Rozdział VII

78 3 0
                                    

Wchodzę do domu myśląc dalej o Dawidzie. Rzucam plecak w pokoju i idę do kuchni, żeby coś zjeść.

- Jak tam w szkole?- pyta mama.

- Dobrze- odpowiadam zamyślona.

- Co ty taka zamyślona?

- A sama nie wiem.

- To przez tego chłopaka co czekał na ciebie dzisiaj, mam rację?- mówi z uśmiechem.- Nie musisz nic mówić, bo to widać. Rano, jak powiedziałam, że na ciebie czeka to wybiegłaś tak szybko, że zastanawiałam się czy zabrałaś wszystko. A poza tym strasznie się rumienisz.

No to nieźle. Nawet moja mama sugeruje, że jest coś między mną, a Dawidem. Może lepiej będzie jeśli będę udawać, że tego nie słyszałam...

- Mamo, mogłabym iść dzisiaj na imprezę?- pytam.

- A z kim się wybierasz?- odpowiada mama pytaniem.

- No... Z Kamilą...- kłamię. Przecież nie powiem, że z Dawidem. Dopiero wtedy by się zaczęło.

- Wiem przecież, że nie idziesz z Kamilą- odpowiada bez wahania.- Czyli Dawid idzie z tobą. Możesz iść, ale pod warunkiem, że nie przyjdziesz zbyt późno i będziesz uważać na siebie. Pamiętaj, że jutro kolejny dzień szkoły.

- Dziękuję, mamo. Będę na siebie uważać- uśmiecham się.

- Zaproś tego Dawida do nas- mówi.- Chciałabym go poznać.

- Mamo, proszę cię. To tylko kolega ze szkoły- mówię czerwieniąc się coraz bardziej.

- Widzę właśnie- odpowiada z uśmiechem.

- Mamo, przestań.

- No dobrze - mówi.- O której Dawid przyjdzie po ciebie?

- Nie wiem. Chyba o osiemnastej- odpowiadam.

- To masz jeszcze prawie dwie godziny.

- Okay. To ja idę przygotować się na jutro- mówię i idę do swojego pokoju.

Wyjmuję książki i próbuję się uczyć, ale jakoś nie mogę się skupić. Po piętnastu minutach stwierdziłam, że to nie ma sensu, więc wrzuciłam książki do plecaka i postanowiłam przygotować się na imprezę.

Co by tu ubrać? Odwieczne pytanie ludzkości, na które nikt nie zna odpowiedzi. A nawet jeśli ktoś zna, to ja nikogo takiego nie znam.

Może tą czerwoną bluzkę... Nie, nie mam butów, które by do niej pasowały. To może jednak tą niebieską... I do niej dżinsy. Tak, to będzie wyglądało w miarę przyzwoicie.

,,Będę o 17.50. Okay?"

Dawid. Będzie tutaj za trzydzieści minut. Tak szybko? Dopiero? Tak dużo jeszcze czasu? Tylko trzydzieści minut jeszcze?
Może powinnam się wreszcie zdecydować... A teraz powinnam odpisać. ,,Okay."

Nie minęła nawet minuta, a ja już dostałam odpowiedź: ,,Do zobaczenia później :*"

Nie mam co robić. Powinnam się przygotować na jutro albo poczytać coś, ale po prostu nie mam do tego dziś głowy.

Jeszcze tylko dwadzieścia minut. Nie... Aż dwadzieścia minut. I zobaczę się z Dawidem. Nareszcie.

Wiem, że nie minęły nawet dwie godziny od momentu, gdy rozstaliśmy się pod moim domem, ale wydaje mi się, że minęła już wieczność. Chyba Kamila czasami ma jednak rację.

To co się ze mną dzieje z pewnością nie jest normalne. Przecież normalna dziewczyna nie wariuje tak jak ja na samą myśl o Dawidzie... Chyba się w nim zakochałam.

Jakim cudem? Przecież on jest taki cudowny, przystojny i te jego prześliczne niebieskie oczy... Moment, o czym ja w ogóle myślę? Chyba ze mną nie jest zbyt dobrze.

Z pewnością moje zachowanie nie jest normalne... Ja to jestem dziwna, ale im ktoś jest dziwniejszy to tym bardziej normalny, prawda?

Tylko pięć minut... Jak ja przeżyję do tego czasu? A może przyjdzie wcześniej?

Siadam więc przy biurko i co kilka sekund zerkam przez okno żeby sprawdzić czy Dawida jeszcze nie ma. Ale jeszcze nie przyszedł. Spoglądam to na zegar, to znowu sprawdzam czy nie napisał i znowu spoglądam przez okno.

Spoglądam na zegar chyba już trzydziesty raz, gdy kątem oka dostrzegam jakąś postać naprzeciwko mojego domu.

Dawid. Spoglądam jeszcze raz na zegar, jak zawsze jest punktualnie. Idąc w kierunku drzwi wyjściowych zerkam jeszcze na swoje odbicie w lustrze. Może być...

- Miłej imprezy- woła mama z pokoju obok.- I uważaj na siebie.

- Dziękuję, mamo. Postaram się wrócić przed północą- odpowiadam z pośpiechem.

Wychodzę na zewnątrz i widzę, że Dawid stoi przed wejściem i pisze coś na telefonie.

- Cześć- mówię niepewnie.

- Kurcze... Monia? Ale mnie przestraszyłaś- mówi zaskoczony.- Właśnie pisałem do ciebie smsa. No to jak? Gotowa?

- Gotowa- odpowiadam trochę zbyt szybko.

- Ślicznie wyglądasz- uśmiecha się do mnie.

I jak tu się w nim nie zakochać?


Okruchy rzeczywistościOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz