Rozdział 9

67 4 2
                                    

Gdy wreszcie się rozłączyliśmy zadzwonił dzwonek. Wrzuciłam szybko telefon do torby i dosłownie wybiegłam z łazienki kierując się w stronę schodów na górne piętro, gdzie jak co dzień miałam zajęcia z matematyki.

Jeszcze tylko to, hiszpański i pojedziesz do Justina. – mówię sobie. – Wytrzymasz.

Lekcje strasznie mi się dłużyły. Myślałam, że po prostu nie usiedzę i zrobię tak jak proponował, czyli po prostu ominę jedną godzinę. Później stwierdziłam, że mam jednak silną wolę i zostanę. Muszę. Nie mogę poświęcać dla niego szkoły, tym bardziej w ostatniej klasie.

- Spójrz na mnie. – Austin trzymając delikatnie moją brodę przesunął mi twarz w swoją stronę. – Coś taka dziwna dziś? Jakbyś była myślami zupełnie gdzie indziej. – podniósł pytająco brew gdy skończył szeptać. Wzruszyłam ramionami unikając odpowiedzi, ale on jednak nie dał się zbyć. – Odpowiesz mi? – dopytywał.

- Jestem zmęczona. To wszystko. – macham dłonią w geście lekceważącym problem i patrzę znów na tablicę, na której nauczyciel właśnie wypisuje nowe słówka, których musimy nauczyć się na przyszły tydzień. Staram się je notować nie robiąc błędów, co wychodzi mi po prostu nieudolnie.

Mam dziwne przeczucie, że dziś wydarzy się coś wielkiego.

- Okej nie chcesz to nie mów. – odpowiada i sam wraca do notowania słówek. Robi to szybko i niechlujnie.

- A ciebie co ugryzło? – pytam i dotykam jego ramienia żeby na mnie spojrzał. – Zrobiłam coś nie tak?

- Tak. Znaczy nie. Znaczy ja pierdole. – siada bokiem dosłownie rzucając długopis na ławkę. – Po prostu nie wiem co się z tobą ostatnio dzieje. – mówi i nerwowo przeczesuje palcami włosy. – Jesteś jakaś nieobecna. Jeszcze bardziej wycofana. Nie wiem co jest nie tak. Nie rozmawiasz ze mną, unikasz mnie. Coś się dzieje?

- Nie jasne że nie. – odpowiadam. – Wszystko w jak najlepszym porządku.

- To może dasz się wyciągnąć dziś na obiad po szkole? – proponuje. – Tak żeby wszystko wyjaśnić... Żeby wszystko pomiędzy nami było znowu okej?

- Nie ma co wyjaśniać. – kręcę głową. – Między nami wszystko dobrze. Na dziś mam już plany... - dodaje ciszej.

- Ach tak... Z kim?

- Z przyjacielem. Z resztą nieważne. – znów kręcę przecząco głową.

- Ważne do cholery... - ukrywa twarz w dłoniach. – Musimy porozmawiać. Najszybciej jak się da. – patrzy na mnie wyczekująco. Czuję się przytłoczona siłą jego spojrzenia.

- Przecież rozmawiamy.

- Szeptania w klasie pełnej ludzi nie uznaje za rozmowę. – nachyla się do mnie. – Chce ci coś powiedzieć okej? – na pierwszy rzut oka widać że coś go dręczy, na twarzy ma wymalowane zrezygnowanie. Przez chwilę patrzy mi jeszcze w oczy a potem w pełni skupia się na lekcji nie zwracając na mnie uwagi ani przez chwilę. Nawet nie odwraca się w moją stronę.

Zupełnie nie mam pojęcia o co chodzi, więc postanawiam dać mu spokój, żeby sam poradził sobie z tą sytuacją

Gdy wychodzimy ze szkoły wreszcie mnie zauważa i proponuje.

- Może cię podwiozę? I tak nie mam co robić. – wzrusza ramionami i chowa ręce do kieszeni czarnych wąskich jeansów.

Nie chce się z nim kłócić, ani tracić przyjaciela, więc mimo niechęci przystaje na jego ofertę. Mam nadzieje że Justin nie czeka pod hotelem na mnie, bo wtedy wszystko się wyda. Po chwili zastanowienia stwierdzam, że pewno nie czeka, nie może ryzykować, że za dużo osób dowie się o miejscu jego pobytu.

The Only HopeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz