rozdział siedemnasty

3.6K 418 148
                                    


Harry's pov

Umrę.

Widocznie śmierć była przeznaczona dla mnie w tak młodym wieku i w taki sposób. Nawet nie zdążyłem pożegnać się z bliskimi. Byłem taki głupi, a moja głupia duma nie pozwalała mi zostać w domu, wolałem uniknąć spotkania z Louis'em i uciec. Dlaczego poszedłem z Ed'em? Dlaczego nie poszedłem do tej cholernej szkoły?

Nie wiedziałem, gdzie się znajdowałem. Ostatnie, co pamiętam, to chusteczka przyłożona do mojej twarzy i Zayn. Byłem przywiązany do krzesła, ręce bolały mnie od sznurka, który zaczął niszczyć moją skórę. Nie mogłem nic zobaczyć przez zawiązaną szmatkę na oczach.

Byłem bezsilny. Łzy płynęły mi z oczu i moczyły chustę, która utrudniała mi widoczność.

Nagłe usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Poczułem, że ktoś do mnie podszedł i odwiązał materiał. Oślepiło mnie jasne światło, a gdy mój wzrok się ustabilizował, zobaczyłem przed sobą dziewczynę.

- Eleanor? Co ty tutaj robisz?

- Zamknij się. - odpowiedziała złowrogo.

- Słucham? - zapytałem niedowierzając.

- Powiedziałam, żebyś zamknął mordę. Jesteś taki głupi. - pokręciła głową - Wiedziałam, że cię złapiemy, to była tylko kwestia czasu. Zayn powiniem zaraz tu się pojawić i skończyć to całe gówno z tobą,

Nie mogłem w to uwierzyć. Eleanor zdradziła swoich przyjaciół. Oni jej ufali, a ona to wykorzystywała. Pewnie mówiła bliźniakom o wszystkim, co Louis i jego przyjaciele robili.

- Ty suko. - warknąłem z obrzydzeniem w głosie.

- O, widzę, że mały Harry nauczył się brzydkich słów. Ciekawego od kogo? Pewnie od Louis'a, twojego obrońcy od siedmiu boleści. - powiedziała śmiejąc się głośno, jakby to co powiedziała było naprawdę zabawne - Do zobaczenia na tamtym świecie, Harry. - zaświergotała radośnie i wyszła z pomieszczenia, a ja dopiero miałem okazję się rozejrzeć.

Pomieszczenie nie było ciekawe. To było najnudniejsze pomieszczenie, jakie w życiu widziałem. Białe ściany i betonowa podłoga, nie było tu okien, ale oświetlenie dawała lampa zawieszona na suficie. Przy jednej ze ścian stał stolik i dwa krzesła, a w rogu naprzeciwko siedziała jakaś brązowowłosa dziewczyna.

Zaraz, co?

Wróciłem wzrokiem do skulonej postaci i przyjrzałem się jej. Jak już zauważyłem, miała brązowe włosy, a jej ubrania wyglądały na poniszczone. Obejmowała swoje kolana rękoma i patrzyła w dół, więc nie mogłem dostrzec jej twarzy. 

- Hej. - powiedziałem, a ona podniosła na mnie swój wzrok.

Była ładna, naprawdę ładna. Jej brązowe oczy wyglądały smutno. Miała ciemną karnację i wyglądała na przestraszoną.

- Cześć. - odpowiedziała cicho.

- Jestem Harry. - uśmiechnąłem się lekko, bo widziałem, że bała się nawet mnie, a przecież także byłem tutejszym więźniem.

- Sophia.

- Ładnie. - pochwaliłem - Wiesz, Sophia, myślę, że jesteśmy skazani na wspólną śmierć. - zaśmiałem się gorzko.

Byłem w zupełności gotowy umrzeć. Wątpiłem, że Ed dodzwonił się do Louis'a, bo szatyn pewnie nie odebrał widząc mój numer. To oczywiste, że był na mnie zły i nie mogłem teraz liczyć na jego pomoc. Chciałem zobaczyć go przed śmiercią, chciałem się z nim pożegnać, bo zależało mi na nim, potrzebowałem go. Łzy wypływały mi z oczu, kiedy myślałem, że już nigdy go nie zobaczę. Nie zobaczę tych pięknych niebieskich oczu, nie usłyszę jego dźwięcznego śmiechu.

- Ja... - Sophia już chciała coś mi odpowiedzieć, ale ktoś wpadł do pomieszczenia z hukiem.

- Kurwa mać, Harry! - krzyknął Louis rzucając się w moją stronę - Harry tak bardzo się o ciebie martwiłem, odchodziłem już od zmysłów. - powiedział drżącym głosem tuląc mnie do siebie.

- Louis. - powiedziałem, otrząsając się z szoku.

Zacząłem szlochać w jego koszulkę ze szczęścia, bo uratował mnie kolejny raz.

- Cii, chodź, zabiorę ciebie stąd. - powiedział miękko przecinając scyzorykiem wszystkie liny.

Gdy mnie uwolnił, złapał mnie za rękę i pociągnął w stronę drzwi.

- Louis. - zatrzymałem się, a on odwrócił się spoglądając na mnie nierozumiejącym wzrokiem.

- Co?

- Uwolnijmy Sophię. - powiedziałem błagalnie wskazując na dziewczynę, a on dopiero ją dostrzegł.

Podszedł do niej, a ona skuliła się jeszcze bardziej. Wyciągnął rękę w jej stronę, a ona spojrzała na nią.

- Pójdziesz z nami? - zapytał ostrożnie, a ona pokręciła głową.

- Dlaczego?

- Oni mnie za to zabiją... - powiedziała, a łzy spłynęły po jej policzkach.

Podszedłem do niej delikatnie dotykając jej dłoni.

- Nic ci się z nami nie stanie, chodź. - poprosiłem. Spojrzała na mnie nieufnie, ale w końcu uległa wstając i podążając za nami.

Dostałem kolejną szansę, znów dzięki Louis'owi.

---------------------------------------------------------------------------------------------------------

Hejka wszystkim, mamy nadzieję, że świetnie spędziliście Sylwestra, bo my wybawiłyśmy się na maksa, jesteśmy z kolejnym rozdziałem i jak widzicie, pojawiła się Sophia i spoilerując trochę im tam namiesza.

Ten rozdział to taki mój urodzinowy prezent by the way, so enjoy!

A i jeszcze jedna sprawa, jeśli chcecie, możecie pisać swoje opinie na Twitterze pod hashtagiem #driveordieff, na pewno tam zajrzymy ;)

Do środy! <3

Btw rozdział Joanny, a notkę pisze wasza kochana uwaga uwaga,


Daria x








Drive or Die / Larry Stylinson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz