12

5.4K 306 19
                                    

Gotowa do szkoły zeszłam na dół i ubrałam na siebie jeszcze ciepłą kurtkę i buty. Biorąc plecak, wyszłam z domu, nie biorąc śniadania. Nie chciało mi się go robić, więc postanowiłam, że kupię je w szkole.
Dzisiaj znowu zajęcia w auli z tą babą, przez którą musiałam wczoraj siedzieć dodatkową godzinę. Postanowiłam dzisiaj trochę się zemścić i poprzeszkadzać jej w prowadzeniu zajęć.
Szatyn stał przed moim domem, czekając na mnie. Wyjątkowo dzisiaj przyda mi się.

— No cześć. — Uśmiechnął się.

— Cześć — powiedziałam od niechcenia. — Jesteś mi dzisiaj potrzebny — burknęłam, gdy szliśmy już w stronę szkoły.

— Uhm..okej, a do czego, jeśli mogę wiedzieć?— zapytał z przekąsem.

— Debilu. — Walnęłam go w ramię. — Nie do tych głupich rzeczy, które masz w głowie.

— Sama to powiedziałaś — zaznaczył.

Pokręciłam głową zrezygnowana. Rozmowa z nim wyglądała właśnie w ten sposób.

— A na serio, mów, o co chodzi.

— Musisz mi pomóc coś wsypać do szklanki nauczycielki. — Uśmiechnęłam się. — Tej od zajęć.

— Nie wierzę, że chcesz to zrobić. — Zdziwił się.

— Owszem Jamie, chcę — przyznałam dumnie. — A ty musisz mi w tym pomóc.

— Niby jak? — spytał, nie protestując.

— W czasie, kiedy ja będę jej to wsypywać, musisz patrzeć, czy idzie, tyle. — Wzruszyłam ramionami.

— Okej, a co ty jej wsypujesz?

— Taki proszek, który zacznie jej strzelać w buzi.

— Okej.

Rozdzieliliśmy się z chłopakiem, idąc do swoich klas na pierwszą lekcję. Dopiero następną będziemy mieć wspólnie w auli.

Lekcja minęła szybko, więc zaraz po jej skończeniu, wybiegłam z klasy, szukając szatyna. Teraz miałam szanse na zemstę.
Zaciągnęłam szatyna pod aule, obserwując. Nauczycielka odstawiła właśnie swój kubek, jak zawsze i wyszła z klasy, idąc do toalety.

— Pilnuj — rozkazałam, wchodząc z prędkością światła do klasy.

Podbiegłam do jej kubka i otwierając paczkę zE strzelającą substancją, wsypałam ją szybko do szklanki. Włożyłam opakowanie do kieszeni i wybiegłam z klasy, wpadając na Jamiego.

— Pójdziesz do piekła za to — oznajmił.

— A ty ze mną, sługo.

— Ja ci dam sługę, szatanie!

Rozmowę przerwał nam dzwonek. Uczniowie zaczęli wchodzić do auli, a my za nimi. Wszyscy zajęliśmy miejsca, czekając na nauczycielkę. Luke w tym czasie opowiadał Biezlesowi o treningu i Cole'u, który miał się na nim dzisiaj pojawić.

— Dzień dobry wszystkim. Przepraszam za spóźnienie.

Chciało mi się śmiać, gdy patrzyłam na kubek.

— Jamie, ogarnij się, bo się zorientuje — wygarnęłam mu.

— Amy Anderson — zaczęła sprawdzać obecność.

— Jestem — krzyknęła blondynka.

— Jamie Biezles.

— Jestem — powiedział, próbując przestać się śmiać.

Kobieta zignorowała jego zachowanie i wzięła w końcu kubek. Czytając następne nazwisko, wzięła łyka i zaczęła się krztusić, oblewając całe biurko i siebie kawą. Biezles wybuchnął śmiechem, jak i reszta osób w auli.

— Biezles, Jenkins do dyrektora! — wydarła się, opluwając osoby w pierwszej ławce.

Dlaczego od razu podejrzewała nas?

***

— Przecież ja nic nie zrobiłam — zaczęłam tłumaczyć dyrektorowi.

