zostanie. Nie może. Kompletnie nie nadaję się na ojca. I wtedy mała otwiera oczy...

13 lat później:

Biodra się zaokrąglają, piersi kształtują. Dawno nie miałem takich widoków. Samo myślenie o niej sprawia, że staje się twardy. Nic nie poradzę na to, że kocham własną córkę i chcę ją przelecieć. Teraz jest za wcześnie. Muszę jeszcze poczekać parę lat.

****
Hajka. Wracam po przerwie wakacyjnej. Pozdrawiam moich czytelników, a w szczególności Anię, Domę i Julkę. Do następnego !

Wszystko zostaje w rodzinieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz