Rozdział 2

1.1K 143 1
                                    

Yato wszedł do nowoczesnego wieżowca w centrum miasta (do którego dojechał autobusem. AUTOBUSEM!), który w rzeczywistości był hotelem najwyższej klasy dla demonów takich jak on - poszukujących ludzkiego sługi. Po udomowieniu się w jednym z lepszych apartamentów ruszył w miasto. Im szybciej kogoś znajdzie tym lepiej. Przecież po jakimś czasie może go zabić. I po problemie. Idąc po zatłoczonych ulicach i rozglądając się mimochodem usłyszał pisk i śmiechy jakiejś grupki dziewczyn. Spojrzał poirytowany w ich kierunku. Widocznie się z kogoś nabijały, bo stały całą grupką wokół jednej osoby. Nabijały się z jakiejś rusej dziewczyny w swetrze... Normalnie by się tym nie przejął, ale ten typ lasek zawsze doprowadzał go do białej gorączki. Gdyby serio były takie idealne i cudowne, nie kryłyby się pod grubą warstwą tapety i szyderstw.
Z rękoma w kieszeniach wszedł przez bramę na teren jakiegoś liceum i ruszył w kierunku uczennic.
- Hej, a panienki nie za dobrze się bawią?- Rzucił pewnie.
Dziewczyny spojrzały na niego, włącznie z tą rudowłosą (która zresztą była wystraszona).
-Wow, ale ciacho...- Szepnęła jedna z nich, a ta stojąca obok niej wymierzyła jej kuksańca między żebra.
-A ty co, książę?- Syknęła jedna z wyższych. - Nie twój interes co my tu robimy.
-Taaaak? Nie móóój?- Spytał Yato, udając urażonego.
Wyciągnął rękę przed siebie i wraz z tym jak zwijał ją w pięść, dziewczyna unosiła się w powietrze. Z cichym śmiechem przekręcił dłoń gwałtownie w lewo, sprawiając tym samym, że tętnice szyjne latającej oprawczyni eksplodowały, brodząc krwią wszystkich zebranych na dziedzińcu oprócz Yato i rudowłosej.
Ludzie zaczęli piszczeć, krzyczeć, klnąć, panikować i uciekać. Wszyscy- prócz rudowłosej. Ona stała pośrodku tego całego zamieszania, patrząc odważnie w oczy prawdopodobnie najpotężniejszej istocie, jaką udało jej się spotkać. Nie krzyczała. Stała, obejmując się rękoma z naciągniętymi na nie rozciągnięttmi rękawami swetra, od którego wszystko się zaczęło...
A Yato? Yato napawał się widokiem panikujących śmiertelników, z okrutną przyjemnością wzdychał krew swojej ofiary.
-Jak Ci na imię? - Spytał jakby od niechcenia, poprawiając rękawy marynarki.
-A... Akeno - odpowiedziała nieśmiało, ale głośno.
Nauczyciele już zaczęli się schodzić... Czas zwiewać.
- Ufasz mi? - zapytał szybko, podając jej dłoń i szykując się do ucieczki.
Rudowłosa rozejrzała się... I bez dalszego wahania podała mu rękę, by chwilę później rzucić się z nieznajomym biegiem w nieznanym im kierunku.







Yay! Już dwudziestka osób czyta moje wypociny ;) Jestem wam wdzięczna za to, że jesteście i mam nadzieję,że będzie już was tylko przybywać ;) Dziękuję!
Całuję i podpisuję się krwią.

Mistrz I UczennicaOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz