Rozdział 8

72 2 2
                                    

Trzymaliśmy się za ręce przez resztę drogi. Puszczał mnie tylko wtedy, gdy zmieniał biegi. Coraz bardziej przyzwyczajałam się do jego dotyku, moje serce nie reagowało tak gwałtownie na każdy kontakt z nim. Wręcz przeciwnie, gdy trzymam jego dłoń relaksuje się i uspokajam. To takie naturalne i przyjemne. Nigdy nie wiedziałam, że kontakt z drugim człowiekiem może dawać aż tyle radości.

Gdy dojeżdżamy pod dom jest już środek nocy. Zanim wysiadamy Justin rozgląda się, czy aby na pewno nikt nas nie zauważył, gdy opuszczaliśmy studio. Później wychodzimy i odprowadza mnie do drzwi jak ostatnio. Wokół ani żywej duszy. Nie do pomyślenia w Nowym Jorku, tak zatłoczonym mieście Ameryki.

Stajemy naprzeciw siebie obok drzwi. Jestem zmęczona i jest późno więc dostaje nagłego przypływu odwagi. Gdy dzielą nas tylko centymetry po prostu przytulam się do niego owijając ramiona wokół jego talii.

- Dziękuje. – mówię przytulając twarz do jego piersi. – Za cały dzień, za piosenkę.

- Nie ma za co. – odpowiada rozbawiony. – Ale...

I nagle łapie moje nadgarstki i odsuwa moje ręce od siebie. Czuje się jakbym dostała w twarz. Dosłownie.

Zrobiłam pierwszy krok w stronę czegokolwiek czego nigdy nie robię i zostałam odrzucona, czuje się okropnie, gorzej niż okropnie.

- Ale wolę w ten sposób. – mówi i nadal trzymając moje nadgarstki zarzuca sobie moje ramiona wokół szyi tak żebym była jeszcze bliżej niego. Przytula mnie mocno do siebie a ja przez chwilę stoję nie wiedząc co powiedzieć.

- Dupek. – wyrzucam z siebie.

- Już to przerabialiśmy skarbie. Jak już to przystojny dupek. – śmieje się wtulając twarz w moją szyję. Wtem zdaje sobie sprawę, że nie mam kurtki i stoję w jego bluzie, a on ma na sobie tylko t-shirt. Sam t-shirt w środku zimy.

- Justin? – odzywam się przytulona policzkiem do materiału.

- Hmm? – mruczy.

- Gdzie moja kurtka? – poprawiam ułożenie ramion wokół jego szyi tak by móc odchylić głowę i na niego patrzeć.

- A tak, w aucie. Zostawiłaś ją tam wcześniej, zimno ci? – pyta z troską. Kiwam głową przecząco.

- Bardziej ciekawi mnie czy tobie nie jest zimno. – odpowiadam. – Oddam ci bluzę.

- Nie trzeba. – odchyla głowę i patrzy na mnie. – Będę miał pretekst żeby wpaść do ciebie po nią.

- Nie potrzebujesz pretekstu. – powiedziałam. – Możesz się ze mną widywać kiedy tylko chcesz.

- Czy dasz facetowi się wykazać zamiast tak to wszystko ułatwiać? – udawał urażonego przytulając mnie odrobinę mocniej.

Czułam że jestem w odpowiednim miejscu, że to w jego ramionach chce być. Gdzieś w środku czułam że to może się udać, i jeśli on chciałby spróbować, to nie będzie musiał długo na to czekać czy specjalnie mnie do tego przekonywać.

- Przyniosę ci kurtkę. – mówi i rozluźnia uścisk wokół mnie. Czuje się nagle pusta, jakby czegoś brakowało. Stoję i patrzę jak idzie do zaparkowanego obok samochodu i z tylnego siedzenia zabiera moją kurtkę którą przynosi i owija mi wokół ramion.

- Dziękuje. – odpowiadam zakładając ręce na piersi.

- Będę się zbierał. – mówi. – Mam jeszcze parę rzeczy do zrobienia, a nie ukrywam, że jestem już dość zmęczony.

Widzę. – chce powiedzieć ale się powstrzymuje.

- Jasne, idź bo się jeszcze pochorujesz. – wcale nie chce żeby szedł ale ja też będę miała niezłe problemy jeśli zaraz nie wrócę do domu. Zupełnie straciłam poczucie czasu. Podchodzę do niego i przytulam go owijając ręce wokół jego szyi jak ostatnio, nie pozostaje bierny i również mnie ściska. Całuje go lekko w policzek i odsuwam się.

The Only HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz