Rozdział 14. "Ostatnie wyjście"

411 19 4
                                    

Najboleśniejsze łzy to te, które wylewamy z miłości. Głośna muzyka, odrobina alkoholu we krwi, gra rozkręcała się. Janek obcałowywał dekolty innych panienek co spowodowało u mnie zdenerwowanie. Chwileczkę, a gdzie w tym momencie jest Filip. Zdjęłam swoją ciężką torbę z blatu, a następnie udałam się do auta. Wiem- nie powinnam prowadzić samochodu pod wpływem. Wsadziłam kluczyki do stacyjki, przekręciłam lecz nie mogłam odpalić. Brak paliwa? To niemożliwe. Jechałam z pełnym bakiem. Nerwowo przeczesałam włosy dłonią, usłyszałam wyłącznie trzask zamykanych od wewnątrz. Cholera, ktoś tutaj jest. Mój oddech automatycznie przyspieszył. Do mojej skroni została przyłożona broń.

- A teraz Melisso, grzecznie tutaj zostaniesz, nie ruszysz się oraz zignorujesz wszelkie odgłosy, ja ciebie dopilnuję.

Serce biło jak oszalałe. Dłonie zacisnęłam na kierownicy, mocno wciskałam paznokcie w plastik. Wzrok skupiłam na słupie, wciąż zachowując zimną krew.

- Wyjdź stąd, dzwonię po policję, nic mi nie możesz zrobić. - powiedziałam głosem pełnym pewności siebie.

Bandyta ponownie przyłożył broń do moich skroni. Natomiast ja odpaliłam silnik oraz włączyłam radio. Oblizałam spierzchnięte usta. Przysłuchiwałam się głośnym krzykom, lecącym pociskom, kolejnym krzykiem. Lecz ja o dziwo zachowywałam spokój. Mężczyzna otworzył drzwi i jakby nigdy nic wyszedł z niego. Przed moją maską przeszedł zawiązany Janek. Twarz miał całą zakrwawioną, czerwono-fioletową. Spojrzał się na mnie i puścił uśmiech jakby wszystko było w porządku. Emocje w środku wybuchały. Byłam gotowa zatrzymać sprzymierzeńców, zabrać Jaśka do domu, dać mu przenocować. Bałam się. Jebany strach. Dłonie nabierały silnych drgań. Sądzę, że najlepszym wyjściem będzie uśnięcie w samochodzie. Przeniosłam się na tylnie siedzenia, jednak odczuwałam dyskomfort. Podniosłam metalowe coś. To pistolet. Pomogę jemu. Oni dalej tam stoją. Wysiadłam z auta, zaczęłam się skradać w stronę wąskiej uliczki. Oni mnie nie widzieli. Janek leżał zakrwawiony i pobity na ziemi, natomiast grupka mężczyzn kierowała w niego lufami.

- Zostawcie go!- krzyknęłam z mocnym zaakcentowaniem.

Któryś z chłopaków zaśmiał się, jednakże ja przybliżyłam się do nich. Pewny krok, zadziorny uśmiech. Oni to lubią. Tego uczył mnie Filip. Każdy z nich miał zawiązana na twarzy bandankę, przez co tylko ja mogłam zobaczyć ich oczy.

- Spokojnie jestem od was nie poznajcie mnie? Szklany jest u mnie, tak apropo.

Spojrzeli się jeszcze na chwilę na mnie, co w zupełności było normalnie. Nawet na egzaminach nie byłam tak przerażona. Przyciągnęłam Janka za kaptur do sobie, po czym dodałam:

- Przysłali mnie po niego, możecie się zwijać.

Kochanek wstał, otrzepał swoje ubranie, a nastąpie złożył pocałunek na moich ustach. Znów zadziornie uśmiechnął się, uszczypnął mnie w policzek. Radość nie trwała długo. Na przeciw nas wyłoniła się czarna sylwetka. Miała ona szczupłe, długie nogi oraz pistolet skierowany w naszą stronę. Puścił tylko cichy rechot.

- Tak bardzo chcesz uratować osobę, która jest twoim największym niebezpieczeństwem?

Pocisk idealnie wyładował w serce chłopaka.

Głośnym krzykiem wybudziłam się ze snu, cała zgrzana i spocona. Przeczesałam dłonią szorstkie włosy, swoje spojrzenie przeniosłam na osobę leżącą obok. Był to Janek. Spał jak małe dziecko na mojej dłoni. Jego ręce spoczywały na mojej talii, byłam mocno przeciągnięta do jego ciała. Znajdowałam się w nieznajomym mi dotychczas miejscu. Prawdopodobnie było to mieszkanie chłopaka. Pięknie urządzone wnętrze nawet w ciemności dawało się we znaki. Dominowały tu kolory takie jak szary, biały czy lawendowy. Janek- szare bokserki z Calvina Kleina wyraźnie opinały jego umięśnione krągłe pośladki. Jeździłam dłonią po jego torsie. Wyglądał tak niewinnie a jednoczenie seksownie. Mój telefon nagle zawibrował. Wiadomość? O godzinie 02:33? To był Filip.

"Gra się rozpoczęła, teraz musisz wybierać. "

Wybierać pomiędzy Jankiem a Filipem? To jak wybieranie pomiędzy wodą a ogniem.

Melissa.

Pamiętaj, że facet ma być dodatkiem, przy którym rozkwitasz a nie całym twoim światem, w którym się zamykasz.

Patrzyłam bezustannie na telefon aż po paru sekundach wyświetlacz sam się zgasił. Nie chcę tego. Nie chcę go stracić. Trzy pierwsze sygnały.

- Filip..- łknęłam.

- Kurwa! Co w Tobie jest takiego, że nikt nie potrafi mi Cię zastąpić?

- Ja Cię kocham, ale..

- Jeśli moja nieobecność nie zmienia niczego w Twoim życiu, to moja obecność w nim też nie ma już żadnej wartości.

- Nie potrafię tak, zrozum.

Przerwałam połączenie, a ściekającą łzę z policzka kciukiem otarł mi Janek. Nie zadawał zbędnych pytań. Nie pocieszał mnie, bo wiedział, że nie będzie tak jak dawniej. Znał prawdę. Pocałował mnie w usta po czym na rękach zaniósł mnie do sypialni i ułożył w łóżku. Przetarłam oczy, a następnie usłyszałam głos docierający z łazienki. Krzyk.

- Kurwa, on tu jest! Bądźcie w gotowości.

Ale, kto tutaj jest?

--------------------------------------------

Czesc! Wiem, dlugo mnie tutaj nie bylo. Jednak musicie sie uzbroic w cierpliwosc. Rodzialy nie beda sie pojawiac az tak czesto ze wzgledu na fakt, iz jestem w klasie 3 gimnazjum i jednak mam sporo nauki. Jak podobal sie wam rodzial? Jestecie za romansem Janka i Melissy? Myslicie, ze jest lepszym wyjsciem?

xo.

Nieznany •terefere•Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz