ROZDZIAŁ X

28 5 1
                                    

Zdecydowanie zaczynam się nudzić siedząc i popijając alkohol, który sprawia, że nieco się rozluźniam. Nie zastanawiając się dłużej, stawiam pustą szklankę na blacie i ruszam na parkiet, by potańczyć. Jest tłoczno, duszno i gorąco. Z trudem udaję mi się znaleźć choć kawałek wolnego parkietu, ale kiedy już to następuje, nie tracę czasu i zaczynam poruszać się w rytmiczne dźwięki muzyki. Kołyszę wolno biodrami a materiał mojej wiśniowej sukienki balansuje razem ze mną, przylegając w niektórych miejscach do mojego rozgrzanego ciała. Unoszę ręce w górę, jak większość tańczących osób. Moje długie włosy, za sprawą jednego ruchu głowy, lądują na moim ramieniu przykrywając połowę mojej twarzy. Z każdym ruchem czuję się coraz to odważniejsza. Całe moje ciało jakby pulsuje, dotykane przez masę innych ciał, wcale nie chce uciekać. 

W pewnym momencie cały świat zaczyna wirować. Wiem, że jeśli zaraz nie usiądę, upadnę z łoskotem na ziemię. I wtedy jak na zawołanie, czuję na sobie czyjeś silne ręce, nie pozwalają mi stracić równowagi. Obracam się, ale to tylko kolejna nieznajoma twarz. Postawny blondyn posyła mi lekki uśmiech i daję mi do zrozumienia, że chce ze mną zatańczyć. Nie opieram się, bo przecież o to chodzi, prawda? 

Jednak jego ruchy są zbyt gwałtowne, sprawiają, że nie potrafię nadążyć i przed oczami wszystko traci swoją wyrazistość. Silne dłonie wędrują o wiele za nisko, na co próbuję się zdecydowanie sprzeciwić, uciekając ciałem nieco dalej. To na nic. Chłopak staje się coraz to bardziej nachalny. Nie ustępuje, wie czego chce a ja zaczynam panikować. Chcę, żeby przestał, ale popychana z każdej strony znów wpadam w jego ramiona, które teraz wydają mi się wielką przepaścią. Pochyla się i wyciska na moim karku mokry pocałunek a ja szybko od niego odskakuję. W tej chwili wszystko, jakby zwalnia. 

Odwracam się, by odejść, ale ten łapie mnie mocno za ramię uniemożliwiając mi ucieczkę. Mam ochotę zacząć krzyczeć, wyrywam się, ale to na marne. To wtedy dzieje się coś zaskakującego. Znikąd pojawia się wysoki brunet. Odpycha nachalnego typa i mocno go kiereszuje jednym ciosem w twarz. Blondyn upada a ja chcąc zapobiec większemu rozlewowi krwi, wkraczam, chcąc powstrzymać mojego nieznajomego obrońcę. 

-Dość! - krzyczę, jednocześnie odpychając lekko mężczyznę, który nie jest już tylko przypadkową osobą.

Trzymam rękę na jego rozgrzanej klatce piersiowej, która teraz porusza się szybko i gwałtownie. Wciąż jest zwrócony w stronę chłopaka, przyczynę całego tego zamieszania. Jego oczy są pełne niepokojącego szaleństwa, mięśnie wyraźnie napięte. Dopiero po kilku minutach skupia się tylko na mnie a jego oczy nagle jakby miękną, co sprawia, że w moim gardle zapanowuje kompletna susza. Jest dużo wyższy ode mnie, więc aby go zobaczyć, muszę znacznie unieść głowę. Jak skamieniała wlepiam oczy w tak bardzo znajomy widok. On również nie spuszcza ze mnie swojego spojrzenia. Mam wrażenie, że bada każdy kawałek mojej twarzy, szukając na niej Bóg wie czego. Przełykam głośno ślinę, jestem zupełnie oszołomiona, nie umiem przestać na niego patrzeć, bo poza nim, wydaje się nie być dookoła niczego więcej. 

-Koleś, kurde, nie musiałeś mi tak mocno przywalać! - Z transu wybudza nas głos chłopaka, który zdążył już podnieść się z podłogi. Z jego nosa cieknie wąska struga krwi, którą przeciera zewnętrzną częścią dłoni. - Odbiło ci? Nie wiedziałem, że to twoja panna, serio. - Krzywi się. 

James, jak gdyby nigdy nic, rusza w stronę chłopaka, zanim jeszcze jestem w stanie zareagować. Chwyta jego białą koszulkę silną ręką i ciągnie dwa metry dalej, przyciska go do ściany i wykrzykuje:

-"N i e"! Mówi ci coś to słowo!? - pyta przerażonego blondyna, który nagle staje się biały jak ściana. 

Przyglądam się temu z odległości i nie jestem w stanie zrobić nawet kroku. Cała odwaga nagle mnie opuszcza. Modlę się tylko w duchu, by James nie zrobił czegoś głupiego. Niektóre twarze obserwują cały przebieg akcji, zerkają także na mnie a ja widzę w ich spojrzeniu moją winę. Dlaczego czuję się winna całemu zdarzeniu? Walczę sama z sobą, by w końcu zrobić niewielkie dwa kroki do przodu.

Przypadek Molly JohnsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz