~~Jamie~~
Usiedliśmy znowu przy tym stole i zaczęliśmy pic heblarce. Moja matka cały czas spoglądała na mnie, dziwnie się uśmiechając, co nie umknęło uwadze Peny. Poczułem wibracje w kieszeni. Wyciągnąłem telefon, czytając szybko wiadomość: "Na sylwestra przylecą z nami dziewczyny i niestety... twoja była, sorry. Ryan". Cholera, tylko nie to. Obawiam się, że gdy pojawi się w moim pobliżu, znowu coś do niej poczuje, a nie chce zranić Penelope.
— Idę się przewietrzyć — oznajmiłem, wstając od stołu i idąc na korytarz.
Założyłem kurtkę i wyszedłem z domu Jenkinsów. Chwilę później Peny również wyszła, podchodząc do mnie.
— Coś się stało? — spytała.
— Nic. — Wzruszyłem ramionami. — Muszę się trochę przewietrzyć. Idę do parku — powiedziałem, idąc przed siebie. Na zewnątrz było cholernie zimno i na dodatek zaczął padać śnieg.
— Idę z tobą — mruknęła, dotrzymując mi kroku, przez co gwałtownie się zatrzymałem.
— Nie Peny, idź do domu, jest zimno.
— Nie.
— Okej, ale chociaż zapnij tę kurtkę. — Przewróciłem oczami, patrząc na nią.
— I kto tu jest niegrzeczny. — Powtórzyła moją czynność, zapinając kurtkę. — Już.
Uśmiechnąłem się i łapiąc ją za rękę, ruszyliśmy do parku. Usiedliśmy na schodach, tak jak pierwszego dnia, gdy się poznaliśmy, a śnieg zaczął bardziej padać. Wyciągnąłem paczkę papierosów, którą miałem w kieszeni i włożyłem jednego do ust, ale Pany zabrała mi go.
— Ej — mruknąłem, obserwując ją.
— Masz zakaz Jamie, ja rzuciłam, to ty też możesz. — Uśmiechnęła się, wyrzucając go za siebie.
— Postaram się, ale od jutra — oznajmiłem, wyciągając następnego.
~~Penelope~~
Przestałam palić dla swojego zdrowia, to przypilnuje i jego. Wyciągnął następnego papierosa, wkładając go do ust. Szybkim ruchem zabrałam mu całą paczkę i papierosa, wstając z ziemi.
— Przyszliśmy tutaj tylko po to, abyś niszczył sobie zdrowie? — spytałam, unosząc brwi.
Wstał z ziemi, podchodząc do mnie.
— Może — uznał. — Oddaj mi, proszę, moją własność.
— Nie — powiedziałam, czując, że mam władzę.
— To wezmę sobie sam. — Uśmiechnął się przerażająco, podchodząc bliżej.
— Spróbuj tylko Jamie — skarciłam go.
— Okej — mruknął zadowolony, podnosząc mnie i przerzucając przez ramię.
— Albo mi oddasz, albo wrzucę cię do tamtej górki śniegu. — Wskazał palcem w odpowiednie miejsce.
— Nie oddam ci i nie wrzucisz mnie.
— Chcesz się przekonać? — spytał z nutką radości w głosie.
Nie zdążyłam odpowiedzieć, bo poczułam, jak odkłada mnie na ziemie, przy okazji zabierając z mojej ręki swoją paczkę.
— Nie wrzuciłbym cię, bo jest za zimno, a ty masz na sobie bardzo ładną sukienkę i po prostu jest mi jej szkoda.
— Jesteś okropny Jamie — warknęłam, otrzepując się ze śniegu, który zdążył napadać na moją kurtkę.
— Słyszałem to tyle razy. — Machnął ręką, siadając na schodach.
Chwilę później usiadłam obok niego, patrząc się. Nie odpalił papierosa, a myślałam, że po to mi je zabrał. Poczułam się źle, po zdałam sobie sprawę, że go uraziłam.
— Jamie żyjesz? — spytałam po jakiś pięciu minutach ciszy. Przerażało mnie to, że patrzył się przed siebie, nie mówiąc ani słowa.
— Tak.
— Jamie przepraszam, jeśli cię uraziłam. Nie jesteś okropny tylko czasami po prostu irytujący, nie lubię, gdy siedzisz tak i patrzysz nie wiadomo gdzie, milcząc. Czuję się wtedy nieswojo.
— W porządku, już nie będę — powiedział, kładąc dłoń na moim kolanie, co było dość odważne z jego strony a dodatkowo bardzo miłe.
— A teraz powiedz mi, co masz na sumieniu.
— Więc — westchnął. — Jak teraz wrócimy do domu... zaczną się rozmowy. Peny wydało się, że jesteśmy razem, nie wiem jak ty, ale ja się cieszę.
— Tylko to Biezles? Wydaję mi się, że coś poważniejszego się stało. To, że rodzice się dowiedzieli, nie jest niczym złym.
— Tak, jest jeszcze coś — zaczął niepewnie. — Na Sylwestra postanowiłem urządzić domówkę i zaprosiłem do siebie paru kolegów z LA, niestety zabierają ze sobą dziewczyny i przyleci też... — zawahał się. — Moja była, o której ci opowiadałem.
Otworzyłam szerzej oczy ze zdziwienia. Wystraszyłam się, że mimo tego, że zaczęliśmy tworzyć związek, on będzie chciał się do niej zbliżyć. Przecież stara miłość nie rdzewieje, prawda?
— Nie zapraszałem jej, chcę, aby Ryan zrobił wszystko, żeby tu nie przyleciała. Nie chcę, aby popsuła to, co jest między nami, Peny.
— Nie popsuję. — Uśmiechnęłam się, mimo że zaczynała w to wątpić.
— Będziesz ze mną na Sylwestrze, prawda? — spytał.
— Jeśli chcesz, żebym była to będę.
— Bardzo chcę — powiedział szczerze, przybliżając się i delikatnie musnął moje wargi, uśmiechając się przy tym.
_____________________________________________________________________________
Będzie mi bardzo miło, jeśli zostawisz po sobie głos, albo komentarz. ♥
CZYTASZ
Give Me A Reason
Teen FictionJamie Biezles przeprowadza się wraz z rodzicami do Juneau na Alasce. Nie jest zadowolony z decyzji rodziców, tęskniąc za słoneczną Kalifornią i przyjaciółmi. Czy Penelope, jego nowa sąsiadka stanie się powodem, dla którego zechce tutaj zostać? Czy p...