ROZDZIAŁ IV

72 3 0
                                    

-Może pójdziesz razem z nami? - pyta Amy.

Stoję przed niewielkim oknem i wpatruję  się w życie toczące się za nim. Nie znam tutaj nikogo poza Amy i Joshem, z którym i tak nie zamieniłam wielu zdań... a właściwie słów. Wszystkich tych, których widzę nie rozpoznaję wcale. Dlatego właśnie nie dostrzegam sensu wzięcia udziału w całym tym wydarzeniu.

Amy powiedziała mi, że co roku odbywa się tutaj wielki pokaz talentów - rozrywka, która ma sprawić, że podopieczni ośrodka poczują się zauważeni i choć na chwilę zapomną o tym, gdzie i dlaczego się znajdują. Ale czy o tym w ogóle da się zapomnieć? Wydarzenie, które ma wywołać amnezję? Jeśli to tak na prawdę dobrze zakrapiana impreza to, może warto wpaść. Nie pamiętam, kiedy ostatni raz wybrałam się potańczyć i trochę rozerwać a amnezja to to , czego pragnę teraz najbardziej.

-Sama nie wiem. Nikogo tam nie znam. - Odwracam się w jej stronę. - Poza tym, będę wam tylko przeszkadzać. Nie mam ochoty być piątym kołem u wozu.

-Daj spokój. Nie będziesz tutaj siedzieć i studiować sufit w naszym pokoju. - Dziewczyna podchodzi do szafy, otwiera ją i wyjmuje z niej czarną i prostą sukienkę z długimi rękawami. - Potem oczywiście wybieramy się na prawdziwą imprezę. Wymknąć z tej klitki jest łatwiej niż myślisz. 

 Amy wychodzi przede mnie i przystawia do mojego ciała dopiero co wyjętą kreację. 

-Będziesz w niej wyglądać wystrzałowo. Rozpuścimy twoje długie włosy, podmalujemy usta. - Patrzy na mnie z fascynacją, jakby odkryła właśnie największy sekret świata.

Nie jestem pewna jak zgrabnie się z tego wykręcić. Zabawa podczas, gdy od śmierci mamy nie minęła nawet doba? Czy na prawdę zostałam wyprana z wszelkich uczuć, aż do tego stopnia? Coś w głębi duszy mówi mi że nie powinnam, że to nieodpowiednie. Jednak ta druga część mnie nie robi z tego większej afery. Czasami nawet przyłapuję się na obwinianiu mamy za to wszystko co mnie spotkało. Nic nie mogę na to poradzić. Wszystko się we mnie gotuje. Chcę wreszcie o tym zapomnieć. Zapomnieć o tym, że zostałam sama.

-W sumie... - Walczę z samą sobą. - Czemu nie? - Wymuszam w sobie uśmiech na co Amy jest zdecydowanie zadowolona. - Ale... - dodaję. - ...odpuszczę sobie ten cały pokaz talentów.

Amy uśmiecha się do mnie promiennie, kładzie sukienkę na moim łóżku.

-W porządku. W takim razie ja zmykam. Obiecałam James'owi, że pomogę przygotować salę.

Chcę zapytać ją o Jamesa. Nawet chcę powiedzieć, że zmieniam zdanie. Że chcę wybrać się razem z nią, ale Amy już nie ma a ja zostaję sama i zaczynam bić się z własnymi myślami.

                                                                      ***
Siedzenie w tym klaustrofobicznym pomieszczeniu zaczyna mnie męczyć. Godzina leżenia lub wpatrywania się w widok za oknem jakiś czas temu wydawała się znośna, jednak teraz czuję, że za chwilę oszaleję.

Nie zastanawiając się dużej, nakładam przez głowę moją granatową sportową bluzę i wychodzę z pokoju. Nie jestem pewna, gdzie cały ten pokaz ma się odbyć, ale stłumiona muzyka i czyjeś rozmowy szybko doprowadzają mnie do celu. Pół biegnąc, pół idąc przemierzam prosty korytarz na końcu którego znajdują się otwarte dwuskrzydłowe drzwi. Wbrew temu co podpowiadał mi słuch, muzyka nie dobiega z tego pomieszczenia, przed którego wejściem właśnie się znajduję. Tutaj nie bębnią basy, nikt nawet ze sobą nie rozmawia.

Na środku siedzi młody chłopak, w rękach trzyma gitarę i gra jedną z najpiękniejszych melodii jaką kiedykolwiek słyszałam. Nie jest smutna i nostalgiczna, jednak w  jej łagodnym dźwięku znajduję spokój i miłe ukojenie. Mam wrażenie, że nie tylko na mnie rzucił takie zaklęcie. Na podłodze siedzi masa dzieciaków wpatrzonych w niego jak w piękne zjawisko. Obrzucam szybkim spojrzeniem całą widownię i ku mojemu zaskoczeniu na samym przodzie z boku stoi Amy zaintrygowana muzykiem nie mniej niż reszta młodszej widowni.

Opieram się o framugę drzwi i zamykam oczy. Zamykam się na wszystko przepuszczając jedynie dźwięk tej cudownej melodii. Wszystko do mnie wraca. Przez głowę przechodzą zdarzenia, o których wolałabym nie pamiętać. Odejście taty, śmierć mamy. Strata tego, czego cholernie mi teraz brakuje - zawsze będzie brakować.

Kiedy otwieram oczy muzyka milknie. Nawet nie zauważyłam, kiedy  popłynęły z nich strugi łez. Szybko ocieram je dłonią podczas, gdy cała zbiorowość klaszcze w zachwycie. Patrzę teraz na Amy, która zmierza w stronę - z pewnością utalentowanego - chłopaka. Rozmawiają.
Dziewczyna co jakiś czas kieruje swoje spojrzenie na mnie co automatycznie uruchamia moje zdenerwowanie.  Czyżby rozmawiali o mnie? Na tę myśl zaczynam natarczywie stąpać z nogi na nogę. A gdy widzę jak zmierzają w moją stronę czuję jak całe moje ciało się spina a ręce zaczynają się pocić. Nic nie mogę na to poradzić. Nawiązywanie kontaktów zawsze było trudne, zwłaszcza tych damsko -męskich. I nie obchodziłoby mnie to tak bardzo, gdyby nie -prawie stuprocentowa- świadomość, że zaraz stanę oko w oko z Jamesem.






Przypadek Molly JohnsonOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz