Nabieram garść białej substancji i celuję nią w twarz chłopaka, po czym rzucam. Peeta śmieje się do rozpuku i odpowiada mi tym samym, więc w rezultacie jesteśmy cali utytłani mąką, właściwie zanim zaczęliśmy piec. Uparłam się, że chcę, by pokazał mi jak się robi chleb. Może dlatego, że chleb mimo, iż jest zwyczajnym przedmiotem, dla mnie ma wartość sentymentalną. Kiedyś dwa bochny chleba ofiarowane mi przez dobrą osobę, uratowały życie mnie i mojej rodzinie. Wcześniej nie miałam okazji z nim piec zbyt wiele razy.
Ciasteczka leżą już w piekarniku, słodkie i wykrojone przez Peetę. My wyrabiamy ciasto na pieczywo.
Mąż podbiega do mnie i chwyta w pasie. Nie umiem się ruszyć, chociaż ze śmiechem próbuję się wyrwać. Peeta postanawia obsypać mnie kolejną porcją mąki, która skutecznie zakrywa dotychczas czyste miejsca. Nigdy nie kwestionuje siły chłopaka. Pozostawia jeszcze jednego całusa w kąciku moich ust i puszcza mnie wolno. Patrzę na niego wilkiem, ale jego ubrudzone oblicze, sprawia, że kiwam tylko głową i cicho się śmieję. Staję przy blacie, a on za mną. Przywiera do mnie swoim ciałem. Wyciąga przed siebie ręce, ale nie po to, by mnie przytulić, tylko po to, aby ugnieść ciasto. Czuję jego ciepło na plecach i żałuje, że nie jesteśmy całkiem nadzy, bym mogła poczuć je w stu procentach. Przechylam głowę w bok i wtulam policzek w jego ramię. Z uwagą obserwuję jego zwinne palce. Postanawiam położyć na jego dłoniach swoje. Zapewne mu przeszkadzam, ale nie narzeka. Biodrami przysuwa mnie bliżej blatu. Czuję chłód na bosych stopach i wiatr, który delikatnie owiewa moje łydki. Jest ranek i mam na sobie wyłącznie koszulę Peety, znalezioną na podłodze w sypialni. Kiedy się obudziłam, go nie było. Kuchnia była pierwszym miejscem, który przyszedł mi do głowy, gdzie należy go szukać.
Dwa razy całuje mnie w szyję, a ja czuję łaskotanie w miejscach, gdzie jego ciepłe wargi zetknęły się z moją skórą. Dziś zachowujemy się zupełnie jak dzieci, ale kiedy mieliśmy się tak zachowywać, skoro dzieciństwo zostało nam tak okrutnie odebrane?
Kiedy ciasto jest gotowe i uformowane w idealny kształt, Peeta wkłada je do pieca. Nastawia minutnik, żeby o nim nie zapomnieć. Może ma jakieś plany wobec mnie.
-Uważaj, żeby go nie spalić - przypominam mu żartobliwie. Peeta nagle odwraca się ode mnie i chwyta oparcia krzesła. Dobrze wiem co to oznacza. Wypuszczam powietrze z ust i podchodzę do pieca, żeby go wyłączyć. Powoli kroczę w jego kierunku. Jego ręce są tak mocno zaciśnięte na drewnie, jakby kurczowo trzymał się życia. Obawiam się czy nie połamie krzesła.
Nieśmiało dotykam jego pleców, a on napina mięśnie i jeszcze mocniej zaciska palce.
Na samym początku, gdy wróciliśmy do Dwunastki i zaczęliśmy powoli żyć normalnie, starając się zapomnieć o tym, co przeżyliśmy, Peeta miewał te ataki znacznie częściej. Z czasem zaczął sobie z tym radzić w lepszy sposób, niż rozwalanie wszystkiego na swojej drodze. Kiedyś bałam się go, mając w pamięci epizody jego szaleńczych napadów z przeszłości, skulałam się w kącie jak najdalej od niego i przeczekiwałam. Z biegiem dni, miesięcy... zaczęłam się do niego zbliżać, ponieważ dochodziłam do wniosku, że oddalanie się od niego w takich chwilach wcale nie przyniesie dobrego rezultatu. Jestem pewna, że on na moim miejscu postąpiłby zupełnie inaczej - starałby się do mnie zbliżyć. Najpierw tylko do niego mówiłam, później podchodziłam coraz to bliżej, aż w końcu dotykałam jego ciała, które okazywało się wrzeć. Zauważyłam, że mój dotyk pomagał mu dojść do siebie, a więc stawał się coraz spokojniejszy. Jego przebłyski wspomnień traciły na sile. Bardzo skuteczne okazały się również długie i nużące rozmowy na błahe tematy. To i tak jedno z najciekawszych rzeczy, jakie mogliśmy wtedy robić. Nie było łatwo, ale jakoś szło. Teraz, po kilku latach miewa ataki bardzo rzadko. Zwykle wiedziałam co robić - on na moim miejscu zrobiłby to samo. Wtulam się więc w jego plecy z całej siły i kciukiem kreślę nieokreślone kształty na jego karku. Każdy włosek na jego ciele staje na baczność. Z jednej strony jest lodowaty, a z drugiej gorący. Mijają minuty, a jego przebłyski wspomnień nie przemijają. Wbija paznokcie w mebel.
CZYTASZ
After the Hunger Games PL
Fanfictionhttp://afterthehungergames.blogspot.com/ <-- wersja ocenzurowana! Po milionowym przeczytaniu całej trylogii Igrzysk Śmierci, poczułam ogromny niedosyt, związany z tą historią. W mojej głowie narodziły się sceny, które mogłyby się wydarzyć w życiu...