Rozdział 13

58 4 1
                                    

- Czyli nie wracam do domu? – pytam nadal zasłaniając twarz, bojąc się, że jeszcze ktoś może mnie zobaczyć.

Nie potrafię się odnaleźć w tej sytuacji, mimo, że czuje, że samochód ruszył wolę dmuchać na zimne. Nie jestem sławna, nigdy nie byłam. Nigdy nie miałam z tym do czynienia, a czytanie gazet raczej nikogo do tego nie przygotuje. Teraz, gdy przeżyłam coś takiego widzę, że opisy z magazynów na temat tego, jak paparazzi są nieszkodliwi, i tego jacy naturalni potrafią być wtapiając się w środowisko są dla mnie bujdą. Choć wiem, że dla niego to pewnie normalna sytuacja, codzienność.

- Nie, skarbie. Możesz już odsłonić oczy, jesteśmy na drodze. – śmieje się cicho, niskim głosem. Czuję jego dłoń zabierającą moją z twarzy. – Tu tylko ja cię widzę.

- Nie jadą za nami? – pytam spoglądając w boczne lusterko wolną ręką ściskając pas. Zniżam się na fotelu i opieram głowę o oparcie, tak żeby od tyłu nie było widać, że ktoś siedzi obok kierowcy, choć i tak wiem, że mnie widzieli.

- Pewnie jadą. – wzrusza ramionami jednocześnie dość gwałtownie skręcając na światłach w kierunku kolejnej ulicy zatłoczonego Manhattanu. – Nawet na pewno jadą. Ale jeszcze kilka przecznic i albo się znudzą albo nas zgubią. Nie popadaj w paranoje, nic ci nie grozi. Obiecuję.

Widzę jaki jest opanowany, cała sytuacja nie wywołuje na nim żadnego wrażenia. Siedzi spokojny, jak gdyby jechał na zakupy, a nie próbował zgubić chordę paparazzi czekających tylko na jego fałszywy ruch. Wyprzedza kolejne samochody na tyle na ile pozwala mu ruch uliczny i tradycyjne korki.

- Skąd wiesz? – spoglądam na godzinę na desce rozdzielczej. Nie jest jeszcze zbyt późno, więc wyciągam telefon z kieszeni kurtki chcąc sprawdzić czy nie mam jakichś nieodebranych połączeń, czy wiadomości. Dostaje mini ataku serca, gdy zauważam nieodczytanego SMSa. Przez myśl przechodzą mi najczarniejsze scenariusze, takie jak mama czekająca na mnie w moim pokoju, zawiedziona moim zachowaniem i dająca mi szlaban do końca szkoły, później zdaje sobie sprawę, że to nie możliwe, skoro nie zdążyłaby dolecieć do Bostonu i wrócić z niego, nawet jeśli wsiadłaby w samolot powrotny zaraz po wyjściu z pierwszego. Przesuwam palcem po ekranie i uspokajam się widząc jedynie SMS od Hanny – „Wpadniesz?". Odpisałam krótkie – Nie ma mnie w domu. – i schowałam telefon do kieszeni. Dosłownie kilka sekund później czuję wibrujący telefon ale ignoruje go. Porozmawiam z nią później.

- Nie wiedzą dokąd jadę, a nie mogą sobie pozwolić na krążenie za mną przez całą noc biorąc pod uwagę że w Nowym Jorku mają dość sław do śledzenia. Czy przypadkiem nie zbliża się Fashion Week? – pyta, ale odpowiada sam sobie nawet nie czekając na moją odpowiedź. – To tym bardziej zajmą się projektantami a nie mną. – wyrzuca z siebie z prędkością światła po czym po prostu przygryza wargę. Widać, że się nad czymś zastanawia, gdy pokonuje kolejne zakręty i przecznice.

- Gdzie jedziemy? – pytam zaciekawiona zauważając, że coraz bardziej oddalamy się od miejsca naszej randki.

Randki. Z Justinem Bieberem. Nie wiem kiedy zdołam wreszcie w to uwierzyć.

- To niedaleko. Właściwie to niedaleko Central Parku. Według moich obliczeń będziemy tam... - spogląda teatralnie na zegarek na lewym nadgarstku. – Za jakieś cztery minuty.

- Przecież tam są same biurowce. – odpowiadam próbując przypomnieć sobie każdy budynek z osobna który kiedykolwiek widziałam przechadzając lub przejeżdżając tamtędy. Przypominam sobie tylko ogromny teren parku, który już zawsze będzie przywodził mi na myśl dobre wspomnienia związane z naszym pierwszym spotkaniem. Trochę czasu już minęło, ale nadal czuje się jakby to było wczoraj, mimo że to wszystko wydaje mi się takie nierealne i niemożliwe. Przecież takie rzeczy się nie zdarzają.

The Only HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz