- Tak, zaraz tam będę. Była mała impreza u Ryana, ale to nic wielkiego...
Otworzyłam oczy, słysząc męski głos docierający do moich uszu i odbijający się w mojej głowie ze zdwojonym echem. Trudno było mi dojść do siebie i w końcu wstać, ale ktoś, kogo nie znałam bardzo mi w tym pomógł, ciągle pieprząc coś pod nosem.
Sapnęłam ciężko i zmotywowałam się, aby podnieść głowę z niewygodnej kanapy, na której leżałam z kilkoma innymi osobami. Uroki imprez.
W głowie szumiało mi nieprzeciętnie, a w ustach czułam taką suchość, że w duchu cieszyłam się, że nie muszę się do nikogo odzywać, bo chyba nie byłabym w stanie wypowiedzieć słowa. Swoje kroki od razu skierowałam do kuchni, która była dla mnie jak prawdziwa oaza, gdzie miałam znaleźć ukojenie.
- Kogóż moje oczy widzą - usłyszałam męski głos i automatycznie odwróciłam głowę w kierunku jego źródła, mrużąc oczy - Prawdziwa królowa imprezy. - szatyn zaśmiał się kpiąco i na moje nieszczęście również skierował się do kuchni. Bieber, ty kretynie, sam pchasz się pod nóż.
Chrząknęłam głośno, przygotowując się do odezwania - Twoja morda za mało wczoraj ucierpiała? - wybełkotałam niewyraźnie i zerknęłam na chłopaka, który najwyraźniej mnie nie zrozumiał, bo uniósł wysoko brew.
- Ciężka noc? - zakpił.
- Odejdź, potrzebuję wody - wychrypiałam, przesuwając go lekko i otworzyłam lodówkę, gdzie ujrzałam niebo. Wszystko czego mi trzeba było w jedym miejscu - Dziękuję. - szepnęłam pod nosem, sięgając szybkim ruchem po butelkę i odkręciłam zakrętkę, po czym wlałam w siebie ciecz.
Uczucie nagłej ulgi rozeszło się po całym moim ciele i gardle, dzięki lodowatej substancji. Genialnie.
Chwilę rozkoszy przerwał mi cichy śmiech Justina. Oczywiście, no bo kto inny?
- Odpuść, nie mam siły na twoje humorki. - jęknęłam niechętnie pod nosem, kręcąc głową.
- Wyglądasz okropnie. - oznajmił, kręcąc głową i zmarszczył nos, przyglądając mi się.
- Dziękuję - prychnęłam - To właśnie chce usłyszeć każda kobieta po całonocnej imprezie. - uniosłam fałszywie kąciki ust do góry i wyszłam z pomieszczenia, nie mając ochoty dłużej patrzeć na tego pajaca.
- Śpieszę się. - usłyszałam za plecami.
- A mnie to obchodzi, bo? - spytałam, odwracając głowę w jego kierunku i założyłam ręce na piersiach.
- Odwiozę cię do domu, bo i tak potrzebuję samochodu. - wymamrotał, nie patrząc na mnie, a ja uniosłam wysoko brwi, przykładając butelkę do ust - Z resztą i tak nie możesz jechać w takim stanie. - dodał obojętnie.
Pokręciłam głową, upijając łyka płynu i wzruszyłam ramionami, przyznając mu w duchu rację. Sama nie mogłam prowadzić, bo czułam się okropnie i mogłabym spowodować jakiś wypadek, czego oczywiście nie chciałam zrobić.
Chrząknęłam kilka razy pod nosem, aby pozbyć się chrypki, przez którą brzmiałam bardziej jak pięćdziesięcioletni chłop i skierowałam się do łazienki, aby skontrolować mój wygląd. Gdy zobaczyłam swoje odbicie, po raz drugi tego poranka przyznałam Justinowi rację, bo wyglądałam naprawdę, jakby to delikatnie ująć, brzydko.
Miałam rozczochrane włosy, podkrążone oczy, byłam blada, a przekrwione oczy wskazywały na ciężką imprezę, w jakiej brałam udział. Nachyliłam się nad umywalką i przemyłam twarz zimną wodą, która trochę przywróciła mnie do świata żywych, ale potrzebowałam kąpieli i to sprawiało, że chciałam znaleźć się jak najszybciej w domu.

CZYTASZ
She's so badass // j.b
FanfictionTessa Russo była dla Justina dziewczyną jedyną w swoim rodzaju. Intrygowała go coraz bardziej za każdym razem, kiedy wyjmowała swoją broń i mierzyła nią w stronę chłopaka, wypowiadając przy tym splot ostrych słów, czasami raniących i przerażających...