— Penelope Jenkins, proszę się nie wysilać, bo nie uwierzę. To już nie pierwszy raz. Z kolei Panie Biezles, jak można tak dać się wykorzystać dziewczynie?

— Sam to wymyśliłem, więc nie wiem, o co panu chodzi z tym wykorzystywaniem — rzucił obojętnie. Spojrzałam na niego, marszcząc brwi.

— W takim razie Panie Biezles za karę jutro zostaniesz po lekcji i pomożesz mi w jednej rzeczy, bo dzisiaj nie mam na to czasu. Do widzenia.

Chłopak kiwnął głową na "tak" i mówiąc do widzenia, opuściliśmy jego gabinet.

— Czemu skłamałeś? — spytałam.

— Chce ci pomóc. — Wzruszył ramionami. — Poza tym dziewczyna Cole'a nie może być niegrzeczna.

Przewróciłam oczami.

— Ta, racja, dzięki. — powiedziałam z trudem, uśmiechając się.

Szliśmy w ciszy korytarzem z plecakami, nie spiesząc się zbytnio do auli.

— Za to teraz — powiedział, popychając mnie na ścianę. — Zwijamy się.

— Jamie byliśmy ledwo na pierwszej lekcji.
Odepchnęłam go, bo stał zbyt blisko mnie.

— To co, trzeba korzystać z okazji, że rodzice są zajęci w pracy.

— Jamie, jeśli zamierzasz mnie podrywać, to nigdzie z tobą nie idę.

— Oj przestań, nie wszystko kręci się wokół ciebie — pocisnął mi, spuściłam wzrok.

— Wracam do sali.

— Nie dąsaj się już, tylko chodź — powiedział, ciągnąc mnie za rękę do wyjścia ze szkoły.

Wybiegliśmy za bramę, chcąc pozostać niezauważeni.
Szliśmy w ciszy w stronę naszej dzielnicy. Śnieg zaczął padać i zrobiło się strasznie zimno. Była ledwo dziewiąta, przez co chciało mi się spać.

— Idziemy do mnie — oznajmił. Nie zdążyłam nic powiedzieć, bo od razu zostałam pociągnięta w stronę jego domu.

Otworzył drzwi kluczem i weszliśmy do środka. Od razu zrobiło mi się cieplej. Ściągnęłam kurtkę i rzucając swój plecak w kąt, ruszyłam za chłopakiem. Weszliśmy po schodach, jak się nie mylę do jego pokoju. Był on naprawdę pięknie urządzony. Szare ściany, zdobione jakimiś pojedynczymi zdjęciami nut, w tym samym kolorze puchaty dywan na cały pokój, czarne, duże łóżko; szare biurko, czarna szafka, na której stał sporych rozmiarów telewizor i gitara. Gitara, która stała w kącie. Nie wiedziałam, że on gra. To by wyjaśniało te zdjęcia nut na ścianie.

— Zagraj mi coś — wskazałam na gitarę, siadając na łóżko.

— Nie ma takiej opcji.

— To po co masz gitarę, skoro boisz się na niej grać? — Tym razem i ja postanowiłam być dla niego oschła.

— Bo nie każdy zasłużył na to, abym dla niego grał.

— Aha — burknęłam, robiąc dziwną minę. — Pójdę do siebie — oznajmiłam, wstając.

— Jezu Penelope, nie obrażaj się — powiedział z ironią.

— Nie obrażam się, ale wiem tyle, że skoro jesteś tak wspaniały, to nie zasłużyłam na to, aby siedzieć w tym domu — dokopałam mu, kierując się do drzwi.

Szatyn złapał mnie od tylu, chcąc mnie zatrzymać. Podniósł mnie, za co oberwał łokciem w żebro. Sam był sobie winien.

— Nie dotykaj mnie — warknęłam.

— Dlaczego ty taka jesteś?

— Jaka niby?

— Oschła, niemiła. Raz grasz słodką, niewinną dziewczynę, a następnego dnia jesteś agresywną złośnicą. Nie rozumiem tego. Kim ty tak właściwie jesteś, Penelope? — Ze słowami wypadającymi z jego ust, zrobiło mi się przykro. Przykro dlatego, że miał rację.

_____________________________________________________________________________

Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie głos, albo komentarz.

Give Me A ReasonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz