Rozdział 9- Most i smok

85 11 0
                                    

         Obudziłam się, unosiłam się nad powierzchnią wody. Czułam jak mgła dusi moją klatkę piersiową. Nie wiedziałam, co mam robić:

1. Wrócić do wody i zacząć płynąć ku brzegowi- nie miałam siły.

2. Wydostać się z mgły, w cudowny sposób i spróbować dolecieć do brzegu-hmm... niemożliwe

3. Teleportować się- byłam zbyt zmordowana.

Chciałam wykrzesać z siebie choć trochę mocy, ale na nic czym bardziej próbował tym mgła bardziej ściskała moją klatkę. Nie mogłam tak bez końca unosić się i dusić za sprawą tej cholernej przeklętej mgły. Nagle pod stopami ukazał się stary most, ten który widziałam przy brzegu. Mgła puściła mnie, a ja nadal się unosiłam. Zadowolona, odetchnęłam... spadłam! Most zaskrzypiał, ja szybkim biegiem, jakim mogła z siebie wydobyć biegłam ku brzegowi. Woda ciągle była, a most się nie kończył, mgła przysłaniała mi widoczność. Most się nie kończył! Miałam, już trochę więcej siły na teleportacje, ale co jeśli wpadnę w wodę? Pomyślałam tylko, że raz się żyje... teleportowałam się. Znowu byłam na moście. Chujowo jak mam niby stąd się wydostać!? Nad moją głową przeleciał... SMOK. Wylądował, na wodzie stąpał po niej lekko jakby nic nie ważył. Zapuściłam się szybkim biegiem. Smok ruszył głową i nie znieruchomiałam. Nie mogłam się ruszyć. Smok mnie teraz pożrę w całości!!! Zamknęłam oczy i z całych sił prosiłam sama siebie. Gdy je otworzyłam byłam w lesie. Panowała tam mroczna atmosfera, mgła otóż była zielona, śmierdziało stęchlizną, na drzewach nie było liści była jakby nagie i wycie wilków- nienawidzę tego najbardziej, dostaje za każdym razem gęsiej skórki. Szłam powoli rozglądając się czy gdzieś nie leci smok, albo nie czyha na mnie wilk. Za krzaków rozchodziły się dźwięki, gdy się lepiej przyjrzałam zobaczyłam, ha ha ha- Czerwone oczy wilka. Wilk ruszył w moją stronę. Miał zgrabne ruchy na tyle żeby porządnie mnie wystraszyć- ale to nic w porównaniu z cieniami, z którymi miałam do czynienia. Szary wilk, skoczył na mnie, zrobiłam unik i zaczęłam biec na tyle na ile mogłam. Oczywiście zwierze było tak szybie, że z łatwością mnie dogoniło i za torowało drogę ucieczki. Chciałam uciec, nagle poślizgnęłam się o mokry patyk i upadłam. Skoczył szybkim ruchem, rzuciłam w niego plecakiem, lecz zwierzęcia to nie zniechęciło. Stanęłam na równe nogi i wyjęłam z brązowej pochwy miecz. Zrobiłam krok do przodu, wilk również. W jednej chwili odcięłam wilku głowę. Włożyłam miecz z powrotem do pochwy, a plecak zarzuciłam sobie na plecy.                                   Szłam szybkim kokiem, w końcu wyszłam z lasu...znów znalazłam się na MOŚCIE! Myślałam, również, że zaraz wpadnę na smoka. Na wszelki wypadek wyciągnęłam miecz. Szłam po moście, czułam zimno powietrza, które wieje. Woda podniosła się, a z niej wydobył się potwór wodny. Cholera. Stworzenie podpłynęło do mnie, zamachnęłam się mieczem. Stworzenie swoim wielkim ogonem wywołało wielkie tsunami. Cudownie. Skupiłam się i teleportowałam w górę, ku mojemu szczęściu siedziałam na grzbiecie białego smoka. Czułam zimno, przenikające moje ciało na wylot, ogromny strach- postanowiłam się nie ruszać. Smok wleciał do jaskini. Złapałam się jakiegoś kamienia wystającego z ściany. Była na tyle spory, abym mogła się po nim wspiąć. Schodząc po woli z kamiennej ściany, zauważyłam iż to nie była zwykła pieczara smoka tylko jakaś komnata kultu. Kiedy wreszcie udało mi się zejść podeszłam do drzwi prowadzących do następnej komnaty. Moje dłonie były we krwi, a na nogach ledwo się trzymałam. Drzwi były zdobione, różnymi klejnotami, na drzwiach były widoczne dwa smoki, toczące z sobą zażartą walkę. Otworzyłam je jednym ruchem ręki. W mojej dłoni znajdował się już oczywiście miecz. Za drzwiami były trzy następne z numerami 1777, 12, 999. Przypomniał mi się wiadomość od babci. Dwanaście uratuje Ci życie- to było proste,ale jeżeli Thomas albo ktoś inny się dostali już tu. Odpowiedź była jasna wybrałam 999. Otworzyłam drzwi, zastygłam w bezruchu, na ziemi była cała piątka. 

-Ej, co z wami! HEJ!- podbiegłam do nich i zaczęłam trząś ich ramiona.

-Są tylko nieprzytomni- odezwał się głos, był ciężki, niemiły i taki jakiś suchy- wiem po co jesteście.

-Co do cholery ! Wyłaś pokaż się! Strach Cię obleciał!- ku moim oczu ukazał się smok ten sam na, którym leciałam, teraz to mnie strach obleciał 

Patrzyłam tępo na białego smoka o złotych oczach. Wyglądał na wściekłego. I widział, że chcę odłamek amuletu Sophii to było wypisane na jego pysku.

-Słuchaj mnie dziewucho- powiedział ostro- musisz mnie zabić, albo ja Ciebie

Tego się spodziewałam. To było do przewidzenia. Na mojej twarzy poczułam spływający po mnie pot.

-Żeby Cię zmotywować- podniósł swoją ciężką łapę, a ciała piątki znalazły się w innych miejscach. 

Ciało Willa, było po środku pomieszczenia, Thomas miał kajdanki na nadgarstkach i jego twarz była zwrócona w stronę wody nad którą zwisał, Alice otoczyły płomienie, Diana unosiła się w powietrzu, Chris zwisał do góry nogami.

-Musisz ich uratować i mnie zabić, albo ja Ciebie i ich!

--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Wybaczcie za błędy, obiecuje wam też rozwinąć akcje! Mam nadzieje, że się podoba :) 

Władca czasuOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz