rozdział czternasty

4.1K 420 56
                                    

Harry's pov

Zamrugałem kilka razy żeby przyzwyczaić się do jasności panującej w pomieszczeniu. Wstałem powoli przeciągając się i zmierzając w stronę łazienki. Po odbytych czynnościach chciałem już zejść na dół, ale przypomniała mi się sytuacja z wczoraj.

Louis chciał mnie pocałować.

A ja chciałem pocałować Louis'a...

Nie mogłem teraz tam zejść i go spotkać, wstydziłem się i bałem, że Louis będzie teraz dla mnie okropny tylko dlatego, że go odrzuciłem, chociaż wcale nie chciałem tego robić. Ale musiałem, bo ja i Louis to dwa zupełnie inne światy, nie pasowaliśmy do siebie i nie mogliśmy być czymś, a fakt że czułem coś do niego utrudniał mi wszystko. Cholernie się bałem, że w pewnym momencie nie zapanuję nad sobą i oddam się temu uczuciu. W dodatku nie miałem pojęcia jakie Louis ma intencje, raz krzyczał na mnie, drugim razem był obojętny, trzecim troskliwy a czwartym miły.

Drzwi od mojego pokoju zostały otwarte, a ja aż podskoczyłem, kiedy zobaczyłem go w progu. To nie tak miało być, miałem go unikać tak jakby... do końca życia? Tak, to był zdecydowanie dobry pomysł. Założył ręce na pierś i spojrzał na mnie.

- Od piętnastu minut powinniśmy być na siłowni. - oznajmił, a mi dopiero przypomniało się, że dziś środa – dzień, w który ćwiczymy.

Słyszałem, że był trochę zdenerwowany, zupełnie jak ja, ale oboje staraliśmy zachowywać się naturalnie. Musieliśmy zapomnieć.

- Daj mi chwilę. - mruknąłem, a on skinął głową.

- Będę w salonie. - powiedział, po czym wyszedł zamykając za sobą drzwi.

Wypuściłem powietrze z ust dopiero zdając sobie sprawę, że je wstrzymywałem. Przebrałem się w luźniejsze spodenki i wyszedłem z pokoju kierując się na dół.

W salonie byli dziś wszyscy. Liam jadł tosty popijając kawę, Demi piła swoją herbatę a Niall chyba już skończył śniadanie, bo siedział i oglądał telewizję.

- Cześć. - powiedziałem.

Po odwzajemnionym przywitaniu Louis wstał z fotela po czym poszliśmy razem do garażu. Szatyn jak zwykle użył pilota, a za chwilę byliśmy już na miejscu, gdzie każdy z nas poszedł w swoją stronę. Ja na bieżnik, a Louis rower.

Atmosfera była naprawdę gęsta i niezręczna, prawie się do siebie nie odzywaliśmy. Nie wiem, jak będziemy ćwiczyć, skoro nie potrafimy ze sobą rozmawiać.

- Dziś będziemy walczyć. - powiedział, kiedy zakończyliśmy rozgrzewkę.

- Jak?

- Normalnie. - wzruszył ramionami – Tak, jakby ktoś cię napadł.

- Mam się z tobą bić? - zapytałem dla pewności.

Louis skinął głową i uśmiechnął się lekko pewnie chcąc dodać mi pewności siebie, ale na marne. Co jak on chce zemścić się na mnie za wczoraj i mnie pobić? Louis na pewno dobrze się bije, a ja wcale nie umiem wiele, miejska siłownia nie przysyła na treningi członków gangu, żeby ludzie umieli się przed nimi obronić.

Bicie mojego serca przyspieszyło, kiedy chłopak zaczął się do mnie zbliżać, a ja odruchowo zacząłem się cofać. Bałem się.

- Spokojnie, nie zrobię ci krzywdy. - oznajmił miękko.

- O-okej...

Podszedł do mnie dotykając mojej dłoni, a ja odrazu poczułem ciepło rozlewające się po moim ciele. Nie mogłem nic poradzić, uśmiechnąłem się do niego, co wziął za pozwolenie i ścisnął ją jeszcze bardziej prowadząc mnie na środek pomieszczenia.

- Tylko żebym nie miał siniaków. - zaśmiał się.

- I kto to mówi? - odwzajemniłem jego gest niechętnie puszczając jego ciepłą dłoń i stanąłem naprzeciw niego.

- Po prostu uderzajmy lekko. - to były jego ostatnie słowa zanim zamachnął się a ja w zwolnionym tempie widziałem, jak jego pięść prawie dotyka mojej twarzy. W ostatniej chwili zrobiłem unik i udało mi się uniknąć ciosu.

- Dobrze! - pochwalił z radością, a ja uśmiechnąłem się dumnie.

Kiedy szatyn przyglądał mi się chwilę dłużej niż powinien, postanowiłem wykorzystać chwilę jego zamyślenia i teraz to ja zamachnąłem się zaraz tego żałując kiedy moja pięść rzeczywiście spotkała się z jego twarzą, a on natychmiast złapał się za policzek. Moje oczy rozszerzyły się w przerażeniu, natychmiast podbiegłem do niego. Fakt, nie zrobiłem tego mocno, ale uderzyłem go i nie wiedziałem jak on na to zareaguje, dopóki nie spojrzał na mnie i zaśmiał się.

- Masz szczęście, że nie zrobiłeś tego mocno. - powiedział.

- A szkoda. - dogryzłem mu i wystawiłem mu język.

- Dojrzale. - prychnął.

- Mam tylko dwadzieścia lat. - uniosłem ręce.

- Wracajmy do lekcji.

***

Wyszedłem z łazienki odświeżony po dzisiejszym treningu i zszedłem na dół do salonu. Lekcja była dziś męcząca, ale byłem zadowolony, bo Louis powiedział, że robię postępy. Atmosfera między nami nie była już niezręczna, więc mogłem być spokojny w jego towarzystwie i on w moim także. Postanowiliśmy, że pogramy w fifę i wypijemy jakieś piwo.

Na podłodze przed telewizorem były już rozłożone poduszki, Niall właśnie przyszedł z czipsami, a Louis i Liam siedzieli już na swoich miejscach. Blondyn usiadł brzegu, więc wylądowałem między nim a Louis'em, który uśmiechnął się do mnie, kiedy się przysiadłem.

- Louis i Liam, zaczynajcie. - powiedział Niall, a oni ochoczo skinęli głowami.

Blondyn otworzył wszystkim piwa podając do tego po paczce przekąsek i chłopaki zaczęli grę. Przypatrywałem się im pijąc powoli swój alkohol i zagryzając go od czasu do czasu czipsami. Po pierwszej połowie ich meczu Niall, który pił już czwarte piwo zaczął marudzić, że się nudzi, a ja śmiałem się z niego, bo był już wstawiony. Pijany Niall to zdecydowanie zabawny Niall.

- Nudzę się. - jęknął po raz kolejny, kiedy Liam strzelił Louis'owi gola czym zremisowali.

- Może idź po czipsy? - zasugerowałem, a on podniósł się z miejsca.

- To zdecydowanie dobry pomysł, Harry. - uśmiechnął się pokazując kciuk w górze.

Odpowiedziałem mu uśmiechem i sięgnąłem po trzecie już tego wieczoru piwo, kiedy Louis zatrzymał mnie ręką.

- To nie za dużo?

- Daj spokój, Tommo. Niech się rozerwie. - powiedział Liam, a ja uśmiechnąłem się do niego z wdzięcznością.

Louis spojrzał niepewnie najpierw na mnie, następnie na butelkę.

- Okej. - westchnął.

- Nie upiję się. - zapewniłem go z uśmiechem, bo to była prawda. Imprezowałem naprawdę często i mój organizm potrzebował sporej dawki alkoholu w przeciwieństwie do Niall'a, który wracając potknął się o własne nogi i wylądował na kolanach Louis'a.

- Złaź ze mnie, blondi. - powiedział zrzucając ciało przyjaciela z siebie.

Niall mruknął coś niezrozumiałego pod nosem podnosząc się i siadając na kanapie.

- Skończmy tą grę, obejrzyjmy Szybkich i Wściekłych. - jęknął ze swojego miejsca, a ja przytaknąłem, gdyż też nie miałem ochoty grać. 

Liam i Louis zgodzili się z nami, więc po chwilii Liam wkładał do odtwarzacza płytę z filmem, a my układaliśmy się w wygodnych pozycjach.

I nie wiedziałem jak to się stało, ale zasnąłem w pierwszej połowie z głową na ramieniu Louis'a.


-----------------------------------------------------------------------

Mamy nadzieję, że dobrze spędzacie święta!

Dajcie znać co myślicie, komentujcie, gwiazdkujcie i polecajcie, to dla nas ważne! <3

I mały spoiler - na tym rozdziale kończy się nasza sielanka :(

D & A x






















Drive or Die / Larry Stylinson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz