rozdział dwudziesty siódmy

3.5K 380 232
                                    

Przepraszam za spóźnienie, rozdział miał pojawić się w poniedziałek, ale męczyłam się z nim tak długo i dopiero go skończyłam, więc wybaczcie.

Harry's pov

Weszliśmy powolnym krokiem do kościoła, a ja z zafascynowaniem zacząłem rozglądać się wokół, chwaląc w myślach doskonały gust mojej mamy. Dominowały ozdoby w kolorze białym, a wokół było porozstawianych mnóstwo kwiatów przeważnie w kolorze bladego różu. Całe pomieszczenie było przepełnione już ludźmi, którzy pewnie nie mogli doczekać się, aż ceremonia się rozpocznie. Usłyszałem swoje imię z tyłu, więc odwróciłem się, widząc moją siostrę, która stała przy drzwiach i patrzyła na mnie wyczekująco.

- Dołączę do was niedługo. - mruknąłem do ucha Louis'a, który uśmiechnął się i pokiwał głową, kierując się do trzeciej ławki.

Musnąłem jego dłoń swoją i zacząłem iść do pomieszczenia, w którym zapewne była moja mama. Widziałem ciekawskie spojrzenia połowy zebranych tutaj osób, ale zignorowałem je, będąc już przy drzwiach, gdzie pociągnąłem za klamkę, a moim oczom ukazała się piękna, ciemnowłosa kobieta, uśmiechająca się szeroko do fryzjerki, która psikała jej włosy lakierem. Stałem tam jak kołek i nie mogłem napatrzeć się na jej szczęście. Promieniała i było to widać. Uśmiechnąłem się szeroko, kiedy jej wzrok nareszcie spoczął na mojej osobie, a ona po prostu patrzyła na mnie z niedowierzaniem. Chwilę później łzy pojawiły się w jej oczach i wstała prawie potykając się, kiedy szła w moją stronę. Przytuliłem ją mocno do siebie, głaszcząc jej plecy, kiedy ona zaczęła szlochać w moją marynarkę, ale nie trwało to długo, gdyż usłyszeliśmy krzyk jednej z kobiet.

- Nie płacz, twój makijaż spłynie, a mamy naprawdę mało czasu i w dodatku ubrudzisz mu garnitur!

Zaśmiałem się, odsuwając Anne od siebie na kilka centymetrów i zrobiłem smutną minę, kiedy zauważyłem, że jej makijaż naprawdę musi zostać poprawiony.

*

- Jak się tu znalazłeś i czemu nie powiedziałeś, że masz zamiar przylecieć? - zapytała mnie mama, kiedy byliśmy gotowi, aby wyjść i zacząć mszę.

- Um, tak jakby sam nie wiedziałem, że tu przylecę. Dowiedziałem się dopiero, kiedy wysiadłem z samolotu. - zaśmiałem się.

- Ed cię zaciągnął?

- Nie. - odpowiedziałem, uśmiechając się na myśl o pewnym szatynie, który czekał na mnie w ławce.

- Synku. - zaczęła poruszając zabawnie brwiami, a ja już wiedziałem, że zauważyła.

Na moje szczęście, musieliśmy już wychodzić, więc wziąłem rodzicielkę pod rękę i razem skierowaliśmy się w stronę ołtarza w akompaniamencie marszu weselnego i kiedy już byliśmy na miejscu, z udawaną niechęcią oddałem rękę mojej mamy facetowi, z którym właśnie miała wziąć ślub, a on uśmiechnął się do mnie z radością i pewnym zaciekawieniem, bo nie spodziewał się mnie tutaj, podobnie jak wszyscy inni z wyjątkiem Gemmy.

Sciskałem mocno dłoń Louis'a, kiedy Robin składał mojej mamie przysięgę, dodając jeszcze sporo słów od siebie, bo byłem wzruszony, a niebieskooki tylko się ze mnie nabijał mówiąc, że zachowuję się jak baba i chociaż nie miałem mu tego za złe, posyłałem mu mordercze spojrzenia, które powodowały, że miał jeszcze większy ubaw.

Po zakończonej mszy, sypaniu ryżu i dawaniu prezentów, wszyscy wsiedli do samochodów i pojechali do wynajętego pałacyku na obrzeżach Londynu, ale moja mama widząc mnie i moich przyjaciół, poprosiła, żebyśmy zostali i dokładnie widziałem, jak przyglądała się Louis'owi, który cały czas trzymał moją dłoń.

Drive or Die / Larry Stylinson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz