Z plecakiem przewieszonym przez ramię zaczynam się dookoła rozglądać.
Po mojej lewej znajduje się skromnie urządzona kuchnia, otwarta na niewielką jadalnię. Ściany są białe a przynajmniej wiem, że kiedyś właśnie takie były. Czyjeś zaniedbanie sprawiło, że na dobre znikły pod grubą warstwą szarości. Meble kuchenne wykonane są z ciemnego, ewidentnie starego drewna, w których zapewne zdążyły już zadomowić się korniki. Na podłodze jest pełno piachu i brudu, ale poza tym, podoba mi się. Odkąd pamiętam, marzenie o drewnianym domku przy plaży, zawsze gdzieś kłębiło się w mojej głowie.
Jadalnia to zaledwie mały, prostokątny stół (chyba nie muszę wspominać z czego jest wykonany) i komoda, na której wyłożone zostały różnorakiej wielkości muszelki, niczym amulety. To na nich moje spojrzenie zatrzymuję na dłużej.
Opuszki moich palców zbierają kurz z ich grzbietów. Na niektórych znajdują się grube kolce co wprowadza mnie w zdumienie. Może to głupie, ale naprawdę nigdy wcześniej nie miałam okazji, przyglądać się im na żywo. Nie mówiąc już o ich dotykaniu, czy trzymaniu w ręku. To takie zadziwiająco miłe uczucie, jak gdybym znalazła coś całkowicie obcego. Jak gdybym znalazła na niebie nową gwiazdę, i mogła nadać jej własną nazwę. Chcę unieść jedną z nich i zamknąć ją w dłoni, jednak coś mi na to nie pozwala. Jak gdybym miała w ten sposób naruszyć prywatność tego, kto je tutaj przyniósł, czego swoją drogą jestem niezmiernie ciekawa.
Zapisuję sobie w głowie, że koniecznie muszę udać się na plażę i nazbierać ich parę przed naszym powrotem do ośrodka. Lubię zbierać pamiątki i chcę, by coś przypominało mi o naszym pierwszym, wspólnym wypadzie z Amy i Joshem. I Jamesem także.
Gdy w końcu odrywam wzrok od chmary morskich talizmanów, mój wzrok skupia się na widoku za oknem, znajdującym się tuż nad komodą. Słońce jest niemal u schyłku a jego widok jest powalający. Wszystko jest jakby w ogniu; to takie piękne i ujmujące.
Zupełnie nie wiem co się ze mną dzieje. Każda kolejna rzecz, jaką tutaj napotykam wydaje się być dla mnie ósmym cudem świata, nawet słońce zachodzi tutaj w inny, urzekający sposób.
Moje zachwyty w nieskazitelnej ciszy, przerywa głośne skrzypnięcie podłogi. Odwracam się a moim oczom ukazuje się James. Opiera się o ścianę oddzielającą kuchnie od korytarza i bacznie mi się przygląda. Jak długo już tutaj stoi?
Nie mogąc wytrzymać jego milczenia, pytam:
- Na co się tak patrzysz? - W moim głosie słychać opryskliwość. Niestety nic nie mogę na to poradzić.
Nie odpowiada. Patrzy tylko na mnie jeszcze przez chwilę, a potem odbija się od ściany i rusza przed siebie. Wyglądał na obrażonego, na co mimowolnie prycham z uśmiechem na twarzy. Jest naprawdę niemożliwy.
Nie tracąc czasu znów wychodzę na korytarz, gdzie z prawej znajduje się coś, co jak mniemam, ma robić za salon. Nie odgradzają mnie od niego drzwi a jedynie szeroka luka w ścianie, na której dalej układają się schody.
Jest trochę zagracony. Pełno w nim różnych, typowo morskich przedmiotów. Na środku stoi stara kanapa, wykonana z brązowego, poniszczonego materiału, połatanego niezdarnie w niektórych miejscach. Zaraz przy kanapie znajduje się niski, drewniany stoliczek a na nim szklanka z niedopitym napojem, na co bardzo się dziwię. Kiedy podchodzę bliżej i pociągam nosem, stwierdzam, że to alkohol. Najwyraźniej poprzednicy po sobie nie posprzątali i nie zrobił tego, także i właściciel.
Nie ma telewizora a zamiast niego są trzy szerokie regały, wypełnione po brzegi książkami. Nie pamiętam kiedy ostatnio miałam jakąś w ręku. Kiedyś uwielbiałam czytać, jednak z czasem zrezygnowałam ze wszystkiego, co dotąd mnie cieszyło. Zdecydowanie zbyt szybko zaczęłam zatracać się w smutkach, zapominając o zwykłych codziennych przyjemnościach.
![](https://img.wattpad.com/cover/38354787-288-k205171.jpg)
CZYTASZ
Przypadek Molly Johnson
Teen FictionGdy matka Molly umiera i a ona sama trafia do sierocińca,cały jej świat ulega zmianie.Poznaje tam Amy, z którą od razu łapie kontakt i jej chłopaka, z którym także się zaprzyjaźnia. Jest i James - przystojny i tajemniczy mężczyzna, który coraz to ba...