3.

3.6K 192 7
                                    

Tessa's POV

Podczas drogi dawałam Justinowi znaki w którą stronę ma jechać. Droga na Bronx nie zajęła nam dużo czasu, gdyż ulice o tej godzinie były dosyć puste. Od czasu do czasu zmuszeni byliśmy wyprzedzić jakiś pojedynczy samochód, zostawiając go w tyle z rykiem silnika. Chłodne powietrze uderzało mi w twarz, rozwiewając moje długie włosy w każdą stronę. Podczas jazdy czułam się niezwykle wolna, dosłownie jakbym mogła wszystko a świat należałby do mnie. Skłamałabym gdybym przyznała, że nie podobało mi się to. Gdy wjechaliśmy na Bronx poczułam jak mięśnie na brzuchu Justina znacznie się napięły. Czyżby się bał? W sumie nie dziwię mu się, mogę się założyć, że nie jest stąd i nasłuchał się wielu niepochlebnych opinii na temat tego miejsca. W każdej chwili mógł pożegnać się ze swoim przypuszczam, że nie tanim sprzętem lub zostać ofiarą pobicia. Wątpię, że sam dałby radę kilku przypakowanym, czarnym kolesiom. W dodatku jakby tego było mało zachował się jak ostatni idiota biorąc ze sobą nieznajomą dziewczynę z bronią w kieszeni i deklarując się, że podwiezie ją nie mając pojęcia w jakiej dziurze mieszka. Kto wie co mogłam zachcieć zrobić z nim i jego motorem, który swoją drogą bardzo mi się spodobał. Dodatkowo przydałby mi się jakiś środek transportu, bo mam już dosyć metra. Uśmiechnęłam się pod nosem myśląc o tym i poklepałam go w ramię, pokazując na blok w którym mieszkam, aby się zatrzymał.

Po krótkiej chwili silnik motoru zgasł i zatrzymaliśmy się na parkingu przed moim blokiem. Jak najszybciej zsiadłam z motoru i poprawiłam swoje włosy, doprowadzając je do porządku.

- Dzięki za podwózkę. - powiedziałam, wkładając ręce do kieszeni bluzy.

- Jak się podobało? - zapytał, kiedy ściągnął kask i poprawił ręką włosy, które odrobinę się pod nim zmierzwiły.

Miałam chwilę, aby dokładnie mu się przyjrzeć i nareszcie dzięki świecącej niedaleko nas latarni, mogłam zobaczyć jego twarz. I wtedy mnie olśniło. Dokładnie zdałam sobie sprawę z kim miałam do czynienia. Justin Bieber, zapewne najpopularniejszy chłopak w naszej szkole. Syn najlepszych prawników w całym mieście. Rozpieszczony dzieciak, który myśli, że może mieć wszystko. Głupie laski mgną do niego jak ćmy do ognia nawet nie wiedząc, że nieźle się sparzą. Nie poznałam go nigdy, nawet nie miałam okazji z nim porozmawiać, aż do dzisiaj, ale słyszałam o nim wiele i przypuszczam, że wszystko to jest prawdą. Zdziwiło mnie jednak w jakim towarzystwie się obraca, zawsze widywałam go u boku tych popularnych, bogatych i inteligentnych osób. Nie przypuszczałam, że idealny Justin Bieber może palić czy pić, przesiadując na Brooklynie. Sądziłam, że trzyma się tylko Manhattanu.

- Odpowiesz mi czy masz zamiar tak stać i się na mnie gapić? - wstał z motoru, podchodząc bliżej mnie, na co od razu zrobiłam obszerny krok w tył.

- Było w porządku. - wzruszyłam obojętnie ramionami, żeby pokazać, że nie zrobiło to na mnie większego wrażenia.

- Nie wspominałaś, że mieszkasz na Bronxie. - powiedział zaraz, gdy tylko mu odpowiedziałam i rozglądał się po okolicy.

- Nawet nie zapytałeś, nie lubię się chwalić. - zaciągnęłam się świeżym powietrzem. - W każdym bądź razie, czas na mnie. - dopowiedziałam i miałam już odchodzić, gdyby Justin nie zatrzymał mnie, znowu się odzywając.

- Dasz mi swój numer?

- Nie mam telefonu. - skłamałam, nie mając zamiaru dawać mu mojego numeru. Nie interesuje mnie znajomość z zadufanym w sobie bogaczem.

She's so badass // j.bOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz