Odcinek 26 - Słowo, które straciło swój sens

827 65 6
                                    

Levy pognała prosto do swojego mieszkania, weszła do środka i zatrzasnęła drzwi.

- Żeby na takiego debila, tak wydzierać gardło! – powiedziała na głos.

- Kto tak rozdrażnił moją kochaną córeczkę. – Dziewczyna szybko odwróciła się. Ujrzała siedzącego na fotelu Zerefa, który z uśmieszkiem na twarzy patrzył na dziewczynę.

- Natsu Dragneel. – Odpowiedziała mu, idąc w kierunku łazienki. – On nie wie wszystkiego i przez to same z nim kłopoty. – Przemyła twarz, a następnie ruszyła w stronę kuchni.

- Mam nadzieję, że to nie niszczy naszych planów? – Zeref podejrzliwie spojrzał na dziewczynę.

- Chyba mu wytłumaczyłam na czym stoi! – rzekła dumnie Levy.

- Tylko pytanie, czy naprawdę dbałaś o dobro planu czy też miałaś osobisty interes?

- Ty zawsze wszystko wiesz ... Ha! – zaśmiała się dziewczyna – Chyba głownie chodziło o moje życie i o Lucy. Tak ... To wszystko jest skomplikowane... Nawet bardzo.

- I nic nie będzie proste na tym świecie. – Wziął do ręki płaszcz i wyszedł z jej mieszkania nawet nie żegnając się. Jednak Levy odetchnęła z ulgą. Potrafiła udawać, ale to bolało. Upadła na ziemię, opierając się plecami o kuchenkę. Łzy powoli spływały jej po policzkach, które powoli zaczęły się robić czerwone.

- Nikt mnie nie rozumie! – krzyknęła na całe mieszkanie.

***

Następnego dnia rano miało miejsce tak wiele sytuacji, tak bardzo niezwykłych i zadziwiających, że wszyscy o nich zapomnieli, gdyż ich po prostu nie zrozumieli.

Laxus szedł dumnym krokiem w stronę swojej pracy. Po wolnym dniu, spędzonym w towarzystwie jego ukochanej Mirajene, czuł się pełny energii i radości [PS. Ciekawe co robili ...?]. Jednak gdy zaczął dochodzić pod komisariat na chwilę przystanął. Zaczął się zastanawiać, jak ma poinformować wszystkich o tym wydarzeniu. Niepewnie wszedł do środka, gdy nagle policjanci rzucili się na niego, jak chmara komarów w letni, upalny dzień.

- Gratulacje! Bądź szczęśliwy! Oj brawo... - nieustannie przewijały się życzenia, aż w pewnym momencie mężczyzna zaczął się rozładowywać i jego dysk twardy zaczął się powoli kopcić

- Wystarczy! – w jego obronie stanęła Lisanna. – Dajcie spokój! Nie widzicie, że on zaczyna wymiękać. Może i na zewnątrz jest twardy jak skała, ale wewnątrz to delikatny człowiek.

- Tak twardego coś on ma, gdy widzi twoją siostrę! – nagle odezwał się Gildarts, który wyglądał za gabinetu.

- Szefuniu! Już masz Trojana na kompie. – Pomachał w jego stronę, a następnie powoli zaczął uciekać do swojej zacisznej kanciapy [czyt. Królestwa Laxusa]. Nagle, gdy był już blisko drzwi, coś zwróciło jego uwagę. Zwolnił trochę tempo i ostrożnie zaczął się zbliżać do swojej sali informatycznej. – Coś mi nie pasuje... - szepnął cicho, a gdy dotarł na miejsce, zobaczył, że zamek jest wyłamany. Szybko wszedł do środka, gdzie ujrzał nieogarniający się nieporządek. Na pierwszy rzut oka już było wiadome, że ktoś czegoś szukał i Laxus wiedział czym była ta rzecz. – Czyli przeczucia mnie nie myliły... - szybko zawrócił.

- Coś się stało? – zapytała się zaniepokojona Mirajene, widząc biegnącego narzeczonego.

- Nic, tylko czegoś zapomniałem z domu! – powiedział pierwsze, lepsze wytłumaczenie, które przyszło mu na myśl, gdy rozmawiał z sekretarką. – Zaraz wracam! – szybko wybiegł z komisariatu, wsiadł do samochodu i pojechał.

[z] Detektyw z przypadkuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz