Ściągnięte z chomika;
Harry jeszcze nigdy nie był tak szczęśliwy w całym swoim życiu. Udało mu się wymknąć czarodziejskiemu światu i wyjechać na wakacje. Właśnie wylegiwał się na wygodnym leżaku w luksusowym hotelu i popijał drinka z palemką, przyniesionego mu przez skąpo ubraną barmankę. Słońce delikatnie pieściło jego zabezpieczoną kremem z filtrem skórę a szum oceanu łagodził jego strzępione przez wojnę nerwy. Tak, teraz mógł zrozumieć dlaczego Voldemort tak bardzo chciał być wiecznie młody i żywy. Sam nie chciał rezygnować z przebywania w tym cudownym zakątku, który mógł być tylko i wyłącznie namiastką raju. A najpiękniejsze w tym wszystkim było to, że był tak daleko od Anglii, że macki Voldiego tu nie sięgały. Harry uśmiechnął się i odstawił pusty kieliszek na stoliczek. Pora na odrobinę ruchu, pomyślał i przekręcił się na brzuch. Już po chwili kształtna masażystka podeszła i rozpoczęła z wprawą ugniatać jego mięśnie. Mmm... tak, zdecydowanie trafił do raju.
Wieczorem Harry postanowił aportować się do Las Vegas i poużywać sobie trochę. Jak nie patrzeć do końca wakacji zostały już tylko trzy tygodnie. Musiał wykorzystać je jak tylko mógł najlepiej i czerpać z życia pełnymi garściami zanim zostanie zmuszony do powrotu do szkoły i bagna wojny.
Harry właśnie kończył szóstą lampkę szampana i przegrywał w ruletkę, gdy jego oczom ukazał się niesamowity widok. Niedaleko niego mężczyzna o kruczoczarnych włosach brał od kelnera drinka. Mężczyzna ten miał na sobie lekki różowy garnitur obszyty futerkiem i cekinami. Jednak nie to zwróciło uwagę lekko już wstawionego młodzieńca. Mężczyzna ten miał bowiem krwistoczerwone tęczówki i uśmiechał się zawadiacko do dekoracji. Harry, całkowicie zapominając o grze, zerwał się z miejsca z wielkim uśmiechem na ustach.
- Tom! Kopę lat! Świetnie wyglądasz, staruszku! – Chłopak podbiegł do zaskoczonego mężczyzny i zdrowo poklepał go po plecach. – Wystrzałowe ciuszki, tak nawiasem mówiąc...
Voldemort przez chwilę marszczył brwi przyglądając się mu, zanim go rozpoznał i na jego twarz wypłynął równie szeroki uśmiech co Harry'ego.
- Potter! Normalnie, nie poznałem cię! – Potarmosił i tak już roztrzepane włosy młodzieńca. – Wziąłeś jakieś eliksiry czy co? Bo już nie wyglądasz jak krasnal.
Harry objął go ramieniem i obaj wyszli na taras, lekko się chwiejąc.
- Jejku, Tom, dzięki. Nigdy nie brałem cię za kogoś prawiącego komplemene... komlene... ko... pochwały. – Harry w końcu zakończył z wielkim uśmiechem, dumny, że udało mu się dokończyć zdanie.
- No wiesz, jeszcze kilka lat i może nawet dorośniesz mi do ramion. – Riddle powiedział z bardzo poważną miną po czym zamyślił się chwilę. – Może jednak kilkanaście lat...
Harry roześmiał się i obaj klapnęli na ławkę niedaleko hotelu z wielką migoczącą reklamą. Voldemort wyciągnął z kieszeni tekilę i nalał jej do kieliszka Harry'ego po szampanie i do swojego po drinku. Chłopak wydał z siebie okrzyk zadowolenia i wzniósł kieliszek do góry w geście toastu.
- Nie wiem za co pijemy... ale tekila bum bum! – Potter zakrzyknął i obaj wypili kilka łyków trunku po czym zasiedli w ciszy. Kilka minut później Harry zachichotał i szturchnął Voldemorta łokciem między żebra. – A co tam w Anglii słychać? Jak Śmierciojadki?
Tom westchnął przeciągle i zaczął bawić się swoim hawajskim wiankiem wiszącym mu na szyi.
- Ej, Tom? Co jest? – Wybełkotał wyraźnie zaniepokojony chłopak a gdy nie uzyskał odpowiedzi uniósł delikatnie dłonią podbródek mężczyzny by ten popatrzył mu w oczy. – No już... nie ma co się smucić. Co się stało? Wiesz, że mnie możesz powiedzieć.
CZYTASZ
Harry Potter i Czarna Prawda
ФанфикPraca udostępniona z chomika. HP/LV Harry'ego który zrozpaczony po śmierci Syriusza poddaje się i pisze do Toma. Wkrótce potem spotykają się i jednoczą w obliczu wspólnego wroga, a między nimi powstaje dziwna więź. Z czasem Tom staje się coraz bardz...