Louis uchylił powieki i mozolnymi ruchami podniósł się z łóżka głośno wzdychając. Spojrzał tylko na chwilę w okno i kiedy zobaczył młodego chłopaka z wielkim bukietem czerwonych róż oraz wielkim pakunkiem pod pachą, posmutniał jeszcze bardziej.
Przedwczoraj pokłócił się z Harrym i naprawdę dobijał go fakt, że spędzi Wigilię i także swoje urodziny bez ukochanego. Fakt, jego przyjaciele mieszkali z nim i zawsze byli dla niego, ale wiedział, że będzie mu kogoś brakowało przy stole.
Udał się do łazienki, żeby chociaż trochę poprawić swój wygląd i przeraził się, kiedy w lustrze ujrzał siebie w wersji zombie. Fioletowe worki pod oczami, włosy, które rządziły się własnymi prawami oraz ten przygnębiony wyraz twarzy. Ogarnął się trochę i kiedy był już znowu w pokoju, odblokował telefon, ale nie było tam żadnych wiadomości.
Kiedy w oczy rzuciła mu się godzina piętnasta, natychmiast pobiegł na dół kierując się do salonu. Musiał pomóc swoim przyjaciołom przygotowywać kolację, ubrać choinkę i zrobić te wszystkie inne świąteczne rytuały, gdyż czułby się źle gdyby tylko usiadł przy stole nic nie przygotowując.
Stanął na środku pomieszczenia i rozejrzał się wokół. W salonie panował istny chaos. Liam stał na drabinie i zakładał bombki na najwyższe gałęzie choinki, a wokół niego stało pełno pudeł zapewne z ozdobami. Na kanapie rozłożone były lampki, które pewnie trzeba było zawiesić na płocie przed domem.
Louis przywitał się cicho z przyjacielem, który odwrócił się do niego machając radośnie, ale jego mina uległa zmianie, kiedy niebezpiecznie zachwiał się. Teraz wszystko działo się w spowolnionym tempie. Krzyk Louis'a rozległ się w chyba całym domu, kiedy Liam upadł z głośnym hukiem na podłogę. Natychmiast podbiegł do niego kucając.
- Nic ci nie jest? - zapytał spanikowany i zmierzył całe jego ciało wzrokiem zatrzymując się na ręce, za którą jego przyjaciel cały czas się trzymał. - Boli?
Dotknął jej lekko w łokciu, na co Liam zacisnął mocniej zęby i kiwnął twierdząco głową. Louis obawiał się, że jego ręka jest złamana, ale nie chciał mu nic mówić, żeby chociaż przez chwilę nie psuć mu świątecznego nastroju.
- Pieprzona choinka. - Liam warknął ze złością - Na pewno złamałem rękę.
I plan Louis'a legł w gruzach...
- Daj spokój, stary, na pewno nie jest tak źle. - powiedział z nutką entuzjazmu w głosie, ale kiedy przyjaciel zmierzył go morderczym wzrokiem, zamilkł.
- Gdzie Sophia? Mogłaby to obejrzeć. - zapytał.
Sophia była na trzecim roku medycyny, więc często pomagała chłopakom uporać się z jakąś raną albo potłuczeniem.
- Pojechała coś tam kupić, nie wiem kiedy wróci. - westchnął podnosząc się i sycząc z bólu przy każdym ruchu jego prawdopodobnie złamanej ręki.
Ale teraz Sophii niestety nie było...
- Niall, błagam, ogarnij się. - usłyszeli zrozpaczony głos Demi dobiegający z kuchni.
Skierowali się tam i sami nie wiedzieli, czy ten widok miał ich zdziwić, zdenerwować, czy może rozbawić.
Demi stała przy kuchence smażąc rybę a Niall... Niall klęczał przytulając się do jej kolan.
- Dlaczego nie chcesz kupić tego chomika na święta? - jęczał pociągając ja jej koszulkę.
- Czy on jest pijany? - zapytał Louis, a Demi zaskoczona obróciła się w stronę chłopaków wzdychając z ulgą.
![](https://img.wattpad.com/cover/52307369-288-k803594.jpg)
CZYTASZ
Drive or Die / Larry Stylinson ✔
FanficNa początku chcemy zaznaczyć, że to ff zawiera pierdyliard błędów i jest troszkę takie nie teges, więc don't hate us! Harry Styles był zwyczajnym studentem, miał poukładane życie do momentu, gdy pewnej nocy został porwany i zmuszony do udziału w nie...