rozdział dwudziesty pierwszy

4.5K 437 663
                                    

2376 słów, miłego czytania! :)

Louis' pov

Zdjęliśmy buty zostawiając je jak zawsze na korytarzu, a Liam i Harry poczłapali do swoich pokoi. Dziwiłem się Niall'owi, który został w szpitalu, chociaż namawialiśmy go dobrą godzinę, żeby odpoczął. Był nieuległy. Wszyscy byliśmy wykończeni dość długą wizytą w szpitalu i nie mieliśmy siły dosłownie na nic. Wstąpiłem do kuchni, żeby napić się wody i kiedy już zrobiłem, co miałem zrobić, poszedłem na górę do łazienki wziąć szybki prysznic, a następnie położyłem się na łóżku.

Martwiłem się o Demi. Bałem się, że może stać się coś gorszego niż zakażenie i że ją stracę, a strata Demi równa się stracie Niall'a, który nie mógłby żyć bez niej. Zostałbym wtedy z Liamem, który potrafi być naprawdę irytujący, Sophią, która prawie nic nie mówi i Harrym, który jest po prostu Harrym.

Myśli tak bardzo dręczyły mój umysł, że nie mogłem zmrużyć oka, chociaż potrzebowałem snu po wydarzeniach z ostatnich kilkudziesięciu godzin. Wierciłem się dobre pół godziny, aż w końcu sięgnąłem po telefon, żeby zabić czas i pograć w jakąś bezsensowną gierkę, ale głośny krzyk rozległ się gdzieś w domu, co zmusiło mnie do odłożenia urządzenia i opuszczenia mojego pokoju.

Wyszedłem na korytarz i rozejrzałem się tak, jakbym miał cokolwiek zobaczyć w ciemności.

- Jesteś głupi, Tommo. - pomyślałem.

Krzyk rozległ się kolejny raz, a ja natychmiast ruszyłem biegiem w stronę pokoju, w którym spał Harry. Szarpnąłem za klamkę i wparowałem jak burza do pomieszczenia zapalając światło, następnie podchodząc do łóżka.

Wiercił się niespokojnie, a jego twarz lśniła od potu i łez spływających po policzkach. Kołdra była skopana pod jego stopami i dzięki temu mogłem podziwiać jego ciało dzięki temu, że spał w bokserkach.

"Nie na to teraz czas, idioto..." - usłyszałem gdzieś w myślach i pokręciłem głową.

Podskoczyłem, kiedy zaczął krzyczeć kolejny raz. Zbliżyłem się jeszcze bardziej i delikatnie dotknąłem jego ramienia.

Zareagował natychmiastowo unosząc rękę i uderzając mnie mocno w twarz.

Poważnie, Harry?

Przytrzymałem jego nadgarstek uprzednio masując bolące miejsce i drugą ręką potrząsnąłem nim lekko.

- Harry.

- Zostaw mnie.

- To tylko ja. - odpowiedziałem cicho.

Uchylił powoli powieki i spojrzał na mnie, jego oczy rozszerzyły się lekko.

- Jezu...

- Mówiłem ci, że to tylko ja. - westchnąłem, na co zaśmiał się cicho.

Chrypka w jego głosie, sprawiła, że przeszły mnie dreszcze i dziwiłem się sobie, bo rzadko tak reagowałem na głos drugiej osoby. No może z wyjątkiem jednej, ale to teraz nie było ważne.

- Czemu przyszedłeś? - zapytał.

- Krzyczałeś, chciałem sprawdzić, czy wszystko okej.

- Krzyczałem? To musiał być okropny sen.

- Nie pamiętasz?

- Nie. - pokręcił głową.

- Ale już lepiej?

- Tak. - odpowiedział, na co odwróciłem się.

Przytrzymał mój nadgarstek, kiedy miałem wychodzić, więc odwróciłem się do niego z pytającym wyrazem twarzy.

Drive or Die / Larry Stylinson ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz