➳Epizod siódmy cz.1

1.4K 73 9
                                    

Od momentu, gdy straciłam z Peetą dziewictwo, minęło 6 lat. W tym czasie wzięliśmy ślub; skromny i rodzinny- jak przystało na Dwunasty Dystrykt. Nie było tłumów, którzy raczyliby nas sztuczną, wymuszoną uprzejmością. Mieliśmy siebie oraz garstkę przyjaciół i to nam wystarczyło, byśmy mogli zaliczyć ten dzień do jednych z najpiękniejszych. Musimy łapać ich jak najwięcej, w końcu w naszym krótkim życiu nie miewaliśmy ich zbyt wiele. Teraz mamy po 26 lat i kochamy się na zabój.

Chłopak prosił mnie o dziecko jeszcze przed ślubem, ale zwykle odpowiadam mu " nie, jeszcze nie ". Nie chodziło o to, że nie byłam wystarczająco gotowa, ale raczej o to, że wciąż wypełniał mnie przenikliwy strach. Mimo tego, że Głodowych Igrzysk nie było od kilku lat, ja wciąż w głowie miałam wizję Dożynek, w których losują nasze dziecko, jak przed laty Prim. Wówczas nie byłoby szansy, że ja albo Peeta zgłosilibyśmy się za nie, by udać się trzeci raz na arenę, z wizją nieuchronnej śmierci. Jak dwa razy nam się udało, tak za trzecim razem prawdopodobnie skończyłoby się koszmarnie.

To bezsensowne obawy. Mąż zdołał mi to wytłumaczyć dopiero po kilku latach.

Chłopak łapie mnie i ciągnie na kanapę, żebym położyła głowę na jego kolanach i przez moment odpoczęła. Dziś, gdy znów zaczął rozmowę, schodząc na temat dziecka, wolałam zająć się sprzątaniem, niż wplątywać się w kłótnię, jak zwykle z resztą, gdy bierzemy na tapet potomka. Peeta jest nieugięty, jeśli już się uprze.

Nie potrafię dowieść mu dlaczego nie chcę wydać na świat nowego człowieka. Inna sprawa, że sama przed sobą nie umiem klarownie wytłumaczyć motywacji moich obaw, bo przecież są one niedorzeczne - tak przynajmniej uważa mój mąż.

- Kochanie - zaczyna, kiedy głaszcze moją głowę. - Będę dobrym ojcem.

- Peeta, czy ty na serio nie rozumiesz o co mi chodzi? Nie mówię, że nie będziesz wzorowym tatą. Chodzi o mój strach... O nic więcej.

- Więc przestań się obawiać - mówi i przytula mnie do siebie. Głos ma spokojny i kojący, jakby długimi godzinami myślał nad tym, co ma powiedzieć. - Posłuchaj - zaczyna i przyciąga mnie jeszcze bliżej siebie. - Niby niedawno, a wydawałoby się, że wieki temu, była pewna dziewczyna, która swoim hartem ducha, determinacją i dobrym sercem ocaliła cały kraj od tyranii. Nie zrobiła tego, by zyskać jakieś korzyści dla siebie. Była po prostu dobra i nie mogła znieść szerzącego się horroru. Dzięki niej jesteśmy więc całkowicie bezpieczni. Kocham tę dziewczynę.

- Koszmarem tej dziewczyny od zawsze było stracenie dziecka. Jej ukochany powinien to zrozumieć, nie uważasz? - staram się mówić bez wyraźnego poruszenia w głosie, ale niechciana łza spływa mi po policzku.

- Jej ukochany jest przy niej, by ją wspierać - mówi. - Jestem tu i cię nie zostawię. Dziecko będzie naszą wspólną sprawą. Nie ma już przecież głodowych igrzysk - przypomina mi za uchem i całuje w skroń. - Kiedy nasze dziecko już przyjdzie na świat, będę chronił je całym sobą i nie pozwolę, by stała się mu krzywda.

To prawda, nie pozwoli, by naszemu potomkowi spadł choć włos z głowy. Tak samo starał się chronić mnie podczas naszych obydwóch Igrzysk Głodowych i broni mnie po dziś dzień. Jestem moim życiowym konwojentem.

Peeta potrafi dobrać słowa tak, by stanowiły mieszankę wybuchową, rozwalającą wszystkie mury i inne zabezpieczenia, którymi się otoczyłam. Jego dar perswazji sprawia, że na myśl o dziecku zaczynam się uśmiechać. W głowie karcę siebie za to bezpośrednie odejście od swoich wartości i uległość. Szybko jednak rezygnuję i wtulam twarz w pierś chłopaka, a ten całuje mnie w czubek głowy. - Zbudujemy wspaniały dom dla naszej rodziny, jeśli tylko zgodzisz się urodzić mi dziecko.

After the Hunger Games PLOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz