Rozdział 15

55 4 2
                                    

- Tylko błagam. Powiedz, że masz już jakąś sukienkę. Nie zdążymy wpaść do Macy's i kupić niczego odpowiedniego. Już prawie czternasta, zanim dostaniemy się do głównego Manhattanu w sobotę będzie szesnasta. – teatralnie zakrywa twarz dłońmi jakby miała nadzieje, że gdy je odsłoni przed nią pojawi się idealna sukienka, którą będę mogła założyć na dzisiejszy wieczór, a właściwie noc.

- Mam! – wykrzykuje i klaszcze w dłonie zadowolona. – Nie odsłaniaj oczu. Mam coś specjalnego.

- Co takiego? – pyta z niedowierzaniem przesuwając palce tak, aby móc coś przez nie widzieć. – Niby jaką?

- Zasłoń oczy! – mówię tonem rozkazującym. – No już.

- Dobra dobra. – odpowiada i znów je zasłania. – Tylko nawet nie próbuj mi pokazywać tej, którą miałaś ostatnio na urodzinach Stelli. Powinnaś ją wyrzucić.

Nie zwróciłam uwagi na jej uwagę, bo tamtą sukienkę uważałam za naprawdę ładną i dziewczęcą. Wybierałam ją wtedy z Austinem, o którego swego czasu Hanna była zazdrosna.

Z nowym pokładem energii wyskoczyłam z łóżka i podbiegłam do szafy, gdzie na butach na samym dole położyłam pudełko z nową sukienką, którą dostałam zaledwie kilka dni temu od taty. Biorę je w dłonie, następnie wypatruje ulubionych czarnych szpilek, po czym nogą domykam szafę udając się do łóżka. Kładę łupy na kołdrze, po czym teatralnie wołam.

- Tadaa!

Hanna odsuwa dłonie od twarzy i przenosi je na uda. Patrzy na mnie pytająco. Następnie przenosi wzrok znów na karton. Waha się nad jakimś ruchem, z którego ostatecznie rezygnuje zadając mi pytanie.

- Co to takiego? – dopytuje podnosząc jedną brew. – Co tam masz? O czymś nie wiem?

- Prezent od taty. Tylko zajrzyj. – ponaglam ją. – Myślę, że się nada. Nic innego nie mam, więc musi się nadać. – poprawiam się.

Hanna niepewnie podnosi pokrywę pudełka jakby spodziewała się w nim bomby, albo innej nieprzyjemnej niespodzianki. Ani na chwilę nie spuszcza ze mnie wzroku. Odkładając górną część pudła jednocześnie patrzy na jego zawartość i z nieukrywaną czcią powoli wyciąga sukienkę ze środka.

- Czy to... Czy to prawdziwa Prada?

- A czy wyglądam ci na znawcę? – pytam retorycznie. – Nigdy jeszcze nie dostałam sukienki od projektanta. Wątpię, żeby tata kupił mi podrobioną na Ebayu. To nie w jego stylu.

Nadal patrząc na sukienkę, oglądając każdy jej detal mówi.

- Przecież on padnie na kolana jak cię zobaczy. Nie ma innej opcji. Przymierzałaś ją chociaż?

- Tak. – odpowiadam lakonicznie.

- I jak?

- Leży dobrze. – wzruszam ramionami. – Mam do tego te czarne szpilki, które kupiłam niedawno. Chyba będzie w porządku.

- Więcej nam nie trzeba. No pakuj się maleńka. Pojedziemy jeszcze po coś do jedzenia na wynos. – mówi po czym po chwili zastanowienia dodaje. – Ale bez czosnku. Ktoś tu się będzie dziś całowaaał. – wyśpiewuje melodyjnie ostatnie zdanie, a ja uderzam ją poduszką.

- Zamknij się.

- Nie zaprzeczysz. – wzrusza ramionami i delikatnie odkłada materiał do pudełka, uważając, żeby go nie pognieść. Macha nogami zwisającymi z łóżka wyraźnie się ze mnie nabijając.

- Hanna. – mówię ostrzegawczo.

- Tesso. – przedrzeźnia mój ton.

- Dość tej zabawy, pomóż mi żebym niczego nie zapomniała. – wstaję i klaszczę w dłonie. – A ty masz co ubrać?

The Only HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz