Chwilę jeszcze wpatrywałam się w ciało chłopaka, ale później odpuściłam sobie, czując ponaglające poklepywanie w plecy.
- No chodź już, nie stój jak dziwka pod latarnią - mruknął pod nosem, ale ja doskonale wiedziałam, że miałam to usłyszeć. Westchnęłam i zagryzając wargę, wyszłam z pokoju - Swoją drogą, jeżeli ty się tak guzdrzesz przy każdej robocie, to jestem ciekawy jakim cudem te pajace ci nie uciekają. - skomentował sam do siebie moje zachowanie, na co ja tylko wywróciłam oczami. Miałam już dosyć nerwów na dziś.
- Dostanę kasę i mogę sobie iść? - spytałam, spokojniejszym tonem, jednak cały czas byłam twarda.
Obserwowałam mężczyznę, który jakby nigdy nic usiadł sobie na zniszczonej sofie na środku pokoju i rozłożył się na niej. Co?
- Ogłuchłeś? - dodałam już nieco ostrzejszym tonem, zakładając ręce na piersiach i czekałam niecierpliwie na jakąkolwiek reakcje. Tom uniósł powoli głowę i spojrzał na mnie, po czym znowu ją położył.
- Ah, zapomniałbym, teraz skręcisz mi jointa. - wskazał na komodę, która stała przy ścianie, a ja już zdążyłam się domyślić, co się w niej znajdowało.
- To są chyba jakieś żarty. - warknęłam cicho, podchodząc szybko do owej komody i odsunęłam pierwszą lepszą szufladę, w które zauważyłam starannie przygotowanie rzeczy, aby skręcić nowego jointa. Przynajmniej tyle.
- Tylko pośpiesz się.
Zaklęłam w duchu na jego słowa i zabrałam się powoli za skręcanie jointa. Pewnie zastanawiacie się skąd wiedziałam jak to zrobić, no cóż, nie pierwszy raz mam do czynienia z narkotykami, to nie jest wieka sprawa. Nie raz się już tu i ówdzie cokolwiek skręcało, podpalało czy wciągało. Wbrew pozorom, to nie są rzeczy z których jestem jakoś niesamowicie dumna, ale wszystkiego trzeba w życiu spróbować.
Tym bardziej mając do czynienia z gangiem narkotykowym miałabym w życiu trzymać się z dala od tego świństwa? Nie bądźmy śmieszni.
- Gotowe. - mruknęłam, trzymając w dłoni gotowego jointa.
W ułamku sekundy ciało mężczyzny pojawia się przede mną. Tom wyciągnął z komody zapalniczkę i już po chwili rozkoszował się blantem.
- Masz. - wyciągnął go w moją stronę, prawie wsadzając go do moich ust na siłę.
Bez zawahania wzięłam go od mężczyzny i wsadziłam do ust, zaciągając się. Szybko pożałowałam tego ruchu, bo gdy tylko uwolniłam jego ręce, wykorzystał moment i zaciskając ręce na moich pośladkach, uniósł mnie do góry, sadzając na komodzie. Pisnęłam cicho, a moje oczy się rozszerzyły.
- Teraz cię zaliczę - odparł dumnie, bez żadnych ogródek, nachylając się do mnie. Cichy jęk wydobył się niepostrzeżenie z moich ust - Jęki zachowaj na później. - dodał, szepcząc mi do ucha a ja prawie zadławiłam się własną śliną.
- Co ty do cholery odpierdalasz? - syknęłam, uderzając go w ramię - Przecież obiecywałeś, że puścisz mnie wolno jak zabiję tego matoła! - wyrzuciłam ręce w powietrze, uchylając usta.
- Tyle razy ci tłumaczyłem, że nie daję ci kasy za nic - pokręcił głową, łapiąc mój podbródek mocno, tak, że nie mogłam się wyrwać z jego uścisku, chociaż bardzo chciałam - Chcesz kasę musisz się postarać, a dzisiaj miałaś pechowy dzień, pierwsze spierdolona robota...
- Ale zabiłam go do cholery, obiecałeś mi, rozumiesz?! - krzyknęłam bezradna, a głos mi się załamał.
- Nie zabiłaś go tak, jak ja tego chciałem, okazałaś się zwykłą boi-dupą, a poza tym... - urwał na chwilę, po czym uśmiechnął się obrzydliwie - podobasz mi się, mała, od zawsze chciałem cię pieprzyć, szkoda, że nie miałem wcześniej okazji.

CZYTASZ
She's so badass // j.b
FanfictionTessa Russo była dla Justina dziewczyną jedyną w swoim rodzaju. Intrygowała go coraz bardziej za każdym razem, kiedy wyjmowała swoją broń i mierzyła nią w stronę chłopaka, wypowiadając przy tym splot ostrych słów, czasami raniących i przerażających...