Od śmierci Prim, i mojego powrotu do Dwunastki nasz dom jest bardzo pusty. Zbyt duży, by mieszkała w nim jedna osoba. I zbyt obcy, by był to mój dom. Krzątam się po nim, szukając miejsc, w których kłębią się wspomnienia, kątów, gdzie odnajdę jej obecność. Pewnego dnia znalazłam gumki, którymi związywała dwa warkocze. Innym razem wstążkę, którą przewiązałam szyję jej Kozy, Damy, którą podarowałam jej na urodziny. Czuję jej obecność w lekach, które stoją w kuchni.
Wróciliśmy tu rok temu i chociaż minęło już tyle czasu, ja wciąż czuję się tu zbyt samotna.
Więc kiedy ja i Peeta postanowiliśmy zrobić ten duży krok, poczułam, że chłopak wypełni tę pustkę swoją obecnością - swoim ciałem, oddechem, roznoszącym się po domu, krokami, śmiechem i głosem.
Siedzę na schodach mojego... naszego domu, gdy Peeta wychodzi z wielkim pudłem po brzegi wypełnionym różnymi drobiazgami. Idzie ku mnie i uśmiecha się bardzo szeroko, ukazując cały rządek białych zębów. Wstaję, gdy do mnie dołącza. Otwieram mu drzwi i chwile je przytrzymuje, a on przez nie wchodzi i kładzie karton obok sterty innych, takich samych, ale wypełnionych zupełnie innymi małymi osobistymi rzeczami.
- Jesteś pewna, że powinniśmy to robić? - pyta, kiedy siada na kanapie, a ja na jego kolanach, i wtulam się w jego szyję.
- Tak. Dlaczego mamy tego nie robić?
Nic nie odpowiada. Przyciąga mnie jeszcze bliżej. Więc tak siedzimy przez dłuższą chwile i wpatrujemy się w nierozpakowane pudła.
- Lepiej weźmy się za nie - proponuję i obydwoje zgodnie wstajemy.
Zanurzam rękę w stercie pięknych rzeczy. Wszystkie należą do Peety, i każde z nich coś dla niego znaczą. A on, bo tak powiedział, chce się ze mną wszystkim dzielić. Ogółem tego, co ma - wspomnieniami, dobrymi momentami - tymi złymi również - wszystkim materialnym, co posiada. Chce również mieć nowe wspomnienia, ze mną, które będziemy dzielić. A ja chcę, by wszystko, co posiadam było również jego. Dlatego nie uważam, że wspólne zamieszkanie jest złym pomysłem. Będziemy dzielić dom, powietrze, poranki, wieczory. Będziemy dzielić łóżko. I będziemy powolutku się zrastać na nowo.
Moja dłoń napotyka na coś metalowego. Przez chwilę chłonę chłód przedmiotu, i w końcu wyskubuję go spomiędzy reszty rzeczy.
Nie wierzę własnym oczom, gdy w wyciągniętej dłoni trzymam medalion. Intensywnie wpatruję się w kosogłosa na przodzie. W końcu przejeżdżam palcem po zatrzasku, a ten odskakuje i widzę zdjęcia w środku. Wygląda tak jak kiedyś. Może jest nieco zniszczony - podrapany i przetarty tu i tam - ale wciąż jak kiedyś. Patrząc na jego złotą, połyskującą powierzchnie, wspomnienia uderzają we mnie tak namacalnie, i aż zaczynam się trząść. Przenoszę wzrok na Peetę, który kuca obok mnie, w ciszy.
- Jakim cudem masz ten medalion?
- Zostawiłaś go w Trzynastce. Zanim wróciłem tu, do domu, dali mi go.
- Wciąż je masz? - pytam, zmieniając temat. - Te ewokacje - dodaję pośpiesznie. Chociaż dobrze znam odpowiedz, czekam aż sam mi jej udzieli. Milczy. - Od dwóch miesięcy nie widziałam cię w takim stanie.
- Nie chciałem, żebyś mnie widziała takiego. Już zbyt wiele razy mi pomagałaś - stwierdza ze wzruszeniem ramionami. - Czuję się wtedy jak potwór.
- Przerabialiśmy już to. Jestem od tego.
Pochyla się i całuje mnie w usta. Na chwile traci równowagę i razem lądujemy na ziemi. Kiedy patrzę na jego twarz, dokładnie widzę łzy w kącikach jego oczu.
CZYTASZ
After the Hunger Games PL
Fanfictionhttp://afterthehungergames.blogspot.com/ <-- wersja ocenzurowana! Po milionowym przeczytaniu całej trylogii Igrzysk Śmierci, poczułam ogromny niedosyt, związany z tą historią. W mojej głowie narodziły się sceny, które mogłyby się wydarzyć w życiu...