rozdział dwunasty

3.9K 479 26
                                    

Harry's pov

Siedziałem na ławce w parku z twarzą ukrytą w dłoniach. Nie wiedziałem, która była godzina, ale ciemność ogarnęła miasto. Było mi zimno i chciałem wrócić do mojego domu, ale wszystkie rzeczy zostały w willi Louis'a. Moja głupota jak zwykle musiała wygrać. Pociągnąłem za włosy i westchnąłem głośno.

Czułem się okropnie krzycząc na nich wszystkich, przecież Liam, Niall, czy Demi lub Eleanor nic mi nie zrobili, zrobiłem to pod wpływem emocji, ale mimo wszystko najgorzej czułem się z powodu Louis'a, chociaż nie powinienem. To on nie umiał utrzymać swoich nerwów na wodzy, nakrzyczał na mnie tylko dlatego, że zadałem jedno pytanie dotyczące jego wroga. Myślałem, że jesteśmy ze sobą coraz bliżej i możemy powiedzieć sobie o kilku rzeczach, ale on widocznie nie potrafi zaufać zwykłemu chłopakowi, któremu dziwnym przypadkiem uratował życie. Pewnie myślał, że pobiegnę na komisariat i opowiem wszystko policji podając im nawet jego adres. Cóż, mylił się, nigdy bym tego nie zrobił, nie mógłbym. Zawdzięczam mu życie mimo wszystko. I nie mogłem poradzić nic na to, że wcale nie był mi obojętny. Miałem ochotę płakać, kiedy był na mnie zdenerwowany, chciałem być blisko niego cały czas i nie obchodziłoby mnie już nic, gdybym mógł go mieć, ale on nigdy nie spojrzałby na mnie w ten sposób.

Nie miałem nawet pojęcia, kiedy łzy zaczęły spływać po moich policzkach. Wstałem i skierowałem się w stronę ulicy, musiałem gdzieś pójść i jedyną opcją był Ed. Nie wiedziałem jeszcze co mu powiem, ale byłem pewien, że mnie przenocuje, a na drugi dzień pojechalibyśmy po mój samochód, a następnie do domu Tomlinson'a po moje rzeczy. Wiedziałem, że znowu opuszczę zajęcia, ostatnio zawaliłem studia i to był mój kolejny powód do zmartwień, ale postanowiłem ukryć go gdzieś w głębi umysłu.

Szelest zmusił mnie do przerwania przemyśleń i odwrócenia głowy w stronę, z której dochodził dźwięk. Zza jednego z drzew widziałem przez chwilę światło prawdopodobnie od telefonu, ale za chwilę zgasło. Przyspieszyłem kroku, mając prawie stuprocentową pewność, że ktoś mnie śledzi. Krew odpłynęła mi z twarzy, a bicie serca nienaturalnie przyspieszyło. Zacząłem odtwarzać w pamięci wczorajszą lekcję z Louis'em, tak na wszelki wypadek. Muszę udawać, że nic nie widziałem.

Około dwóch minut później usłyszałem za sobą kroki. Kątem oka zerknąłem za siebie zauważając zakapturzoną postać. Był kilkanaście metrów za mną, a przede mną była długa ulica prowadząca do centrum. Zacząłem wewnętrznie panikować, nie mogłem zacząć teraz biec, dopadłby mnie natychmiast. Musiałem wymyślić dobry plan ucieczki.

Nadzieja na przeżycie przeminęła z wiatrem, kiedy usłyszałem samochód, który moment później zatrzymał się obok mnie. Cholera, dlaczego ja zawsze miałem pecha?

Obrazy z pamiętnej nocy, kiedy zostałem porwany pojawiały się w mojej głowie i już wewnętrznie znowu przygotowywałem się na śmierć. Poddałem się, zatrzymałemsię na chodniku czekając aż kierowca otworzy drzwi mówiąc, że mam wsiadać, i tak się stało, osoba kierująca, była osobą, która na pewno chciała mnie w tamtym momencie zabić.

Popatrzyłem zaskoczony na Liam'a, na jego twarzy malowała się irytacja spowodowana pewnie moim milczeniem i niezdolnością ruchu. Spojrzałem w bok, koleś z kapturem zniknął, a ja poczułem się bezpiecznie. Uśmiechnąłem się lekko pod nosem otwierając drzwi do range rover'a i zasiadając na miejscu pasażera.

Payne natychmiast ruszył z piskiem opon, a ja wiedząc, że nie muszę zapinać pasa ułożyłem głowę na oparciu oglądając wnętrze samochodu, które było utrzymane w czarnym i czerwonym kolorze. Fotele były skórzane i wygodne. Zastanawiałem się, skąd oni mieli tyle pieniędzy. Ich dom był ogromny i wyposażony w rzeczy, o jakich człowiek mógłby marzyć, mieli dużo różnych samochodów, gdzie jeden był droższy od drugiego. Czy oni napadali na banki?

- O czym rozmawiałeś z Louis'em? - zapytał niespodziewanie Liam.

- Ja... Ugh... Zapytałem go o Zayn'a. - mruknąłem, a twarz mojego towarzysza zabłysnęła w zrozumieniu.

- I wszystko jasne... - mruknął, a ja pomyślałem, że może mógłbym coś z niego ostrożnie wyciągnąć.

- Dlaczego?

- Jesteś bardzo ciekawski - pokręcił głową, a ja przytaknąłem mu w myślach – ale nie mogę ci powiedzieć.

Westchnąłem z irytacją.

- Myślicie, że pójdę na policję czy jak?

- Nie, tu chodzi o prywatną przeszłość Tommo.

- Louis i Zayn mają jakąś przeszłość? - zapytałem zdziwiony, a Liam westchnął.

- Zamknij się już. - powiedział oschle, a ja założyłem ręce na pierś i spojrzałem na niego wyzywająco.

- Nie.

- Co ty powiedziałeś?

- Powiedziałem nie, N – I – E –przeliterowałem i uśmiechnąłem się chamsko żeby jeszcze bardziej go zirytować.

Skoro nawrzeszczałem już dziś na wszystkich, co szkodzi mi, żeby jeszcze zdenerwować Liam'a i odwdzięczyć mu się za te wszystkie czasy, kiedy to on mieszał mnie z błotem?

Zahamował gwałtownie i spojrzał na mnie, a w jego oczach malowała się wręcz furia.

- Uważaj sobie, dzieciaku...

- Widzisz? Nawet nie wiem ile macie lat, nic o was nie wiem, nic mi nie mówicie, a mieszkam z wami do cholery! - krzyknąłem - Traktujecie mnie jak jakieś małe dziecko, które trzeba trzymać pod kluczem bo nie może sobie z niczym poradzić! Myślicie, że jesteście lepsi bo macie kasę i te pieprzone samochody!

Uśmiech zniknął i zastąpiło go zdenerwowanie. Szatyn spojrzał na mnie pewnie zdziwiony moim nagłym wybuchem i nie dziwię mu się, zawsze kuliłem się, kiedy tylko się do mnie odezwał, a teraz byłem gotowy dostać od niego po twarzy za swój nie wyparzony język, ale nie przejmowałem się tym. Byłem dziś rozstrojony emocjonalnie i nic mnie już nie obchodziło.

- Mam dwadzieścia dwa...

- Słucham?

- Mam dwadzieścia dwa lata. - powiedział głośniej. - Louis ma dwadzieścia trzy, Demi i Niall są w moim wieku, a Eleanor jest o rok ode mnie młodsza. Chcesz wiedzieć coś jeszcze?

Uśmiechnąłem się do niego, na co kolejny raz pokręcił głową. Postanowiłem odpuścić sobie pytań o nich na tą chwilę, wystarczyło mi to, że Liam powiedział mi cokolwiek.

- Jedziemy do waszego domu, prawda?

- Tak, myślę, że macie do pogadania z Louis'em. - oznajmił odpalając silnik i wyjeżdżając na jezdnię.

- Myślę, że masz rację...


-----------------------------------------------------------------------------------------------

A więc...

OMG, DZIĘKUJEMY ZA PONAD TRZY TYSIĄCE WYŚWIETLEŃ, PONAD 500 VOTES I 100 KOMENTARZY, TO CUDOWNE!

Rozdział jest już dziś, bo był taki przypływ weny, że w nocy udało się napisać cały i o to jest.

Dziękujemy każdemu z osobna, kto czyta to, komentuje i gwiazdkuje, to dla nas naprawdę zaszczyt, że ktoś czeka na rozdział.

Dedykujemy go wspaniałej vomitnoskians94, która nie mogła doczekać się poprzedniego, którą już dobrze kojarzymy z komentarzy i votes, dziękujemy, kochana!

To chyba będzie na tyle, tak, jak powiedziałyśmy - w środę także pojawi się rozdział.

See ya! <3









Drive or Die / Larry Stylinson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz