Rozdział 11

2.6K 23 3
                                    

- No, może nie jest to super propozycja dla ciebie, ale zrozum nas. - mówi do mnie Brian.

- Postaram się. O co chodzi?

- Chciałabyś.... no wiesz..... spotykać się z nami? - pyta.

- W jakim sensie? - oby nie w tym o jakim myślę. Czy on właśnie proponuje mi randkę? Tata mnie zabije jeśli się zgodzę.

- No wiesz.... tak po przyjacielsku. - Wiem po jakiemu i się nie zgadzam. Zamiast tego mówię:

- Brian, nie zrozum mnie źle, ale ja już mam kogoś. - rumienię się. - I ten ktoś nie byłby zadowolony, że się z wami spotykam.

- Aha, ok. Nie było pytania. - odpowiada. Czuję się źle, że mu odmawiam. Brian żegna się ze mną i ide do szkoły.

***

Siedzę na chemii i z nudów gram na telefonie. Nagle dostaje smsa od tatusia. Pisze, że jedzie po mnie i mam nie stawiać oporu. Dziwię się, bo zostały mi jeszcze trzy lekcje. Olewam to jednak i czekam na tatę.

Pod koniec chemii rozlega się pukanie do drzwi. Wchodzi tatuś i mówi, że przyszedł po mnie, bo jedziemy do lekarza. Wstaję, pakując swoje rzeczy. Tata składa podpis w dzienniku i wychodzimy.

- Tęskniłem za tobą. - mówi i się uśmiecha. Ach, ten jego piękny uśmiech.

- Po co po mnie przyjechałeś? Idziemy do lekarza? - pytam.

- Jedyny lekarz który może cię badać to ja. I tak, jedziemy do lekarza. - mówi kiedy wychodzimy ze szkoły. Wsiadamy do samochodu i jedziemy do domu. W czasie podróży tata cały czas się uśmiecha. Nie wiem, o czym myśli, ale to na pewno coś zboczonego.

Dojeżdżamy do domu. Wysiadamy i idziemy do budynku. Kiedy znajdujemy się już przy mieszkaniu, tatuś łapie mnie za tyłek mocno go ściskając. Otwiera drzwi i wpycha mnie do środka. Zatrzaskuje drzwi. Odwraca się i patrzy na mnie wzrokiem pełnym pożądania.

- Zwolniłeś mnie z lekcji, po to , żeby się ze mną kochać? - pytam.

- Tak, ale chyba nie jesteś z tego powodu o mnie zła, kotku. - mówi opierając się o framugę. Podchodzi do mnie i całuje. Długo i namiętnie. Wsadza dłoń pod moją szkolną spódniczkę. Gładzi skórę. Jego palce wsuwają się pod bieliznę i dotykają mojej łechtaczki. Wzdycham w usta tatusia. Uśmiecha się i zabiera rękę z moich majtek.

- Skarbie, nie tak szybko. Trzeba najpierw zasłużyć na nagrodę. Na kolana.

Klęczę. Rozpinam jego rozporek i zsuwam spodnie. Patrzę na tatusia - jeszcze nigdy nie robiłam nikomu loda.

- Och, księżniczko. Zdejmij moje bokserki i po prostu go weź. Nie gryzie. - uśmiecha się.

Zdjejmuje mu bokserki, z ktôrych wyskakuje wielki członek. Biorę go do rąk, a tatuś jęczy. Wsadzam do buzi i zaczynam delikatnie ssać. Tata gwałtownie wciąga powietrze. Łapie moją głowe i ciągnie do siebie. Kutas wchodzi mi do gardła, a ja mam ochotę zwymiortować. Tatuś krzyczy i tryska nasieniem.

- Połknij - warczy. Kiedy to robie mówi: - Grzeczna dziewczynka. Czas na nagrodę. Ale do nagrody nie dochodzi, ponieważ ktoś puka do drzwi.

*********
Hejka. Wracam z rozdziałem. Komentujcie i gwiazdkujcie ☺

Wszystko zostaje w rodzinieOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz