— Muszę tam z tobą jechać? — spytałam, zapinając pasy w jego samochodzie.
— Tak, Jeffsa nie ma bez powodu.
— Jedź już. — Machnęłam ręką, obserwując jak rusza z podjazdu.
Naprawdę nie chciało mi się jechać na ten trening, ale moje skłonności co do jedzenia, przekonały mnie. Kto normalny odmówiłby tak pysznego jedzenia?
Jechaliśmy w ciszy, słuchając dobiegającej z radia piosenki. Nie znałam jej tytułu, ale wciągnął mnie jej rytm. Wyciągnęłam telefon, uruchamiając Shazam i odnalazłam piosenkę, akurat, gdy Jamie parkował na wolnym miejscu pod szkołą. Wysiedliśmy, kierując się na halę sportową. Chłopak skierował się do szatni, a ja niezauważalnie starałam się przemknąć na trybuny, gdzie siedziały już dziewczyny, z którymi się trzymałam. Jasmine, Amy i Sam pomachały mi, czekając, aż usiądę obok.— Woah, Peny co ty tutaj robisz? — zapytała Amy. No tak, jej chłopak grał w drużynie z Colem, więc nic dziwnego, że tutaj siedziała, a skoro ja rozstałam się z kapitanem drużyny (przynajmniej ja tak twierdziłam) to moja obecność tutaj, była dziwna.
— Ah, przyjechałam z sąsiadem, bo chciał, żebym po treningu pokazała mu, gdzie jest Jeffs, wiecie, jest nowy i jeszcze nie ogarnia wszystkiego — tłumaczyłam się.
— Rozmawiałaś z Colem? — spytała Jasmine. Cała nasza paczka zapewne już wiedziała, co wydarzyło się przed klubem jakiś czas temu.
— Nie.
— Masz okazje — oznajmiła Jasmine, wskazując dłonią na dół.
Cole patrzył na nas z dołu, z podkrążonymi oczami.
— Penelope, możesz zejść tutaj? — krzyknął, abym go usłyszała.
Westchnęłam, schodząc niechętnie na dół. Nie miałam ochoty z nim rozmawiać ani go oglądać.
— Co? — spytałam, stając przed nim.
Jego wyraz twarzy się zmienił. Nie był już taki radosny i pewny siebie, a w oczach szczęśliwe iskierki zniknęły. Teraz był smutny i bez chęci do czegokolwiek. Nie takiego Cole'a pamiętałam.
— Między nami okej?
— Nie wiem, Cole. Wolałbym zakończyć ten udawany związek. Dusze się w nim. Chciałabym się zakochać naprawdę, rozumiesz? Bez presji. Twoje wyznanie mnie odstraszyło, bo wiem, że zauważyłam to za późno. Przepraszam, ale nie chce się dłużej męczyć, czy dawać ci złudnych nadziei.
— Rozumiem — westchnął, spuszczając wzrok. — Chce, żebyś wiedziała, że to był mój najlepszy związek. — Uśmiechnął się słabo. — Chociaż udawany, był najlepszy.
Spuściłam wzrok, czując ulgę, ale i smutek, że go rozczarowałam. Nie był złym człowiekiem i na pewno nie zasłużył na takie odrzucenie. Cieszyłam się, że zrozumiał i zaakceptował moją decyzję. Zachował się naprawdę dorośle.
Wróciłam na trybuny, unikając tematu przed dziewczynami. Davies pobiegł rozgrzewać drużynę, zaczynając trening. Minął on szybko, gdy próbowałam unikać wzroku dawnego chłopaka. Gdy poszli do szatni, ja postanowiłam udać się już na parking. Nie chciałam, żeby widział, z kim tutaj przyjechałam. Po co miałam go bardziej ranić? Ubzdurałam sobie jeszcze, że jesteśmy razem, a nie chciałam tego. Ja i Jamie jesteśmy tylko znajomymi. Nikim więcej.— Czas na Jeffsa! — powiedział uradowany, wrzucając torbę z treningu do bagażnika.
Wsiadłam do środka, zapinając pasy. Biezles siadając na swoim miejscu, spojrzał na mnie podejrzliwie.
— Rozmawiałaś z Colem?
— Tak, jedź już. Opowiem ci, ale nie tutaj.
Jechaliśmy w ciszy i dopiero w restauracji Jamie zaatakował mnie pytaniami.
— Co ci powiedział?
— Powiedział, że rozumie moją decyzję i nie chce być ze mną na siłę — westchnęłam, zajadając się frytkami.
— Zachował się dorośle — stwierdził, biorąc gryza hamburgera.
— Wiem, ale i tak jest mi przykro, że go zraniłam.
— Oj Penelope, widzę, twoja niewinna twarz się ujawnia. — Zachichotał.
— Jesteś okropny.
— Lubisz to.
***
Wróciłam późno do domu i nawet nie wiem, kiedy zasnęłam. Obudził mnie budzik, oznajmiający, że czas do szkoły. Mimo braku chęci pospiesznie wstałam z łóżka, nie chcąc się spóźnić. Jamie zadecydował, że z racji, iż jest coraz zimniej, będę jeździć z nim do szkoły. Ubrałam się i umalowałam, następnie biorąc szybko swój plecak, wybiegłam z domu. Wsiadłam do czarnego samochodu, czując przyjemne ciepło ogrzewania.
— Cześć — przywitał się radośnie.
Zrobiłam to samo, zapinając pasy. Podczas jazdy słuchaliśmy radia, gadając na błahe tematy. Szatyn zaparkował na wolnym miejscu, wysiadając z samochodu.
Weszliśmy do środka, idąc w ciszy obok siebie. Wszyscy patrzyli się na nas podejrzliwie, zapewne widząc usunięty status na portalu społecznościowym. Teraz pewnie myśleli, że rzuciłam kapitana drużyny na swojego sąsiada, co było nieprawdą.Podeszłam do szafki, skąd musiałam wziąć podręcznik od angielskiego.
Kiedy zauważyłam Lily ze swoim chłopakiem, zrobiło mi się niedobrze. Kim była Lily? Najbardziej sukowatą dziewczyną z grupy cheerleaderek i to ona wciąż uganiała się za Colem. Kiedyś również moja przyjaciółka.— O Peny, jak tam? — spytała, żując gumę całą twarzą.
— Spadaj, nie mam zamiaru urządzać sobie pogawędek z tobą — oznajmiłam obojętnie, zamykając szafkę.
— Nie przyszłam do ciebie. — Zaśmiała się, pokazując palcem na szatyna, który znikąd pojawił się za mną.
— Jamie, może masz ochotę wpaść na imprezę do mnie, zabawimy się. — Zbliżyła się do niego, gdy jej chłopak zajęty był rozmawianiem z chłopakami z drużyny i odpięła guzik jego koszuli. Jamie nie wyrażał żadnych emocji, będąc zupełnie obojętny na jej zachowanie.
— Masz jakiś problem ze sobą czy coś? — spytał Biezles.
— Wiem, że ci się podobam — powiedziała pewnie.
— Otóż nie. Idź lepiej do swojego chłopaka, zanim ja to zrobię i powiem, jak się zachowujesz.
— Pożałujesz tego — syknęła, kipiąc ze złości, że szatyn ją odrzucił.
Pewnym krokiem odeszła, podchodząc jak gdyby nigdy nic do swojego kochasia. Takie dziewczyny są najgorsze.
_____________________________________________________________________________Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie głos, albo komentarz. ♥
CZYTASZ
Give Me A Reason
Teen FictionJamie Biezles przeprowadza się wraz z rodzicami do Juneau na Alasce. Nie jest zadowolony z decyzji rodziców, tęskniąc za słoneczną Kalifornią i przyjaciółmi. Czy Penelope, jego nowa sąsiadka stanie się powodem, dla którego zechce tutaj zostać? Czy p...